Epidemia, jak na razie bardziej dotyka gospodarki niż zdrowia. Trudno, nie możemy nic na to poradzić. Jednakże musimy się głęboko zastanowić nad przyszłością gospodarcza naszej branży i kraju. Branża turystyczna otrzymała bolesny pierwszy cios, może nawet ucierpiała najbardziej, szczególnie w obszarze usług noclegowych, hotele, pensjonaty, apartamenty na wynajem stoją puste już od wielu tygodni i perspektywy poprawy nie widać.
Jak będzie wyglądało „życie w turystyce” jak wrócimy do względnej normalności?
Sądzę, że przygotowując się na przyszłość należy uwzględnić następujące możliwości:
Po pierwsze:
Trzeba się liczyć z tym, że siła nabywcza w Polsce generalnie osłabnie i ludzie będą mieli mniej pieniędzy. Czyli tort do podziału będzie zdecydowanie mniejszy. O ile? Tego nie wie nikt…. Jakie będą implikacje zmniejszenia siły nabywczej?
Nieunikniona jest zmiana struktury konsumpcji konsumentów i ograniczenia wydatków na szeroko pojętą rozrywkę. W związku z tym wydatki na turystykę i rekreację też oczywiście ulegną ograniczeniu. Pytanie zasadnicze brzmi jaką branżę ograniczenia wydatków przez klientów dotkną najbardziej?
Na dzisiaj wydaje się, że „pierwszą ofiarą” będą wyjazdy pobytowe szczególnie związane z transportem lotniczym, gdzie na kwestię wydatkową nałożyć się może ogólna niechęć lub nawet ograniczenia prawne/sanitarne dotyczące dużych skupisk ludzkich w zamkniętych pomieszczeniach (trudno inaczej zinterpretować kilkugodzinną podróż samolotem). Teoretycznie przewoźnicy mogą zastosować ograniczenia dotyczące ilości pasażerów na pokładzie i odległości między nimi, no ale wtedy ceny przewozu musiałyby kilkukrotnie wzrosnąć…
Sytuacja wydaje się nie do rozwiązania aż do powszechnej odporności na wirusa, naturalnej lub stymulowanej szczepionką. W mojej ocenie aż do tego momentu, wczasy z transportem lotniczym będą rozrywką luksusową i bardzo elitarną, o masowości tego rodzaju wypoczynku możemy zapomnieć.
Jest szansa, że ten popyt, przynajmniej częściowo, zostanie skierowany na rynek krajowy. Czy to zrekompensuje braki turystów zagranicznych w Polsce (dotkniętych tymi samymi ograniczeniami), szczególnie w tradycyjnie ostatnio turystycznych Krakowie czy Warszawie?
Raczej nie byłbym w tej kwestii optymistą. Rynek krajowy, dotyczący pobytów turystycznych też odczuje poważną recesję. Dodatkowo może się na to nałożyć poważne ograniczenie kwoty przeznaczonej na pobyt czyli skrócenie czasu wyjazdu, lub nawet częściowa rezygnacja z przysłowiowego „weekendu w Sopocie czy Zakopanem” i obniżenie standardu. Obym się mylił, ale wygląda na to, że branża noclegowa długo będzie „lizać rany”.
Z drugiej strony trudno zakładać, że ludzie całkowicie zrezygnują z wyjazdów rekreacyjnych czy turystycznych, raczej przesuną zredukowane już wydatki w kierunku krótszych (jedno lub maksymalnie kilkudniowych) wyjazdów. Dokąd będą chcieli jeździć? Wydaje się, że w miejsca, gdzie mogą „oderwać się’ od standardowej, zwykłej rzeczywistości. I tutaj na myśl przychodzą w pierwszej kolejności parki rozrywki, parki tematyczne atrakcje rekreacyjne i turystyczne.
Wyjazd do parku rozrywki (do wyboru parki o różnym poziomie atrakcyjności i ceny) dla kilkuosobowej rodziny lub grupy znajomych (mieszczących się w samochodzie) w zasięgu do kilku godzin jazdy w jedną stronę, prawie zawsze będzie tańszy niż nawet jednodobowy pobyt w hotelu czy pensjonacie. W wersji tańszej można wybrać atrakcje kulturalne (np. muzea) czy przyrodnicze lub, łączyć obie formy rekreacji (atrakcja płatna + niepłtana ).
W kwestii popytowej sprawa nie wygląda źle dla operatorów atrakcji. Poważnym zagrożeniem pozostaje jednak kwestia ewentualnych ograniczeń sanitarnych (ograniczenie ilości obsługiwanych ludzi, trzymanie dystansu społecznego, ograniczenie przepustowości poszczególnych atrakcji itd.) nałożonych na operatorów oraz nastawienia klientów do przebywania w grupach mniejszych lub większych.
Atrakcje w zamkniętych pomieszczeniach będą najbardziej wrażliwe na wszelkie ograniczenia, dotyczy to zarówno placówek kulturalnych jak kina, teatry czy muzea jak i typowo komercyjnych sal zabaw czy indoorowych parków rozrywki. Te które mają połączony indor z outdoorem np. Majaland, wyglądają na potencjalnie najbardziej „odporne” na normy dotyczące ilości gości.
Dobrze wiemy, że większość atrakcji działa sezonowo i mogą funkcjonować jako efektywne biznesy tylko pod warunkiem relatywnie masowej konsumpcji. Osiągnięcie rentowności, jeżeli chodzi o minimalną ilość obsłużonych gości, może być, bez znacznego „poluzowania” obowiązujących ograniczeń, po prostu niemożliwe. Szczególne dla atrakcji z dużymi kosztami stałymi, związanych z personelem czy utrzymaniem infrastruktury technicznej (urządzenia czy budynki).
Ta sytuacja może być bardzo trudna dla „technologicznych” parków rozrywki, parków wodnych lub nawet obiektów zoologicznych. Te obiekty muszą być relatywnie pełne, aby pokryć podstawowe koszty funkcjonowania. Całkiem dobrze mogą radzić sobie, nawet w obliczu ograniczenia przepustowości poprzez przepisy sanitarne, parki „ekspozycyjne” i zabawowe. Oparte o infrastrukturę relatywnie tanią w utrzymaniu, dysponujące jednocześnie dużym terenem otwartym mogą sobie całkiem dobrze poradzić. W tej grupie mamy parki miniatur, owadów, dinozaurów lub parki tematyczne oparte o indywidualne przeżycie lub historię.
Dla operatorów parków i atrakcji ważnym źródłem dochodów są gastronomia i sprzedaż pamiątek, i o ile te obszary będą mogły funkcjonować w miarę możliwości „normalnie” można liczyć, że nie będą generować strat. Tam gdzie będą zorganizowane najefektywniej ciągle będą mogły przynosić zyski.
Sytuacja jest bardzo trudna, przyszłość prawie niemożliwa do przewidzenia, ale nie pozostaje nam nic innego jak jednak przygotowywać się na jakieś scenariusze.
Na naszym rynku krajowym, zakładając że w końcu „wypuszczą ludzi z domów”, realne warianty dotyczące przyszłości wyglądają dzisiaj tak:
- W najtrudniejszej sytuacji są operatorzy miejsc noclegowych i hoteli. Bardzo duże koszty utrzymania nieruchomości i brak przychodów w chwili obecnej powoduje w wersji optymistycznej co najmniej poważne trudności. Sytuacja w przyszłości też nie wygląda optymistycznie, ogólne ograniczenie wydatków na rozrywkę prawdopodobnie dotknie ich najbardziej. Jest szansa, że przesunięcie popytu z wyjazdów zagranicznych na krajowe częściowo to zrekompensuje.
- Operatorzy atrakcji turystycznych „jednodniowych” mogą skorzystać z przesunięcia popytu z pobytów pobytowych na wycieczki do „atrakcji”. Kwestia zainteresowania klientów wygląda dosyć optymistycznie. Potencjalnym problemem mogą być regulacje sanitarne, ograniczające ilości obsługiwanych gości. W zależności od skali tych ograniczeń sytuacja poszczególnych gałęzi tej branży jest zdecydowanie inna.
- Atrakcje indoorowe, mogą ucierpieć najbardziej jeżeli były nastawione na zagęszczony, duży ruch klientów np. Kopalnia Soli w Wieliczce. Jakiekolwiek ograniczenia uderzą w nich bezpośrednio, ponieważ praktycznie pracowali na maksymalnej przepustowości. Wąskim gardłem są windy lub liczebność grup zwiedzających.
- Atrakcje indoorowe typu parki trampolin, sale zabaw, czy parki rozrywki teoretycznie mogą próbować „rozłożyć ruch” bardziej równomiernie w ciągu tygodnia i/lub przedłużać godziny otwarcia. Możliwości takie dla obiektów śródmiejskich są całkiem realne, jednakże dla obiektów typu destination, już tyko iluzoryczne. Ograniczenie przepustowości w weekendy będzie zabójcze.
- Parki rozrywki i atrakcje outdoorowe są teoretycznie w lepszej sytuacji, ale to bardzo zależy od ich specyfiki. Atrakcje uzależnione od dużej przepustowości mogą być bardzo wrażliwe na restrykcje sanitarne więc muszą minimalizować potencjalny wpływ tych restrykcji i popracować nad redukcja kosztów stałych i uzupełniających źródłach dochodu (pamiątki i gastronomia).
- W relatywnie najlepszej sytuacji są parki i atrakcje outdoorowe, dysponujące dużą przestrzenią, mogące pomimo restrykcji sanitarnych pracować na relatywnie dużym obłożeniu. Jednakże muszą się przygotować aby to obłożenie maksymalnie wykorzystać, kwestie obsługi, sprzedaży biletów internetowych, rezerwacji itd.