[WYWIAD] Rozmowa z Konradem Pawlusem, właścicielem Bricks & Figs oraz Wheels & Heels w Krakowie

„Nasi goście mogą podziwiać 14 tysięcy figurek LEGO”

Fot. Materiały nadesłane (Konrad Pawlus)

– Bricks & Figs oraz Wheels & Heels – co to za miejsca?

– Trudno w krótki sposób odpowiedzieć na to pytanie, ale spróbujmy. Bricks & Figs to muzeum figurek i klocków LEGO znajdujące się przy ul. Henryka Dąbrowskiego 20 w Krakowie. Atrakcja zajmuje lokal o powierzchni 470 mkw. i funkcjonuje od kwietnia 2023 roku. W muzeum możemy pochwalić się pokaźną kolekcją 14 tys. figurek w tym ponad 700 zestawów. To duże liczby. Z kolei Wheels & Heels, czyli największa na świecie kolekcja lalek i resoraków, działa pod adresem Kupa 6 w Krakowie. To nieco młodsza atrakcja, którą otworzyliśmy w marcu br. Posiadamy wystawę m.in. ponad 10 tys. samochodzików i ponad 1000 lalek. To modele w skali 1:64.

Kto jest właścicielem obu atrakcji i skąd inspiracje na stworzenie takich miejsc?

– Obie kolekcje współtworzę z kolegą Wojciechem Tuptą. Jestem formalnym właścicielem lokali oraz kolekcji, natomiast biznes prowadzimy razem. Jeżeli chodzi o początki, to jeszcze w 2017 roku zacząłem zbierać figurki LEGO. Szeroko rozumiane „kolekcjonerstwo” od zawsze było moim hobby. W dzieciństwie zaczęło się od znaczków, później przeszedłem na zegarki kieszonkowe. Wreszcie padło na klocki LEGO. Kupiłem kilka sztuk i połknąłem bakcyla. To była odskocznia od ogromu pracy w prowadzeniu dużej firmy. Moje półki zapełniały się na tyle szybko, że w 2020 roku sięgnąłem po rekord Guinnessa właśnie za największą kolekcję minifigurek LEGO. Otrzymałem nawet formalne potwierdzenie osiągnięcia. Na kanwie tych głośnych wydarzeń w Internecie pojawiało się mnóstwo zapytań, czy można tę kolekcję gdzieś zobaczyć. Zainteresowanie rosło, podobnie jak same kolekcje, więc stwierdził, że otworzę muzeum. I tak to jakoś się potoczyło. Z kolei kolekcja Wheels & Heels powstała już jako bardziej przemyślana, świadoma decyzja. To również było hobby, które przerodziło się w atrakcję turystyczną.

Fot. Materiały nadesłane

– 700 zestawów LEGO to bardzo dużo. W jaki sposób wszedł Pan w ich posiadanie?

– Rzeczywiście około 14 tys. figurek to zaawansowany poziom kolekcjonerstwa. Dużą część kupiłem na eBay, a część na Allegro. Zanurzając się w ten świat, poznaje się coraz więcej osób z kontaktami, pasjami i ciekawymi poradami. Na początku przygody można kupić większe kolekcje. Liczące np. kilkadziesiąt figurek. Potem jest coraz trudniej, szczególnie jeżeli chodzi o egzemplarze mniej popularne i bardziej unikatowe. Trzeba uważać na duplikaty, podróbki itp. Z wykształcenia jestem informatykiem, więc posiadałem specjalne systemy do weryfikowania figurek. To na pewno ułatwiło mi pracę i decyzje zakupowe. Figurki nabywałem również na portalu zrzeszającym kilkadziesiąt tysięcy małych sklepików i handlarzy – kolekcjonerów. Moje przedmioty pochodzą z całego świata w tym również z Chin, Tajlandii czy USA.

– Domyślam się, że ceny niektórych egzemplarzy potrafią przyprawić o zawrót głowy…

– Zacznijmy po kolei. Najtańsza nowa figurka w zwykłym sklepie kosztuje 19 zł. Starsze figurki, które względnie prosto kupić w Internecie, bywają droższe i kosztują kilkaset złotych. Figurki znacznie rzadsze np. z serii „Gwiezdnych Wojen” mogą wiązać się z wydatkiem od tysiąca do kilku tysięcy złotych za sztukę. Osobna kategoria to egzemplarze pochodzące ze specjalnych konferencji, takich jak np. konferencja w San Diego. Takie figurki potrafią kosztować nawet 3 tys. dolarów. I ostatni poziom, czyli figurki niezwykle rzadkie, których np. powstało tylko 300 sztuk. Takie przedmioty mogą kosztować… 14-15 tys. dolarów za sztukę! To bardzo duże kwoty, nawet dla pasjonatów.

– Ile kosztowała najdroższa figurka w historii transakcji?

– Jeżeli dobrze pamiętam, to pułap cenowy wyniósł pomiędzy 50 a 80 tys. dolarów. Mowa o figurkach, które np. wykonane są w 59 proc. … ze złota! Musimy jednak pamiętać, że w większości przypadków, to przedmioty kolekcjonerskie, których nie można nabyć tak po prostu. Z dnia na dzień. Tak to nie działa. To wymaga poszukiwań, logistyki, finansów i rozmów. Ale podobnie jest np. z lalkami. W Wheels & Heels posiadamy lalkę Barbie, która obchodziła niedawno… 65. urodziny! To jeden z pierwszych egzemplarzy, który został wyprodukowany. Jej wartość też jest bardzo duża.

– Z tego, co wiadomo, Pan też posiada figurkę LEGO ze złota, a nawet figurkę LEGO, która podróżowała… w kosmosie?

– W 2001 roku marka LEGO podjęła współpracę z NASA, w efekcie czego Rakietą Saturn 5 wysłano na międzynarodową stację kosmiczną 300 figurek. Miała to być trochę promocja, a trochę próba przeprowadzenia badań. W efekcie figurki orbitowały wokół ziemi… pięć dni, by później za pomocą Wahadłowca Discovery NASA 10283 ściągnąć je na Ziemię. Następnie przedmioty zapakowano w antyramy i rozdano w konkursie. Takiej figurki obecnie raczej nie można kupić. Kolekcjonerzy, zamiast ją sprzedać woleliby… nie jeść. Z kolei figurka ze złota, którą także posiadam, ma w sobie 59 proc. tego metalu. Można ją złożyć i rozłożyć. To także figurka przygotowana na konkurs.

Fot. Materiały nadesłane

– Jak wygląda klasyczna wizyta w Bricks & Figs?

– Goście lubią podziwiać zestawy. U nas można oglądać wystawy indywidualnie, ale też w ramach grup zorganizowanych. Prowadzimy również specjalne warsztaty m.in. dla klas szkolnych, ale nie tylko. Ponadto organizujemy urodziny, dzieci mogą korzystać ze ścianki, na której układają klocki LEGO. Oprócz wystaw i zabawy posiadamy kawiarnię oraz sklep, który jest bardzo dobrze zaopatrzony w unikatowe zestawy i figurki. Warto go odwiedzić, by przywieźć do domu cenną pamiątkę.

– Goście chętnie odwiedzają też Wheels & Heels. Jakie lalki i resoraki możemy tam zobaczyć?

– Posiadamy cały szereg lalek – porcelanowych, szmacianych, nowszych, starszych, z poprzednich epok, z obecnych czasów. Do koloru do wyboru. Mamy dużo lalek kultowej firmy Mattel. To lalki Barbie, które odbiegają znacząco od obecnego wizerunku kolorowej lalki z kolorowego sklepu. Tak jak mówiłem wcześniej, w zasobach posiadamy też pierwszą wyprodukowaną lalkę, która liczy 65 lat. Niektóre egzemplarze ubrane są w stroje znanych projektantów. Goście znajdą u nas również lalki-emancypantki np. lalkę Diany Fossey, słynnej naukowczyni zajmującej się gorylami. Z kolei jeżeli chodzi o resoraki, to w gablotach posiadamy pojazdy marki Matchbox, Dinky czy Hot Wheels. To kultowi producenci.

– Kto jest Państwa głównym gościem? Rodziny z dziećmi, młodzież, studenci, osoby dorosłe?

– Przekrój gości jest ogromy. Odwiedza nas sporo dzieci z opiekunami, które kochają klocki LEGO, lalki czy samochodziki. Ich rodzice czy dziadkowe także w ramach ciekawości podziwiają wystawy. Studenci też przychodzą (głównie pasjonaci) oraz grupy szkolne, dla których np. odwiedziny Bricks & Figs to fajna odskocznia od klasycznej wycieczki na Wawel czy do Sukiennic. No i odrębna kategoria gości to prawdziwi zapaleńcy, miłośnicy lalek czy też klocków LEGO.

Jak wygląda u Państwa frekwencja i które miesiące przynoszą najwięcej gości?

– Działamy względnie niedługo, więc o konkretnych liczbach wolałbym nie mówić. W miesiącach letnich przychodziło do nas do kilkuset osób dziennie. Oczywiście w wakacje odnotowujemy najwięcej turystów i podobnie jest z feriami zimowymi. Zaobserwowałem też inny ciekawy trend. Mianowicie goście chętnie odwiedzają nas pod koniec niedzielnego popołudnia. Zakładam, że to osoby, które odhaczyły na swojej liście kilka flagowych punktów w Krakowie i szukają ciekawego miejsca, w luźnej formie, na podsumowanie dnia.

Fot. Materiały nadesłane

Ile kosztują bilety wstępu do obu miejsc?

– Ceny biletów zaczynają się już od 29 zł (ulgowy) i 39 zł (normalny). Posiadamy też bilety rodzinne w różnych kombinacjach. Nieco inny cennik obowiązuje grupy zorganizowane. Co ważne, u nas wejściówki można kupić stacjonarnie, ale i przez Internet.

– W jaki sposób Państwo zarabiacie?

– Sprzedaż biletów to podstawa. Jednak trzeba podkreślić, że to nie jest biznes, który pozwala na wiele. Pod kątem finansowym dobrze funkcjonuje w wakacje, ale ogólnie nie łatwo się z niego utrzymać. Nie dokładamy do działalności. Zarabiamy na utrzymanie pracowników czy leasing samochodu. Nie jest więc źle, ale zawsze może być lepiej. Osobiście zajmuje się IT i prowadzę inną działalność, więc zaangażowanie w obie atrakcje to dla mnie raczej forma hobbystyczna.

Fot. Materiały nadesłane

W centrach miast często jest problem z parkingiem. Jak ta kwestia wygląda u Państwa?

– W całym Krakowie jest kłopot z parkowaniem. Przy Bricks & Figs znajduje się publiczny parking, więc jest to jakieś ułatwienie. Z kolei Wheels & Heels zlokalizowany jest na Kazimierzu, gdzie nawet nie można specjalne wjechać samochodem. Na szczęście, gdy przyjeżdżają wycieczki autokarami to niedaleko obu obiektów mamy tzw. kiss & ride. Więc jakoś ta logistyka względnie dobrze przebiega.

– Jakie ma Pan plany na przyszłość i pomysły na rozwój obu atrakcji?

– Chcemy wrócić do ponownego pobicia rekordu Guinessa, czyli do oficjalnego uznana kolekcji za największą na świecie. Cały czas dokładamy figurki i eksponaty. Ponadto zamierzamy rozwinąć żagle i spopularyzować oba miejsca, jako przestrzeń dla społeczności lalkarskich i samochodowych. Testowo też pracujemy nad targami wymiany resoraków i małych samochodzików. W głowie rodzi się też szereg innych pomysłów. Mam nadzieję, że część z nich uda się zrealizować.

Rozmawiał Kamil Lech

***

LEGO to znak towarowy należący do Grupy LEGO. Firma Bricks & Figs nie jest powiązana z LEGO. LEGO nie uczestniczy w żaden sposób w działalności firmy, ani nie ponosi za tę działalność odpowiedzialności. 

CZYTAJ TAKŻE: [WYWIAD] Rozmowa z Urszulą Wróbel, Managerką Pigcasso Creative Paint House w Krakowie

Newsletter Parkmag

Więcej Marvela w Disneylandzie. Park zbuduje kolejne atrakcje
Podlaski bon turystyczny coraz bliżej. Region zyska na popularności?

MAPY POLSKICH PARKÓW

KATALOG FIRM

Tylko sprawdzone firmy

OGŁOSZENIA

Kup i sprzedaj atrakcje

Czytaj też…

Menu