„Najchętniej odwiedzają nas dzieci”
– Laserowy paintball – co to takiego?
– Mówimy o sporcie zespołowym, gdzie gracze konkurują ze sobą w dwóch zespołach. Rozrywka pochodzi ze Stanów Zjednoczonych. Wywodzi się ze szkoleń amerykańskich jednostek wojskowych. Był to element treningu, który następnie został przełożony na zabawę, a w efekcie na koncept biznesowy. Z czasem rozwiązanie przyszło do Europy i Polski. Nasza firma istnieje w Poznaniu od 2013 roku. Gdy zaczynaliśmy działać na rodzimym rynku, to Laser Tag nie był popularną formą rozrywki. Ponad 10 lat temu nasza arena była drugim tego typu miejscem w Poznaniu. Dziś jest ich pięć.
– Na czym polega rozrywka?
– Zamiast kulek, jak w przypadku klasycznego paintballa, mamy fale podczerwieni emitowane z karabinu. Wychwytywane są one przez specjalne czujniki na opaskach noszonych przez graczy. Tutaj nie ma mowy o żadnym bólu czy ubrudzeniu ubrań farbą. Posiadamy dwa podstawowe modele broni dla nowych graczy (karabin AK12 i MP9) oraz tzw. bronie specjalne dla doświadczonych graczy. Są to karabiny na bazie replik ASG takie jak: M4, P90, HK 416 itd. Przeciwnika można trafić nawet z 200 metrów odległości!
– Gdzie odbywają się rozgrywki?
– Na terenie XIX-wiecznego poznańskiego Fortu Va, a dokładnie w jego podziemiach oraz na świeżym powietrzu. Mamy dwie areny do wyboru. Pierwszy teren do gry znajduje się w podziemnych korytarzach. Tam na powierzchni 200 mkw. mamy przygotowany poligon w stylu militarnym. Gra jest bardzo dynamiczna! Teren na zewnątrz liczy ponad 4000 mkw. i jest przeznaczony głównie dla starszych graczy. Znajdziemy na nim roślinność leśną, krzewy, wały obronne, okop czy wybudowane wieże strzelnicze. Duża przestrzeń sprawia, że w tym przypadku można potrenować bardziej strategiczne podejście do gry.
– Ile osób może wziąć udział w rozgrywce?
– Na wewnętrznej arenie udział może wziąć jednocześnie maksymalnie 16 osób, a na zewnątrz do 40 osób. Gry w środku odbywają się też w formie turniejowej do 4 drużyn (32 osoby).
– Kto jest Pana głównym klientem?
– Targetujemy się dość szeroko. Odwiedzają nas przede wszystkim dzieci na imprezach urodzinowych czy młodzież w ramach wycieczek szkolnych oraz półkolonii. Do tego istotny jest klient korporacyjny np. w ramach wyjścia integracyjnego. Później wymieniłbym wieczory kawalerskie i panieńskie oraz osoby, które określiłbym jako klienta indywidualnego.
– Rodzice nie mają problemu, z tym że dzieci trzymają broń w ręku i strzelają do innych osób?
– Każdy, kto odwiedza nas, doskonale wie, gdzie przyjeżdża i z jakim rodzajem rozrywki ma do czynienia. Zdarzają się rodzice, którzy rzeczywiście mówią, że niezbyt odpowiada im taka forma spędzania wolnego czasu. Na miejscu okazuje się jednak, że wcale nie jest tak źle, że gra jest całkowicie bezpieczna, gwarantuje nieco wysiłku fizycznego i ma walory edukacyjne. Dzieci są zadowolone, a sami rodzice również inaczej patrzą na nasz Laser Tag. Pamiętajmy, że rozgrywka prowadzona jest pod okiem instruktora, wcześniej odbywa się szkolenie, omawiane są zasady bezpieczeństwa itp. Zachowujemy maksymalny profesjonalizm.
– Ilu gości rocznie odwiedza Laser Tag?
– Nie podam konkretnej liczby, ale poza mniej intensywnymi miesiącami kalendarz mamy zapełniony od rana do wieczora, od poniedziałku do niedzieli. Dla wyobrażenia skali powiem, że dziennie odwiedza nas około 100 osób.
– Ile lat miał najstarszy uczestnik zabawy?
– Zdarzyła nam się gra z okazji 70. urodzin. (śmiech) Oznacza to, że goście mogli być nawet starsi.
– Czy obiekt odwiedzają osoby będące zawodowcami? Wojskowi, komandosi, policjanci?
– Tak. Gościliśmy już policjantów czy żołnierzy WOT-u. Z uśmiechem powiem jednak, że gdy raz przyjechali do nas żołnierze WOT-u i nasz instruktor wszedł na chwilę na pole gry, to szybko musiał z niego zejść, by dać trochę pograć gościom. (śmiech). Mówię o tym z przymrużeniem oka, ponieważ żołnierze są szkoleni nie pod grę Laser Tag, a pod profesjonalną służbę. Tu jest inna dynamika, inne okoliczności.
– Czy po wybuchu wojny na Ukrainie, ale też krążących informacjach o powołaniach cywilów do polskiego wojska zauważył Pan, że więcej osób wykazuje zainteresowanie laserowym paintballem?
– Na początku wybuchu wojny obserwowaliśmy sytuację, podczas której wiele osób odwoływało swoje rezerwacje. Ludzie nie chcieli „strzelać” w obliczu tego, co zaczęło się dziać za naszą wschodnią granicą. Po jakimś czasie wydarzenia przestały szokować. Jednak zaczęto sobie zdawać sprawę z tego, że dobrze posiadać podstawowe obycie z bronią, nawet tą do laserowego paintballa. Obecnie obserwujemy przyrosty wycieczek szkolnych, które przyjazd do nas traktują nie tylko jako rozrywkę, ale i edukację.
– Ile kosztują bilety wstępu? Klienci nie narzekają na ceny?
– Najpopularniejsza stawka za bilet wynosi około 55 zł. Niedawno podnieśliśmy ceny, ale raczej symbolicznie: o 4-5 zł na bilecie.
– Organizuje Pan gry wyjazdowe w ramach lekcji WF-u. To efektywny model biznesowy?
– Organizujemy wyjazdy głównie w sezonie letnim. To dla nas dodatkowy przychód. Posiadamy dużo sprzętu, więc możemy sobie pozwolić na takie rozwiązanie. Jeździmy na różne eventy, najczęściej lokalne np. Poznań Game Arena. W tym roku po raz pierwszy odwiedziliśmy także Racibórz podczas Festiwalu Gamingowego na Zamku Piastowskim.
– W jaki sposób Laser Tag Poznań zarabia?
– Główne źródło dochodu stanowią sprzedane bilety. Do tego dochodzi sprzedaż sprzętu do gry i wspomniane wcześniej wyjazdy w plener.
– Co stanowi największy wydatek finansowy w prowadzeniu tego typu atrakcji?
– Pensje pracowników. Jak w każdej tego typu działalności.
– A największa trudność w prowadzeniu biznesu?
– Czynnik ludzki, czyli m.in. znalezienie odpowiednich osób do pracy, ustalanie harmonogramów, sytuacje awaryjne, gdy nie ma osoby do obsługi gry. Tematy kadrowe zawsze przysparzają najwięcej logistyki.
– Warunki pogodowe wpływają na biznes?
– Nie. Deszczowa pogoda nie stanowi przeszkody. Ogólnie jesteśmy otwarci całorocznie, także w zimie.
– Klasyczny paintball to dla Pana konkurencja?
– Raczej nie. To inna specyfika rozrywki. Co więcej, nawet inne laserowe paintballe w Poznaniu nie wpłynęły negatywnie na nasz ruch. W dużych miasta istnieje spore zapotrzebowanie na tego typu atrakcje. Dlatego nie oglądamy się na nikogo i patrzymy do przodu z myślą o ciągłym rozwoju.
Rozmawiał Kamil Lech