„Marzę, by stworzyć bezobsługowy park rozrywki”
– W jakich okolicznościach powstał Fast Park?
– Działalność zaczęliśmy w 2012 roku, lecz tak naprawdę początki biznesu sięgają 2006 roku, kiedy otworzyłem tor quadowy o nazwie Fast Quad. Firmę zaczynałem od zaledwie trzech quadów. Działalność nie przynosiła olbrzymich korzyści, gdyż duże środki pochłaniał serwis, eksploatacja i utrzymanie sprzętu. Szybko więc zmieniłem profil biznesowy. Zacząłem świadczyć usługi budowy mobilnych torów przeznaczonych na imprezy z quadami. To był etap zdobywania doświadczenia, badania rynku i jednocześnie uczenia się na błędach. Po trzech latach formuła przedsiębiorstwa się wyczerpała i przyszedł czas kolejnego przebranżowienia, tym razem w firmę eventową. Otworzyliśmy pole z paintballem, nabyliśmy dmuchańce i place zabaw. To był kluczowy moment.
– Firma zaczęła się rozwijać?
– Tak. Tworzyliśmy nowe scenariusze na imprezy, realizowaliśmy kolejne kontrakty biznesowe i kupowaliśmy wyposażenie. Zanim się zorientowałem, posiadałem 30 dmuchańców. Większy asortyment oraz większy potencjał odnalezienia klientów wiązał się z potrzebą zatrudnienia kolejnych pracowników do obsługi. To nie do końca był plan, jaki w tamtym okresie chciałem realizować. W dodatku nie miałem odpowiedniej przestrzeni, w której mógłbym trzymać mnożący się sprzęt. Logistyka i infrastruktura stanowiły problem. Uznałem, że rozwój firmy eventowej sięgnął sufitu i czas na nowe wyzwanie.
– I wtedy nadszedł moment otwarcia Fast Parku?
– Wymyśliliśmy, że otworzymy park rozrywki, czyli zaadaptujemy model biznesowy, gdzie to klient nas szuka, a nie my jego. I tak 11 lat temu zbudowaliśmy najpierw duży park linowy na drewnianych palach w miejscowości Fasty, 300 metrów od granicy z Białymstokiem. Obiekt liczył cztery trasy, które szybko okazały się hitem. Zaobserwowałem jednak, że ludzie po zabawie czują zmęczenie i zwyczajnie idą do domu. Dobudowaliśmy więc mały plac zabaw wraz z drobną gastronomią, by klient mógł odpocząć, napić się wody i złapać oddech. Pomysł przypadł do gustu, a my co roku rozbudowywaliśmy się o kolejne urządzenia i strefy…
– … i dziś Fast Park zajmuje aż 4 ha powierzchni?
– Dokładnie. Z tego terenu zagospodarowana jest obecnie połowa tej przestrzeni, więc mamy jeszcze duży potencjał na rozbudowę. Obecnie jesteśmy otwarci od 1 maja do ostatniego dnia września przez 7 dni w tygodniu. Ostatnie lata upłynęły pod znakiem zmian, udoskonaleń obiektu i szukania nowych rozwiązań. Nie będę ukrywał, że cały czas śledzę nowinki techniczne i obserwuję, jak pracują inni przedstawiciele branży. Inspirowałem się różnymi obiektami, lecz osobą, którą szczególnie podziwiam jest Piotr Wiecha, właściciel Rabkolandu z Rabki-Zdrój. To park rozrywki o dużym potencjale.
– Fast Park podzielony jest na strefy tematyczne?
– Tak. Wielu klientów przypięło nam łatkę parku linowego, lecz jesteśmy parkiem rozrywki, w którym wspomniany park linowy jest zaledwie jednym z elementów całości. Odwiedzający nas goście korzystają z wielu atrakcji w tym m.in. z poduchy do skakania, strefy malucha, wodnej poduchy, snowtubingu, strefy giga klocków, automatów do gier, małpiego gaju, czy huśtawek. Mamy też kilka dmuchańców takich jak zjeżdżalnia papużki, zamek, czy skakalnia. W 2022 roku stworzyliśmy liczący 1500 mkw. powierzchni labirynt, który jest miejscem modułowym. Zmieniamy w nim układ ścian, dzięki czemu nasi klienci natrafiają na różny stopień trudności przejścia atrakcji. To bardzo fajne rozwiązanie. Oprócz tych elementów wisienką na torcie jest przywołany już park linowy.
– Jak dokładnie wyglądają jego trasy?
– Mają charakter tras rodzinnych. Istnieje u nas kilka poziomów wysokości do wyboru, więc odnajdą się tu osoby w każdym wieku. Z trasy rodzinnej korzystały nawet osoby po 70. roku życia (śmiech). Warto wspomnieć o jednej ważnej rzeczy. Park linowy został niedawno, bo w 2022 roku, przebudowany i jako jedyni w Polsce posadowiliśmy go na betonowych słupach.
– W jaki sposób dba się o tego typu infrastrukturę?
– W związku z tym, że park jest nowy, to na ten moment nic szczególnego nie trzeba robić. Jednak wcześniej cały czas musieliśmy dbać o podstawowe rzeczy. Chodzi o sprawdzanie napięć lin, konserwację urządzeń, weryfikację przeszkód, malowanie ścieralnych elementów infrastruktury.
– Istnieją organy, które cyklicznie badają stan parku linowego?
– Parki przechodzą certyfikację. Badane są m.in. cybanty, siatki zabezpieczające i napięcia. Monitoruje się poziom korozji oraz jakość drewnianych i metalowych elementów. Firmy, której wykonują takie zlecenia, mają odpowiednie pozwolenia od Polskiego Związku Alpinizmu.
– Kto jest klientem Fast Parku?
– Patrzymy na ten aspekt trzytorowo. Pierwsza grupa to klient indywidualny. Druga grupa to zorganizowana wycieczka szkolna, a trzecie to klient biznesowy i firmowy. Na potrzeby eventowe rozstawiamy hale imprezowe oraz podejmujemy się szeroko zakrojonej logistyki przygotowania obiektu.
– A ilu turystów odwiedza obiekt?
– Nie chce podawać konkretnych liczb, ale zdradzę tylko, że w 2022 roku osiągnęliśmy rekord odwiedzin parku. Natomiast w 2023 roku dzięki dodaniu labiryntu sensorycznego, przebudowie parku linowego, dodaniu dwóch snow tubingów i kilku urządzeń dmuchanych oraz dobrej reklamie pobiliśmy tamten wynik aż o 20 proc.!
– A jak zachowują się klienci? Często zdarza się, że w trakcie zabawy w parku linowym uczestnik prosi, by sprowadzić go na dół?
– W naszym starym kompleksie rzeczywiście ten problem występował. Na początku drogi myśleliśmy, że jeśli przygotujemy trudniejsze przeszkody, to będzie większa zabawa. Nie do końca tak było i ludzie rzeczywiście czasami rezygnowali w trakcie próby pokonania trasy. Teraz, po remoncie, praktycznie, na co drugim słupie znajduje się zejście. Więc jeżeli strach zajrzy komuś w oczy, to można szybko i niemal bezstresowo zejść na odpoczynek i dokończyć przejście po pewnym czasie.
– Jak często podczas robienia zdjęcia z wysokości telefon wypada klientom z rąk?
– Gapiostwo ludzi jest nie do opisania. (śmiech) Spadają nie tylko telefony, ale też aparaty, buty, czapki. Na początku wywoływało to uśmiech, ale z czasem przestało zaskakiwać. Obserwujemy jednak, że gdy np. dziecku telefon wypada z ręki, to rodzina czekająca na dole podnosi alarm. Niektórzy biegną po urządzenie, otrzepują je i próbują… podrzucić do góry. To średni pomysł. Jak to się z reguły kończy, można się tylko domyśleć. (śmiech)
– Ilu pracowników Pan zatrudnia?
– W 2023 roku były to 24 osoby. Dążę jednak do stworzenia parku bezobsługowego. Chcę zatrudniać pracowników wyłącznie w punktach gastronomicznych i dbających o czystość. Mam wizję obiektu, w którym klienci korzystający z atrakcji sami się nimi obsługują. Oczywiście to nie jest proste zadanie, ale robimy coraz więcej, by osiągnąć ten cel.
– Czy w związku z rosnącymi kosztami prowadzenia biznesu ceny biletów w ostatnich latach rosły?
– Cały czas państwo podnosi koszty utrzymania pracownika. Nie bije się z systemem i muszę się do zmian dostosować, ale rzeczywiście rosnące pensje są odczuwalne dla przedsiębiorców. Do tego w górę skaczą też opłaty za energię elektryczną, czy wywóz śmieci, co wiąże się z koniecznością minimalnego podniesienia cen biletów.
– Jakie ma Pan inwestycyjne plany na kolejne lata?
– Budujemy strefę wodną, która gotowa będzie w 2024 roku. Druga ważna rzecz to utwardzenie terenu. Powstaną też nowe łódeczki i 6 zjeżdżalni oraz beach bar. Tworzymy też nowe rejony sanitarne, a z tyłu głowy mam daleko idący plan zaprojektowania obiektu bezobsługowego. Pomysłów i kierunków rozwoju jest dużo, potrzeba tylko trochę cierpliwości, czasu i środków. (śmiech) Jednak jestem optymistą i wierzę, że uda się osiągnąć postawione cele do 2028 roku.
Rozmawiał Kamil Lech