„Zabawka to nie tylko przedmiot dziecięcy, to pamiątka skrywająca historię”

Fot. Materiały nadesłane (Maria Ozierańska)
– Zabawki rzeczywiście potrafią opowiadać historię?
– Oczywiście, że tak. Trzeba tylko wykazać się odpowiednią wyobraźnią i patrzeć na nie w umiejętny sposób. Ich wygląd i kształt to nie wszystko. Aby dobrze poznać zabawkę, należy dowiedzieć się m.in., skąd pochodzi, kiedy powstała, dla kogo ją wyprodukowano. Tego typu przedmiot faktycznie opowiada historię człowieka, do którego należał. Dodatkowo jeżeli posiadamy pewien punkt zaczepienia np. fotografie, opakowanie, listy, wspomnienia, to wówczas dysponujemy szerszym tłem do analizy zabawki. W obu muzeach — w Kudowie-Zdroju i Krynicy-Zdroju — posiadamy np. lalki, które trafiły do nas wraz z listami właścicieli. Często są to historie wyciskające łzy z oczu. Wrażliwość na takie pamiątki jest powszechna, ale czasami brakuje warunków do jej pielęgnowania.
– Skąd pomysł na stworzenie pierwszego Muzeum Zabawek?
– Mówiąc najprościej i najkrócej – wszystko wzięło się z zainteresowań. W moim domu rodzinnym zabawki były od zawsze i w zasadzie nikt ich nie wyrzucał. Mieliśmy olbrzymi szacunek nie tylko do ich materialnej strony, ale i sentymentalnej. Np. posiadaliśmy zabawkę, która należała do mojego pradziadka. Przyjechała ze Lwowa, czyli wiązała się z nią pewna historia. Przedmiot miał dla nas duże znaczenie. Wiele lat później, gdy już otworzyłam prywatne muzeum, długo nie wystawiałam go jako eksponatu. Czułam opór przed tym, aby część intymnej, rodzinnej historii, prezentować na forum gości. To jest właśnie miłość do zabawek i takie wartości chcemy przekazywać w naszych obu muzeach.

Fot. Materiały nadesłane
– Jak wyglądały pierwsze lata działalności?
– Najpierw otworzyliśmy muzeum w Kudowie-Zdroju. W 2002 roku pierwszą siedzibą był Dom Wczasowy „Bajka” przy ul. Zdrojowej. W tym miejscu dysponowaliśmy względnie małą powierzchnią, bo liczącą około 100 mkw. Budynek był piękny, ale wraz z biegiem lat zaczął popadać w ruinę. Zawsze sobie powtarzałam, że gdybym wygrała w Lotto, to odremontowałbym to miejsce. (śmiech) Niestety ostatecznie ten obiekt sprzedano, a my przenieśliśmy się do innego lokalu. Tam nie było źle, ale w pewnym momencie… zalało nam muzeum! Powstały duże straty finansowe i z mężem Mirosławem, w obliczu rozpaczy, poważnie myśleliśmy o zamknięciu atrakcji turystycznej. Na szczęście w lokalnych mediach zrobił się szum. O naszej sytuacji zaczęły pisać gazety i pojawili się ludzie dobrej woli na czele z ówczesny burmistrzem Kudowy-Zdroju Czesławem Kręcichwostem. Pamiętam, jak powiedział do mnie — Maryla nie płacz, coś wymyślimy. Szybko też odezwał się właściciel Zamku Książ w Wałbrzychu i inni zainteresowani. Rąk do pomocy nie brakowało.
– Wsparcie okazało się kluczowe…
– O tak! Ostatecznie w 2006 roku otrzymaliśmy kolejny lokal pod wynajem i tam zakotwiczyliśmy na stałe. Z upływem czasu wykupiliśmy nieruchomość i parking. Otrzymaliśmy stosowne dokumenty potwierdzające, że zostaliśmy pierwszym w Polsce prywatnym muzeum! To było coś. I jakoś zaczęliśmy rozwijać skrzydła. Drugie muzeum powstało w 2010 roku w Krynicy-Zdroju przy ul. Pułaskiego 34 i to swego rodzaju filia macierzystej placówki. Obecnie oba punkty otwarte są przez cały rok i w ten o to sposób od niespełna 25 lat dbamy o dziedzictwo kulturowe, jakim są zabawki.

Fot. Materiały nadesłane
– Jakie atrakcje i kolekcje zobaczymy w muzeach?
– W Kudowie-Zdroju czeka na gości ponad 5500 eksponatów – dawnych zabawek i przedmiotów związanych z dzieciństwem. To około 400 mkw. powierzchni do zwiedzania, na której rozlokowaliśmy zabawki z pięciu kontynentów. Kolekcjonujemy egzemplarze liczące setki lat aż po te wyprodukowane w latach 90. ubiegłego wieku! Osobiście uwielbiam zabawki z XIX wieku i początku XX. Gdyby nie fakt, że goście oczekują różnych eksponatów, to najchętniej w muzeum kolekcjonowałbym wyłącznie takie przedmioty. (śmiech) W Kudowie-Zdroju prezentujemy zabawki tematyczne, ale nie tylko. To przedmioty z drewna, ale i plastiku. Z okresu komunizmu oraz dwudziestolecia międzywojennego. Zabawki sudeckie, klocki LEGO, lalki, resoraki. Mamy też wystawę komputerów i gier wideo. Już 15 lat temu powstała ekspozycja z Commodere, Amigą czy Pegasusem. To „konik” młodszych pokoleń. Z kolei w Krynicy-Zdroju jest trochę inaczej. Goście znajdą tam zabawki optyczne, maszyny parowe, kolejki, makiety w skali H0, dworce kolejowe i lokomotywy. Przedmioty optyczne to temat wiążący się z dorosłością. To teatrzyki, szopki bożonarodzeniowe, latarnie magiczne, projektory. Przepiękne rzeczy. Nasze muzeum obrało za cel odczarowanie pewnego mitu. Otóż zabawka nie jest rzeczą dziecięcą. Może być, ale nie musi. Słowo „zabawka” używane jest od XIX wieku i w przeszłości wiązało się z upominkiem, ozdobą. Nawet Napoleon dostał w prezencie ów zabawkę – srebrną lokomotywę na wyspie św. Heleny.
– Ile lat liczą najstarsze eksponaty w muzeach?
– W zbiorach posiadamy zabawki nawet z czasów… starożytnych! To np. gliniany ptaszek-gwizdek. Przedmiot jest powszechnie znany od około 4 tys. lat. Co ciekawe, to zabawka do dziś aktualna i cały czas produkowana. Mamy też skarbonkę-świnkę pochodzącą z XVIII wieku czy grzechotki, które powstały w starożytnej Grecji. Goście znajdą u nas sporo takich „białych kruków”. Niestety nie budzą one dużego zainteresowania przeciętnego odbiorcy. Ludzie dopytują o rzeczy najstarsze, a gdy je widzą, to bywają rozczarowani. Dopiero gdy podczas rozmowy wyjaśniamy ich genezę i przedstawiamy szerszy kontekst, wówczas pojawia się zaciekawienie i respekt do przedmiotu.

Fot. Materiały nadesłane
– W jaki sposób wchodzicie Państwo w posiadanie zabawek?
– Obecnie praktycznie nie dysponujemy w zbiorach wypożyczonymi zabawkami. Wszystkie eksponaty są naszą własnością. Kupujemy je, wyszukując m.in. na stronach internetowych, dowiadując się o okazach pocztą pantoflową. Oczywiście zdarzają się pojedyncze sytuacje, że otrzymujemy przedmioty od darczyńców, jednak w przeważającej mierze, to sami inwestujemy w kolekcje.
– Ile może kosztować najdroższa zabawka?
– Zabawka jest tyle warta, ile ktoś za nią zapłaci. Często bywa bezcenna. Powiem szczerze, że nie przepadam za podejściem, kiedy ktoś chwali się, ile kosztuje dany eksponat czy przedmiot. To nie są rzeczy, które można w wymierny sposób wycenić. Przecież liczy się wartość niematerialna, czyli wartość sentymentalna! A to jest niemierzalne. Dlatego nie chcę też, aby ludzie patrzyli na nasze muzeum w kategoriach kolekcjonerskich, oceniali je przez pryzmat wartości finansowej. Chodzi nam o to, aby osoba odwiedzająca jeden z punktów odkryła prawdziwe piękno zabawki. Dowiedziała się o niej jak najwięcej, poznała jej historię, technikę tworzenia itp. Niektórzy goście przechwalają się, że posiadają w domach niezwykłe lalki. Później okazuje się, że to np. chińskie produkty niewiele warte. Dlatego, jeśli chodzi o wartość finansową, to lepiej nie za dużo o niej mówić.

Fot. Materiały nadesłane
– Kto odwiedza muzea? Rodziny z dziećmi czy wycieczki szkolne? Goście lokalni czy z całej Polski?
– Trudno jednoznacznie odpowiedzieć na to pytanie. Oba muzea znajdują się w miastach uzdrowiskowych, w związku z czym ludzie przyjeżdżają z różnych stron regionu i Polski. Z północy kraju, jak i południa. Kiedyś odwiedzały nas głównie rodziny z dziećmi i osoby starsze, lecz teraz się to trochę zmieniło. Pojawiają się grupy zorganizowane, inni klienci indywidualni. Niestety wiele osób uważa, że jesteśmy muzeum stricte dla dzieci. To błędne myślenie. Na zachodzie Europy społeczeństwo ma inne podejście do tego typu placówek. To przestrzeń dla wszystkich – placówka edukacyjna, ale i rozrywkowa, dla małych i dużych. Próbujemy o tym cały czas mówić.
– Jakie oferują Państwo warsztaty edukacyjne?
– W Kudowie-Zdroju warsztaty prowadzimy dopiero od kilku lat. Obecnie nasi goście mają do wyboru „Warsztaty zabawki drewnianej”, gdzie konstruują ruchomy model z drewnianych elementów, ozdabiają go i wprawiają w ruch. To godzinne spotkanie. Mamy też warsztat pod nazwą „Wata cukrowa”, gdzie dzieci samodzielnie wykonują słodkość oraz sezonowe zajęcia „Zwiedzanie Muzeum z Elfem”, które również polega na własnoręcznym wykonaniu drewnianej zabawki w aranżacji świątecznej. Ceny warsztatów są zróżnicowane, ale uśredniając to około 25 zł od osoby.

Fot. Materiały nadesłane
– Z jakimi trudnościami dnia codziennego trzeba sobie radzić, prowadząc prywatne muzeum, które funkcjonuje na innych zasadach niż muzeum publiczne?
– Na wszystko trzeba sobie zapracować. Mowa o dopilnowaniu całej logistyki organizacyjnej miejsca, pozyskaniu turystów, dopięciu finansów, zarządzaniu kadrą pracowniczą, zadbaniu o budynek i ekspozycje. Do tego dochodzi kwestia nowych inwestycji, wyszukiwania kolejnych zabawek itp. Trudnością na pewno są wszelkie płatności. W prywatnym muzeum trzeba samemu regulować opłaty i podatki.
– Skąd więc brać wpływy i środki finansowe?
– Podstawowy aspekt to sprzedaż biletów. To główne źródło dochodu. Do tego dochodzi wsparcie od darczyńców oraz sprzedaż pamiątek. W związku z pandemią Covid-19 otrzymaliśmy zewnętrzne wsparcie finansowe. Tylko raz. Chciałbym jeszcze uzyskać zewnętrzne środki, ale na ten moment nie udało się tego zrobić. Liczę na to, że otrzymam grant np. na przebudowę muzeum. W Krynicy-Zdroju będziemy dokładać panele fotowoltaiczne i dobrze byłoby zrealizować podobne rozwiązanie w Kudowie-Zdroju. Na to potrzebne są jednak fundusze. Zobaczymy, czy uda się je zdobyć.

Fot. Materiały nadesłane
– Jakie mają Państwo plany na rozwój obu muzeów?
– Podstawowa sprawa to przyciągnięcie jak najwięcej odwiedzających. Do tego ważną kwestią jest dalsze budowanie pozytywnego wizerunku muzeów oraz możliwość edukowania o zabawkach. Chciałbym nauczyć ludzi patrzenie na te przedmioty w sposób bardziej refleksyjny, tak aby mogli oni dostrzec w nich coś więcej. Zabawki naprawdę mają moc i opowiadają historię. Chcemy o tym cały czas mówić, dlatego cały czas idziemy do przodu.
Rozmawiał Kamil Lech
CZYTAJ TAKŻE: Rozmowa z Janem Szagdajem, CEO Lumina Parku