Po raz 45. odbył się w Pradze festyn świętego Mateusza, którego tradycje sięgają 1595 r. Jest to największy zjazd wesołych miasteczek w Czeskiej republice.Tradycyjnie zjazd czeskich oraz holenderskich wystawców, którzy również bardzo licznie odwiedzają Matejską będzie trwał prawie 2 miesiące. W tym roku zaczął się 3 marca, a skończy 22 kwietnia. Po tym czasie większość ze 130 atrakcji rozjedzie się po całej europie na tzw. objazd.
Termin festynu jakoby inauguruje sezon karuzelniczy w europie Środkowej, stąd nie można się dziwić, że ściąga sporą liczbę topowych atrakcji z Czech i Europy Zachodniej. Organizatorem wystawy jest znany praski przedsiębiorca Vaclav Kočka, który sam na jarmarku wystawia kilka atrakcji w tym gastronomię i wielki młyn.
Matejska Pout odbywa się w dzielnicy Pragi Holešovice, w parku za Prumyslovym Palacem, czyli tam gdzie pod koniec kwietnia od lat ma swoje stałe miejsce wystawa automatów – Svet Zabavy.
Wstęp na teren całego jarmarku kosztuje 25 kc, czyli około 4zł i płaci go każdy bez względu na wiek. Oprócz tego trzeba płacić za każdą atrakcję osobno. Ceny kształtowały się w tym roku od około 30 do 50 kc, czyli niecałych 5 do 8zł. Licznie odwiedzający matejską goście, w wizytowany przez nas słoneczny weekend 17-18 marca, mogli także oprócz tradycyjnych atrakcji karuzelniczych odwiedzić wystawy: o ludzkiej anatomii, epokę lodowcową, akwarium czy morski świat.
W weekend bramy są otwarte od 10 rano do 10 wieczorem. W poniedziałek, po weekendzie ciężkiej pracy, karuzelnicy odpoczywają. Niektórzy byczą się w swoich przyczepach, a inni głównie holenderscy, wracają do swoich hoteli. Jak widać tęsknota za czterema nieruchomymi ścianami potrafi być większa i mniejsza.
Od wtorku do piątku karuzelnicy śpią dłużej, bo jarmark startuje dopiero o 14.
“Bolest i krev na matejskiej Pouti” pisał czeski brukowiec a’la “Fakt”, kiedy w niedzielę postanowiliśmy zacząć dzień od lektury miejscowej prasy. Okazało się, że kilka dni wcześniej na festynie doszło do wypadku. rozpadła się gondola jednej z atrakcji Break Dance – jak ustaliliśmy węgierskiej produkcji. Na szczęście obyło się bez ofiar. Większość atrakcji na matejskiej to jednak topowe czeskie lub zachodnioeuropejskie produkty. Pokazuje nam to jednak, jak ważny jest rozsądny wybór sprzętu – dlatego najwięksi i świadomi wystawcy nigdy nie zamienili by swoich 20-letnich dobrze utrzymanych atrakcji macka, Hussa czy KMG na produkty chińskich lub węgierskich producentów.
Atrakcje na tegorocznym jarmarku były doprawdy spore. wymienimy niektóre z nich. Dwa Boostery, w tym jeden Karela Dikovskiego, który jeździ także w Polsce oraz 50-metrowy, 16-osobowy holenderskiego wystawcy. Flume ride, zięcia Buwaldy, Remco Krieka, 50-metrowy Star Flyer, największa wersja Wilde Mausa, Petersburger Schillerbahn, zatrzęsienie autodromów czyli skuterni, wysyp holenderskich loterii, w tym strzelanie ptakami nawiązujące do popularnej na smartfony gry “Angry Birds”.
Jak powiedział nam jeden z holenderskich wystawców, który wystawia się już na Matejskiej od ponad 5 lat, dotychczas zazwyczaj dwa weekendy określiłby on jako bardzo dobre, cztery jako dobre oraz dwa jako bardzo złe. Oczywiście od tej reguły są odstępstwa, bo zdażają się lata z bardzo złą pogodą, ale generalnie ten rok to potwierdzał.
Pamiętajmy, że w Pradze generalnie przez cały rok panuje lepsza pogoda niż w Polsce, co jest też powodem organizacji tam tak dużego festynu o tak wczesnej porze roku, kiedy to w polskich górach często zalega jeszcze kilkumetrowa warstwa ciężkiego śniegu.
Polska wycieczka
Otóż niektórzy polscy wystawcy od kilku lat udowadniają, że pomimo wzajemnej rywalizacji o place, udaje im się kilka razy do roku zjednoczyć i wspólnie wybrać, nie tylko w objazd ze swoim wesołym miasteczkiem, ale także w luźną, niezobowiązującą wycieczkę. Przykładem tego był zorganizowany przez redakcję Interplaya w ubiegłym roku wyjazd na targi do Orlando. Teraz mieliśmy tego przykład w minibusie, którym udaliśmy się do Pragi. Niemal nowy Ford Transit, który powiózł nas za Olzę, wypełnił się do ostatniego miejsca. Na pokładzie znajdowali się Iza i Adam Maruszewscy – producenci kolejek i dmuchańców, firma Admar, Marek Zieliński – lunapark Krasnal, Zbigniew Trzebiński – lunapark Zdziś, Jacek Skrzypczyk – Ice n Go Polska, Katarzyna i Szymon Szafarczyk – lunapark Dinoland i autor tego artykułu Piotr Wiecha. Na miejscu dołączyła do nas rodzina Zamelków w składzie nestor rodu: Mieczysław Zamelek, Robert – lunapark Robland oraz dorastające pokolenie karuzelników – Amadeusz Zamelek.
Wspomniany Ford Transit został już na początku podróży ochrzczony mianem “wesołego autobusu”, co zresztą pasowało do niego jak ulał. Natomiast heroiczna postawa Jacka Skrzypczyka z Ice n Go, który w obydwie strony siedział za kółkiem Transita pozwoliła reszcie grupy skupić się na biznesowych rozmowach podczas podróży.
Wszyscy ze wspomnianych wystawców, zadeklarowali już wzięcie do sprzedaży w swoich lunaparkach pysznych lodowych deserów Ice n Go, co zapowiada nam wysyp tego produktu w tym roku nad Bałtykiem. Wystawcy śpieszcie się, żeby nie zabrakło dla Was tego zapowiadającego się na gastronomiczny hit lata produktu.
Do zakończenia Matejskiej pozostało jeszcze trochę czasu, czemu zatem nie wybrać się na weekend do Pragi?
Artykuł z Interplay 2/2012