Dziesięciolatka zaczyna swoją pierwszą w życiu wspinaczkę. Jej pierwsze kroki są niepewne, ale z każdą chwilą coraz sprawniej znajduje i łapie za kolejne chwyty. Pnie się coraz wyżej. Po chwili rozgląda się i widzi, że pod jej nogami rozciąga się stumetrowa przepaść. Przerażające? Nie, emocjonujące. Wszystko dzieje się w parku rozrywki i jest immersyjnym, wspinaczkowym doświadczeniem w VR. To wszystko będzie możliwe już niedługo dzięki atrakcji, którą zbudował polski startup.

Fot. Parkmag
Firma Reclimb tworzy interaktywne ścianki wspinaczkowe przeznaczone zarówno dla profesjonalistów, jak i dla fanów zabawy i unikalnych przeżyć. Na Arenie Wspinaczkowej Makak w Warszawie oglądaliśmy rozrywkową ściankę Skywall.
Chwilę po włączeniu ścianka pokrywa się kolorowymi wizualizacjami, wysuwają się z niej chwyty i można już zacząć wspinaczkę do góry. Ośmiometrowy Skywall wygląda jak element scenografii żywcem wyjęty z pikselowej gry wideo. Tego wrażenia dopełnia czerwona gałka joysticka przy ekranie wyboru gry. Może to praktyczne rozwiązanie, a może poczucie humoru projektanta i mrugnięcie okiem do fanów rozrywki na automatach. Bo choć joystick wygląda oldschoolowo, to wnętrze sprzętu naszpikowane jest nowoczesną technologią.

Fot. Parkmag.pl
Docelowo Skywall ma dawać dzieciom taką samą radość jak gaming na konsolach lub na ekranach smartfonów. Z jedną ważną różnicą: inwestorzy, wśród których jest mistrzyni wspinaczki Aleksandra Mirosław, postawili przed sobą ważną misję.
Rozmawiamy z Marcinem Pery – właścicielem firmy Reclimb i autorem pomysłu na pierwsze na świecie interaktywne ścianki wspinaczkowe.
Łukasz Jadaś: Stoimy przed stworzoną przez ciebie interaktywną ścianką wspinaczkową, ale zacznijmy od innego wątku w twojej karierze. Jesteś prezesem Gemiusa, firmy badawczo-technologicznej. Niedawno wydaliście raport, który ujawnia skalę problemu uzależnienia dzieci od ekranów i serwisów społecznościowych. Jest aż tak źle?
Marcin Pery: Patrząc na wyniki raportu Gemiusa i innych badań, jestem trochę przerażony. To jest sytuacja, gdzie tak naprawdę człowiek może załamać ręce, bo te wyniki są fatalne.
Dzieciaki w Polsce spędzają średnio 4,5 godziny dziennie w serwisach społecznościowych. Przeważa jeden najbardziej angażujący, czyli TikTok. Mówimy o średnim czasie używania. To znaczy, że część dzieci nie korzysta z nich w ogóle, ale inne mogą spędzać tam nawet 9 godzin dziennie.
Na pierwszy od oka wydaje się, że to niemożliwe. Sprawdźmy jednak, ile czasu my, dorośli, używamy naszych smartfonów. Okaże się, że sami nie jesteśmy lepsi. Oczywiście możemy tłumaczyć się, że używamy ich do pracy. Pamiętajmy jednak, że my jesteśmy dorośli, w związku z tym mamy większą świadomość tego, co robimy, i jakie to przynosi skutki.
Skutki zarówno dla zdrowia psychicznego, jak i fizycznego.
Raport Gemiusa to jedno, ale są jeszcze badania, które wskazują na to, jak w Polsce jest uprawiany sport i jak wiele ruchu mają dzieci w Polsce.
Raport przygotowany przez AWF wskazywał np., że 94 proc. badanych dzieci ma niewystarczający poziom kompetencji ruchowej. Jesteśmy pod tym względem na szarym końcu w Europie. Nie mówimy tu nawet o dyscyplinach sportowych, ale o jakiejkolwiek aktywności w ogóle.
Problemem jest więc nie tylko to, że dzieciaki są uzależnione od cyfrowego świata, ale także to, że bardzo mało się ruszają – podkreśla Marcin Pery.
Jedno wynika z drugiego?
Uważam, że to jest nasza wina: dorosłych i rodziców. Nasze pokolenie zlekceważyło ten problem, kiedy świat cyfrowy powstawał. Ja w dzieciństwie całe dnie spędzałem na trzepaku lub „grając w gałę”. Nie zauważyłem więc zbliżającego się nieuchronnie dużego problemu, bo dla mnie ten dzisiejszy świat uzależnienia cyfrowego jeszcze nie istniał.
Teraz najgorsze jest to, że z raportów takich jak Gemiusa wynika, że chociaż dzieciaki używają smartfonów również w szkole, to szczyt ich używania zaczyna się jednak po 14:00, kiedy lekcje się kończą i dzieci wracają już do domów. Wtedy nie są już pod opieką szkoły, a pod opieką rodziców i wtedy spędzają wolny czas zgarbieni przy smartfonach, rozmawiają na forach, oglądają filmy na TikToku. Tak więc takie pomysły, jak ewentualne zabronienie używania smartfonów w szkole nie zlikwiduje problemu. Może go zmniejszy, ale nie znacząco. Trzeba sobie uświadomić, że to nie jest głównie problem szkoły, to jest głównie problem rodziny i rodziców.
To po części efekt prostej taktyki, którą stosowało wielu rodziców. Traktowaliśmy smartfon jako zabawkę, by dziecko na chwilę się czymś zajęło. Sam wielokrotnie popełniałem błąd, który polegał na tym, że swoim małym dzieciom dawałem smartfon, żeby oglądały bajki.
Zacząłem od pytania o dzieci oraz o ich zdrowie fizyczne i psychiczne, bo to temat, który często poruszasz mówiąc o ściankach Reclimb.
Dzisiaj dzieciaki potrzebują nowych wyzwań, żeby chciały się ruszać. Nie jest tak, że – jak za moich czasów – wystarczyło pokazać nam trzepak na podwórku albo rzucić piłkę na osiedlowe „boisko” gdzieś między śmietnikiem a ulicą. Wtedy można było tak grać i bawić się cały dzień, ale dzisiaj – już nie.
Dzisiaj jest tak, że dzieci są przywiązane do elektronicznych urządzeń i do ekranów, które otaczają nas z każdej strony. Dla nich to jest naturalny świat. Bardzo atrakcyjny, bo tam się cały czas coś dzieje, jest dynamicznie, kolorowo, żywo. Mówię o tym często, bo my robimy taką maszynę i takie urządzenie, które jest atrakcyjne dla dzieciaków, a jednocześnie zachęca do odłożenia smartfona.

Fot. Parkmag.pl
Ścianka rzeczywiście przypomina scenerię z Minecrafta przeniesioną do realnego świata.
Chodzi trochę to, żeby dzieciaki – widząc interaktywną ściankę wspinaczkową – pomyślały o niej tak, jak myślą o grze wideo: ja chcę w to zagrać, chcę się powspinać, chcę pobić kolejny rekord. Z tym że ścianka Reclimb angażuje nie tylko umysł, ale i ciało.
To jest pozytywne wykorzystanie naturalnych dziecięcych emocji i potrzeb w świecie zdominowanym przez elektroniczne urządzenia. Ścianka jest angażująca tak mocno, jak kolorowe serwisy społecznościowe czy gry, ale efektem zaangażowania nie jest siedzenie przed kolejnym ekranem. W przypadku ścianki to zaangażowanie wiąże się z ruchem.
Dzieciaki chcą na nią wejść, by poprawić swoje osiągnięcia. I chcą być jak Ola Mirosław na igrzyskach olimpijskich: wejść jak najszybciej i zbić ten czerwony przycisk.
Do Aleksandry Mirosław jeszcze wrócimy, ale opowiedz najpierw, skąd się wzięły Twoje ścianki.
Pomysł powstał w 2021 roku podczas treningu, kiedy spojrzałem na ścianę wspinaczkową. Pomyślałem, że niektóre uchwyty możnaby przesunąć trochę w lewo, inne trochę w prawo. I zadałem sobie pytanie: co by było, gdyby całą drogę wspinaczki można było sobie ułożyć w dowolny sposób?
Na statycznych ściankach chwyt jest tam, gdzie jest. OK – to jest urok ścianek i wspinaczki, ale też na pewnym etapie jest to też przeszkoda w treningu. A co by było, gdybym przyszedł ze smartfonem, narysował swoją drogę wspinaczkową, a cała ściana sama dostosowała się do moich potrzeb? Przyznaję: w pierwszej chwili nie wierzyłem, że czegoś takiego jeszcze nie ma.
Zacząłem szukać i uświadomiłem sobie, że rzeczywiście – czegoś takiego jeszcze nie ma. Nie ma ani patentów, ani fizycznie działających urządzeń. Po prostu nie ma.
Były ścianki, na których podświetlały się chwyty, albo rozwiązania, w których projektory rzucały rozmaite wizualizacje na ściankę. I to tyle. Wtedy powiedziałem sobie: sprawdźmy, czy to, o czym myślę, jest w ogóle możliwe do zrobienia. Zacząłem na początku sam rysować projekty. A po jakimś czasie opatentowałem to rozwiązanie.
Z czasem nasze ścianki zaczęły się rozwijać. Powstał wstępny proof of concept. I wtedy był kolejny przełomowy moment. Nagle olśniło mnie, że ja cały czas podchodziłem do tego projektu tylko jako wspinacz, który ma dostać lepsze narzędzie do treningu. Tymczasem jest wiele osób, które mogłyby korzystać z niego dla zabawy i rekreacji.
Dla takich osób, głównie dzieci, nie ma znaczenia, czy te chwyty na ściance są – jak mówią wspinacze – krawądkami czy oblakami. Te osoby cieszą się, że weszły na górę, że pokonały kolejny poziom gry. W ten sposób powstała “rozrywkowa” Skywall, pierwsza na świecie interaktywna ścianka wspinaczkowa, na której automatycznie można rekonfigurować dowolne drogi wspinaczkowe.
Wyświetl ten post na Instagramie
Jak dużo czasu minęło od pomysłu do pierwszej wspinaczki na ściance Reclimb?
Pamiętam, że z naszymi koleżankami i kolegami z firmym zaplanowaliśmy, że ściankę uruchomimy na Arenie Wspinaczkowej Makak w Warszawie dokładnie 20 grudnia 2024 roku. I po dwóch latach okazało się, że naszą ściankę na Makaku postawiliśmy… 20 grudnia 2024 roku.
Powiem tak: w swojej karierze zawodowej prowadziłem dużo rozmaitych projektów. Dużych, małych, średnich, bardziej i mniej technologicznych. Nigdy mi się nie zdarzyło, żeby w dwuletniej perspektywie zaplanować coś tak precyzyjnie. Tym bardziej, że był to projekt badawczo-rozwojowy, w którym tak naprawdę musieliśmy wymyślić pewne rzeczy zupełnie od zera.
Teraz ktoś może powiedzieć: dobra, trzeba było tylko zaprojektować takie klocki, mechanizmy wysuwania, wsuwania, blokowania, dotykania i tak dalej. Prosta rzecz, prawda? No tak, prosta rzecz. Tylko w 2021 roku to wszystko było tylko w mojej głowie, a dzisiaj mamy już ścianki gotowe na sprzedaż. Mówimy o stalowej konstrukcji mechanicznej, mechatronicznej, elektronicznej, którą trzeba było najpierw wymyślić, potem zaprojektować, a na końcu fizycznie zrobić. Popatrzmy na ścianę – jest tam prawie 500 drobnych komórek, z których każda się porusza. To jest naprawdę zaawansowana maszyna.
Łatwiej jest zrobić projekt software’owy niż projekt, który można potem dotknąć. Spójrzmy, ile jest funduszy venture capital, które inwestują w hardware. Mało, bo to są – delikatnie mówiąc – trudne rzeczy.

Fot. Parkmag.pl
Szybko udało się dojść od pomysłu do ścianki, w pobliżu której stoimy, i do której ustawiają się kolejki dzieciaków. Ale to nie jedyny przełom. Niedawno w historii Reclimb pojawiła się Aleksandra Mirosław. Jak to się stało?
Od długiego czasu śledziłem losy Oli Mirosław. Na Makaka zawsze szybko dochodziły informacje o tym, jak bije kolejne rekordy. Dla osób wspinających się amatorsko czy półprofesjonalnie jej wyczyny to jest rzecz niewiarygodna. Te wyniki są po prostu nieosiągalne. Ona wbiega na samą górę mniej więcej w 6 sekund. W 6 sekund nie pokonałbym takiego dystansu na czworaka po poziomym terenie.
Gdy Ola Mirosław zdobyła złoty medal na ostatnich igrzyskach olimpijskich, udzieliła wywiadu portalowi Sport.pl, w którym podkreśliła, że wspinaczka to sport świetny już dla przedszkolaków.
“Wiem, że jesteśmy w takiej sytuacji, że każda akcja aktywizująca dzieciaki i młodzież ma wielki sens. Trzeba uświadamiać, jak pozytywny wpływ na nasze życie ma ruch. Słyszę, że dzieciaki ruszają się coraz mniej, wiem, że po pandemii problem bardzo narósł, że w niej dzieciaki się bardzo przyzwyczaiły do siedzącego trybu życia, do spędzania czasu przed komputerem. Co możemy zrobić? Trzeba im pokazać różnorodność sportu, piękno różnych dyscyplin i to, że naprawdę fajnie jest się ruszać, że to zabawa, świetne spędzanie czasu, poznawanie nowych znajomych i nauczenie się czegoś. Może czegoś, co kiedyś stanie się naszym zawodem, pasją” – mówiła Aleksandra Mirosław w rozmowie z redakcją Sport.pl.
W wywiadzie tym padły też słowa, że ścianki wspinaczkowe mogłyby powstawać przy orlikach. I dokładnie w tym momencie zrozumiałem, że to jest dokładnie ta sama idea. W Reclimb tworzymy coś dla dzieciaków z taką samą myślą: żeby był to dla nich wstęp do wspinaczki. Bo też ja wierzę w to, że jeżeli jakiś szkrab zacznie się wspinać po tej ściance i zobaczy, że to jest fajne, to potem na pewno spróbuje również innej wspinaczki.
Przeczytałem ten wywiad, zrozumiałem, że to jest to. Skontaktowałem się z Olą. Przedstawiłem nasz projekt i zrozumieliśmy się w mig. Po prostu wszystko nam tutaj zagrało.
Rzadko bywa tak, że o współpracy nie przesądzają tabelki z projekcją finansową i magiczny wskaźnik EBITDA, tylko po prostu idea i przekonanie, że robimy fajne rzeczy dla dzieciaków.

Fot. Reclimb
Mam wrażenie, że wszystkie puzzle Twojej układanki spadają na swoje miejsce.
Gdyby ktoś wcześniej mi powiedział, że tak to się wszystko ułoży, to bym nie uwierzył. Nawet myślę, że za jakiś czas będą powstawać teorie spiskowe, że wszystko sobie to ukartowałem. Np. Gemius wydał raport o problemie uzależnienia dzieci od ekranu i digitalowego świata, a jednocześnie mój startup zaoferował rozwiązanie, który robi coś w kierunku tego, by dzieci odpoczęły od ekranów i polubiły ruch.
Uważam, że znajdowanie takich rozwiązań i budowanie takich produktów i usług, które powodują, że dzieciaki chcą zacząć się znowu ruszać, jest bardzo cenne. I to zauważyła też Ola Mirosław. Zakładamy dobry biznes z głęboką społeczną odpowiedzialnością i robieniem rzeczy, które nasze społeczeństwo popychają do przodu. Nie ma lepszego sztandaru niż pomoc dzieciom. W naturalny sposób każdy rozumie, że to jest coś o co powinniśmy dbać.
W Polsce działa kilka organizacji i stowarzyszeń, które promują wspinaczkę wśród osób z niepełnosprawnościami. To chyba jedno z zastosowań Reclimb.
Temat niepełnosprawności, który jest mi bardzo bliski, podzieliłbym na kilka wątków. Wspinaczkę można traktować jako element rehabilitacyjny, zwłaszcza jeśli niepełnosprawność jest czasowa, np. po kontuzji. Wspinaczka może być formą naturalnej rehabilitacji, pomagając w powolnym powrocie do aktywności ruchowej, ćwiczeniu zasięgu ruchu nóg i rąk.
Dla osób z trwałą niepełnosprawnością ruchową wspinaczka to z kolei uczenie się nowego sposobu ruchu i przypominanie sobie, że jesteśmy w stanie zrobić wiele i mamy w sobie dużo siły. Na Makaku organizowane są wspólne przedsięwzięcia, aby pokazać osobom z niepełnosprawnościami, że to możliwe. Instruktorzy asystują np. osobom niewidomym.
Na stronie jednego ze stowarzyszeń przeczytałem, że wspinaczka pomaga także w dobrostanie psychicznym i może mieć pewne walory terapii.
Bo wspinaczka to pokonywanie przeszkód. Ja zacząłem się wspinać, bo miałem lęk wysokości. Wspinaczka pomogła mi go pokonać. Prawie nie byłem w stanie podejść do barierki na moście. Bałem się. Zawsze to było dla mnie jakieś wyzwanie. W związku z tym ja podjąłem taką decyzję – OK, wspinam się, bo to mi odblokuje pewne rzeczy. I rzeczywiście tak było.
Lęk wysokości, lęk przestrzeni, a także spektrum autyzmu, zespół Aspergera – tutaj wspinaczka może się sprawdzić i pokazać możliwosci terapeutyczne. Dla dzieci w spektrum autyzmu wspinaczka po naszej i po innych ściankach to bezpieczny świat, w którym mają do wykonania jasne zadanie, co z kolei daje im satysfakcję. Dochodzą do “zdobycia szczytu” samodzielnie, co buduje wiarę w to, że można zwalczyć też inne problemy.

Fot. Parkmag.pl
Obecnie mówimy o dwóch typach ścianek: tej profesjonalnej, i tej “rozrywkowej”, która może stanąć np. w centrach zabaw czy parkach rozrywki. Jakie warunki musi spełnić obiekt, aby zainstalować u siebie ściankę Reclimb?
Podstawowa ścianka, która działa w Makaku w Warszawie, ma 8 metrów. Możemy też mieć wersję cztero- i sześciometrowe. Przy czym nawet na najwyższej wersji, gry mogą kończyć się na dowolnej wysokości. Obecnie ścianka pomyślana jest jako rozrywka indoorowa, ale outdoor też się pojawi.
To oznacza, że obiekt musi mieć odpowiednią wysokość – taką, jaką ma wybrana ścianka. Po drugie, podłoże musi być odpowiednio mocne i stabilne. Do tego odpowiednia szerokość, bo na linie można się przecież także bujać. Wreszcie potrzebny jest punkt podparcia, choć docelowo się to zmieni. W planach mamy wersję mobilną i stand-alone: byłyby to np. dwie maszyny, które są do siebie zwrócone tyłem i samodzielnie się równoważą.
A koszt?
Koszt, który planujemy dla sprzedaży i który zapewni nam podstawową marżę, szacujemy na poziomie 350.000 zł. Czyli gdybyś dzisiaj, jako park rozrywki, przyszedł do mnie i powiedział: „Marcin, kupuję tę ścianę”, to wystawiłbym fakturę na taką kwotę. W tym oczywiście jest pełny serwis gwarancyjny..
Wydaje się, że modeli biznesowych jest tutaj więcej.
Dokładnie. Ściankę można wypożyczyć i jesteśmy na to gotowi. Ścianka Reclimb to też atrakcja, na którą można uzyskać leasing. Rozmawialiśmy już z firmami leasingowymi. Klasyfikują ją jako maszynę typu fitness. Z punktu widzenia firm, które finansują np. sprzęt dla siłowni, niczym się to nie różni. Wtedy koszt leasingu ścianki wynosi kilka tysięcy złotych miesięcznie. Pamiętajmy, że z punktu widzenia parku czy centrum rozrywki ścianka SkyWall będzie dodatkową atrakcją, która wygeneruje kolejki do kasy.
Czy do obsługi ścianki potrzebna jest przeszkolona osoba?
W centrach wspinaczkowych podpisuje się stosowne oświadczenia. Gdy przychodzisz się wspinać, nie masz tu żadnego przydzielonego opiekuna. Z prawnego punktu widzenia nie jest to konieczne. Natomiast my robimy dzisiaj tak, że rzeczywiście zapewnimy animatora, który pilnuje bezpieczeństwa. Bo najważniejszą rzeczą w ogóle we wspinaczce, w tym we wszystkich ściankach wspinaczkowych, i w górach, jest zasada: ty sprawdzasz mnie, ja sprawdzam ciebie. Ale jest coś jeszcze.
Za chwilę uruchomimy w naszych ściankach nową funkcję. Dopóki gracz nie pokaże przed kamerą, że jest prawidłowo wpięty, wspinaczka na ściankę nie będzie możliwa. Trenujemy już AI na bazie analizy obrazu. To będzie game changer. Wtedy możemy wyobrazić sobie sytuację, że ścianka stoi przy innych atrakcjach i nie wymaga dodatkowej opieki.
Jeszcze o jednej rzeczy myślimy bardzo poważnie. Chodzi o bouldery. To ściany, na które się wspinamy bez pomocy lin. Idziemy do góry na stosunkowo niskich wysokościach, a na dole mamy miękki materac w razie upadku. Oczywiście trzeba umieć też spadać. Pracujemy też nad taką niższą wersją naszej ścianki.
Zatrzymajmy się na chwilę przy AI.
Nasze ścianki wyposażone są w kamery i liczne czujniki. W przeciwieństwie do zwykłych ścianek, ścianki Reclimb “wiedzą”, że są dotykane. To służy nie tylko śledzeniu ruchu na potrzeby gier, ale dzięki temu można pokusić się o stworzenie narzędzi treningowych.
Niedługo na naszej ściance będziemy mogli podpowiadać dziecku np. dalsze ruchy i dawać rady, czyli wprowadzić coś na zasadzie asystenta i autotrenera. To, w połączeniu, z różnymi agentami AI, daje możliwość stworzenia nowych narzędzi treningowych.
W tradycyjnych ściankach trener z reguły daje takie rady krzycząc z dołu. Tego czasami nie słychać, a czasami jest to po prostu niewygodne. Tutaj będzie to precyzyjna pomoc udzielana na żywo z bliska. To otwiera nowe możliwości: i do zabawy, i do treningu.
Dziś w rozrywce na wszystkie przypadki odmienia się słowo “immersja”.
W ciągu pół roku chcę sprawić, by wisiały tutaj gogle VR. Dzieciaki będą wchodziły i będą widziały, że przed nimi jest 300-metrowa przepaść. To fajnie się wpisuje to w trend immersyjności w zabawie i rozrywce. Choć w porównaniu z np. rynkiem amerykańskim w Polsce biznes rozrywkowy wydaje się być niedofinansowany, to nowe obiekty powstają i mają przed sobą wielką przyszłość.
Upatruję taką dobrą tendencję, że rodzice, którzy chcą dziś zabrać gdzieś dzieci, to szukają takich rozwiązań proaktywnych. Takich, które dają dziecku potrzebę ruchu. Wracając do początku naszej rozmowy – chodzi o to, żeby dzieci nie stały w miejscu, żeby nie siedziały przed tym ekranem, tylko żeby się ruszały. A czy biegają, czy pływają w aquaparku, czy wchodzą na górę po ściance – to w zasadzie jest na koniec dnia wszystko jedno. Ważne, żeby chciały być aktywne.
Rozmawiał: Łukasz Jadaś
CZYTAJ TAKŻE: III Forum Atrakcji PARKMAG dla centrów i parków rozrywki, sal zabaw i nie tylko. Zapisz się na edycję 2025!