„W Polsce obserwujemy brak szacunku do przedsiębiorców”

Fot. Materiały nadesłane
– Czy w Poznaniu mieszkają osoby, które zamiast pyra mówią… ziemniak?
– Z roku na rok jest coraz więcej takich mieszkańców, ponieważ do miasta przyjeżdża bardzo dużo osób napływowych. I nie ma się temu, co dziwić. Poznań to aglomeracja przyjazna do życia, o najniższym w Polsce stopniu bezrobocia, szybkim wskaźniku rozwoju i ciekawych miejscach na spędzenie wolnego czasu. Negatywnym odpryskiem tego jest fakt, że nasza gwara powoli staje się martwa w przeciwieństwie np. do języka kaszubskiego. Stąd coraz częściej słyszymy słowa ziemniak czy kartofel. Dlatego, aby przypominać o kulturze i lokalnym nazewnictwie, powstało Poznańskiego Muzeum Pyry.
– Od kiedy Państwo istniejecie?
– Aby to wyjaśnić, zacznijmy od początku. Pyra jest u nas banalizowana, a mówimy o warzywie, które pojawia się na polskich stołach od setek lat. Przyczyniło się ono do kulturowych i humanitarnych zmian w Europie oraz na świecie. Ratowało ludzi przed wielkim głodem, otwierało nowe możliwości kulinarne. Pyra sprawiła, że narodziła się rewolucja przemysłowa. W związku z tym chcieliśmy podkreślić jej znaczenie, tworząc tematyczne muzeum i to w mieście nieprzypadkowym. Poznań, który wiele osób nazywa Pyrlandią lub krainą podziemnej pomarańczy, to stolica pyry. Muzeum powstało jesienią 2019 roku w piwnicach przy Starym Rynku przy ul. Wronieckiej 18. Zajmuje 600 mkw. powierzchni i jego podziemny charakter nawiązuje do tradycji przechowywania pyrek w miejscach podpiwniczonych. Tak naprawdę początki Muzeum przypadły na czas Covid-19. Niestety wszystkie towarzyszące pandemii wydarzenia – izolacja, restrykcje gospodarcze, zamknięcie turystyki – zahamowały nasz rozwój. Na szczęście z upływem czasu udało się nieco rozwinąć skrzydła.
– Jakim miejscem jest Muzeum i jakie eksponaty w nim znajdziemy?
– Jesteśmy obiektem turystycznym, którego pomieszczenia wypełnia pełna humoru i wiedzy ścieżka dydaktyczna. Nie brakuje na niej eksponatów, przedmiotów historycznych, strojów ludowych. Mamy też narzędzia rolnicze, specjalne szafki na akta pyr, a goście podziwiają… króla pyrę. W kontekście edukacji ważna jest wystawa opowiadająca… o stonce, czyli o głównym wrogu tego warzywa. Jako ciekawostkę powiem, że do dziś niektórzy starsi odwiedzający twierdzą, że to Amerykanie zrzucili na Polaków… stonkę. Takie podejście udowadnia siłę propagandy z czasów PRL-u. My edukujemy i staramy się odczarowywać te mity.
– Piszą Państwo, że „goście Muzeum przenoszą się do egzotycznego Peru, wraz z Francisco Pizarro podbiją inkaskie imperium i ruszą w przestrzeń kosmiczną”. O czym dokładnie mowa?
– Chodzi o tematykę naszego Muzeum, ścieżkę zwiedzania oraz warsztaty. Na początku wizyty jest tak, że każda osoba dostaje swoją pyrkę. Zadaniem dziecka jest przyprawienie warzywa, opisanie i przygotowanie do procesu pieczenia. Pyry się pieką i każdy otrzymuje swój egzemplarz jako pamiątkę, którą można zjeść. Przypomina to czasy, kiedy jeździło się na wykopki i organizowało ogniska rodzinne. Gdy mamy gotowe pyrki, to ruszamy w trasę z przewodnikiem i wtedy zatrzymujemy się przy różnych punktach. M.in. „trafiamy do Peru”, czyli kraju, z którego pochodzą pyry i tam poznajemy ich genezę. Na drodze odwiedzamy Polskę, gdzie np. opowiadamy o odmianach ziemniaków. Po drodze mamy również układ pyrocentryczny, a tam cała narracja kręci się wokół pyry. Opowiadamy tam o tym, w jaki sposób roślina podbiła komos, tłumacząc, że to pierwsze warzywo, które wyleciało poza ziemską orbitę.
– Podczas zwiedzania mówią Państwo o kulinarnym przeznaczeniu pyry?
– W Muzeum posiadamy Bar pod pyrą, gdzie opowiadamy o daniach z Poznania i ciekawostkach gastronomicznych. Wyjaśniamy, jaka jest różnica między frytką polską a belgijską. Mamy dużą bazę przepisów kulinarnych, które chętnie udostępniamy. Mówimy o pyrach na słodko i na słono, ale też tłumaczymy innowacyjne zastosowania tego warzywa. Naukowcy z Uniwersytetu Przyrodniczego w Poznaniu przygotowali np. parówkę… z pyry. Był to efekt 4-letnich działań. Do tego trwają prace nad burgerem z pyry i nowym rodzajem mleka bez laktozy. Opowiadamy o tych innowacjach.
– Jak ważny dla narracji Muzeum jest storytelling, czyli przedstawianie historii o pyrze?
– To kluczowa kwestia, ponieważ nasza treść musi być wzbogacona o tematyczną opowieść, która zaciekawi odbiorcę. Podróż do świata wiedzy o pyrze sprawia, że otrzymujemy pozytywne reakcje ze strony np. rodziców. Często słyszymy, że zanim nas odwiedzono, to w domach dzieci nie miały ochoty jeść warzyw, a po wizycie w Muzeum całkowicie zmieniły podejście. Niektórzy wręcz pokochali pyrki.

Fot. Facebook/Poznańskie Muzeum Pyry
– Stawiają Państwo na eventy tematyczne?
– W grudniu obchodzimy Gwiazdkę po poznańsku, czyli przychodzi nasz Gwiazdor, który jest odpowiednikiem Świętego Mikołaja. Ponadto odbywa się u nas m.in. Wiosna w Pyrlandii czy Warsztaty z robienia czapek. Gościom oferujemy również organizację urodzin, spotkań firmowych, sesji zdjęciowych, wydarzeń tematycznych. Stworzyliśmy ponadto segment „Wirtualne Dzieje”, czyli korzystanie z VR okularów. To pionierski projekt przenoszący do momentów kształtowania się Polski. Za sprawą gogli VR, goście mogą stać się świadkami wydarzeń historycznych, które ukształtowały kraj.
– Muzeum odwiedzają głównie mieszkańcy Poznania czy osoby z całej Polski?
– Mamy bardzo szeroki katalog odwiedzających. To klienci indywidualni i grupy zorganizowane, najczęściej szkolne. Przyjeżdżają też klasy gastronomiczne, które potrzebują wzbogacić swoją wiedzę w pracy, ale też grupy przedszkolne, senioralne, koła gospodyń wiejskich itp. Co ciekawe, gościmy też dużo turystów z zagranicy. Obcokrajowcy często nie dowierzają, że używamy około 120 różnych określeń na pyry. (śmiech) To dla nich zaskakujące. Z reguły odwiedzają nas Brytyjczycy, ale też mieszkańcy krajów Ameryki Południowej i Bliskiego Wschodu. Np. turystom z Indii tłumaczyliśmy, jak przygotować pyry z gzikiem. Po jakimś czasie odezwała się do nas jedna Pani i tłumaczyła, że w swojej wariacji posiłku zaczęła dodawać curry i wychodzi jej smaczne danie. Jak mówiłem – edukacja na każdym poziomie.

Fot. Facebook/Poznańskie Muzeum Pyry
– Ilu klientów to goście indywidualni, a ilu przyjeżdża w ramach grup zorganizowanych?
– Uśredniając te dane, podejrzewam, że około 60 proc. gości to klienci grupowi, a 40 proc. to np. rodziny z dziećmi. Jeśli chodzi o konkretne miesiące, to najwięcej osób odwiedza nas od kwietnia do czerwca i od września do października. Na szczęście na brak turystów nie narzekamy. Zdarzają się dni, kiedy przychodzi do nas po kilkaset osób. Niektórzy wracają po jakimś czasie np. z przyjaciółmi i znajomymi.
– Ile kosztują bilety wstępu?
– Ceny biletów są zróżnicowane. Bilet normalny kosztuje 29 zł, ulgowy 28 zł, grupowy (od 10 osób) 26 zł, a rodzinny (od 3 osób) 26 zł. Co ważne, dzieci do lat 4 wchodzą do nas całkowicie bezpłatnie. Zwiedzanie trwa średnio 60 minut i przyjmujemy gości sześć dni w tygodniu od wtorku do niedzieli.

Fot. Facebook/Poznańskie Muzeum Pyry
– Turyści sugerują podczas wizyty, co można w obiekcie poprawić lub udoskonalić?
– Jasne, że tak. Czasami zdarzają się kreatywne pomysły, ponieważ przyjeżdżają do nas różne osoby, także związane zawodowo z edukacją. Kiedyś odwiedziła nas Pani, która zajmowała się naukowo pyrami. Przedstawiła ciekawe informacje dotyczące gleby dla tych roślin. To był duża wartość. Mówiąc ogólnie o reakcjach, to raczej spotykamy się z pozytywnym odbiorem, a wyobraźnia gości jest bardzo duża. Jest nam niezmiernie miło, gdy ktoś chce wejść w interakcję.
– Jak pod kątem finansowym wygląda prowadzenie takiego biznesu? Czynsz, rachunki za media czy pensje pracowników – co pochłania najwięcej środków?
– Kwestia opłat to trudny temat. Rachunki za prąd to wieczna niewiadoma, która ostatecznie zawsze działa na niekorzyść osób prowadzących działalność gospodarczą. W naszym kraju obserwujemy brak szacunku do przedsiębiorców. Mówię o tym pod kątem wydatków, ale też przepisów, biurokracji i wymogów. Jeśli chodzi o inne wyzwania, to na pewno niełatwo jest znaleźć dobrego pracownika. Osoby, które u nas zatrudniamy muszą lubić pracę, ale też cenić kontakt z gośćmi, czyli ludźmi w każdym wieku. Od dziecka, przez nastolatka, po osobę dorosłą i seniora. Muszą też lubić tematykę pyry i cechować się swobodą w rozmowie. Ze względu na to, że żyjemy w czasach, kiedy dzieci nieustannie przeglądają telefony, to naszym obowiązkiem jest ich zaciekawić. Do tego trzeba posiadać specjalne umiejętności, dlatego nie zawsze prosto jest znaleźć dobrego pracownika.

Fot. Facebook/Poznańskie Muzeum Pyry
– Gdzie zdobywacie Państwo wiedzę know-how, potrzebną do prowadzenia takiego miejsca?
– W Polsce istnieje wiele prywatnych muzeów, które odwiedzamy i wspieramy, jednocześnie czerpiąc inspiracje, niekiedy wymieniając wiedzę na temat biznesu. Jeśli chodzi o konkretne szkolenia, spotkania i kursy na temat prowadzenia tego typu miejsca, to one nie istnieją. Sami musimy wypracowywać modele działania, tworzyć warsztaty i dostosowywać je do potrzeb klienta.
– Jakie mają Państwo cele na przyszłość?
– Mogę ujawnić, że planujemy utworzyć zupełnie nowe miejsce dla turystów, opowiadające o czasach piastowskich. Mówimy o placówce o charakterze edukacyjnym, która będzie ukazywać dawne dzieje. Np. ma wyjaśniać kwestie uzbrojenia sprzed wieków, obyczajów ludzi, podejścia do kulinariów. Znajdzie się tam również element naukowy, w ciekawym wydaniu. W nowym miejscu pojawi się także pyra, jako część ekspozycji. O szczegółach nie będziemy jednak zbyt wiele mówić, natomiast wierzymy w ten projekt i mamy nadzieję, że rozwinie on skrzydła.
Rozmawiał Kamil Lech
CZYTAJ TAKŻE: [WYWIAD] Rozmowa z Leszkiem Macem, właścicielem miniaturowego świata MyMiniLand w Rzeszowie