Rozmowa z Krystianem Krystoforskim z Muzeum Historii Partaczy w Toruniu [WYWIAD]

„Chcemy, aby Toruń kojarzył się nie tylko z Kopernikiem i piernikami, ale i z partaczami”

Fot. Przesłane materiały (Krystian Krystoforski)

– Jakim miejscem jest Muzeum Historii Partaczy?

– Jesteśmy prywatną atrakcją turystyczną o charakterze edukacyjnym, która rozpoczęła działalność w 2018 roku w ścisłym centrum Torunia przy ul. Chełmińskiej. Znajdujemy się niedaleko Rynku Staromiejskiego i Ratusza w jednej z okolicznych kamienic. Muzeum zajmuje cztery piętra (około 250 mkw. powierzchni) i osoby, które je odwiedzają, stają się niejako bohaterami pewnej opowieści. Podróżujemy przez historię, biorąc udział w warsztatach poszerzających wiedzę na temat przeszłości Torunia oraz toruńskich partaczy. Zajęcia łączą zabawę i zaangażowanie gości z edukacją poprzez zmysły i pasje naszych partackich mistrzów.

– W jakich miesiącach Muzeum jest czynne, i kiedy cieszy się największym zainteresowaniem?

– Funkcjonujemy niemal cały rok, lecz najwięcej osób odwiedza nas w maju i czerwcu. Wtedy właśnie przychodzi czas szkolnych wyjazdów oraz uczestnictwa w warsztatach i wizytach edukacyjno-rozrywkowych. Dla Muzeum kluczowy jest również koniec września i cały październik, a także okres wakacji, kiedy bazujemy na klientach indywidualnych. Co prawda, nie jesteśmy nastawieni na taki typ turysty, jednak w lipcu i sierpniu obserwujemy trend, kiedy odwiedza nas sporo rodzin z dziećmi.

Jak wygląda kwestia frekwencji?

– Zależy ona od wielu czynników. Np. tego, jakie wydarzenia rekreacyjne na dany sezon przygotował samorząd, jaka będzie pogoda oraz ilu turystów przyjedzie do Torunia. W ciągu jednej godziny jesteśmy w stanie przyjąć na wszystkich piętrach 200 osób w ramach warsztatów. Rocznie odwiedza nas średnio około 20 tys. gości głównie z województwa kujawsko-pomorskiego i ościennych regionów. Na szczęście jeśli chodzi o frekwencję, to tendencja jest wzrostowa.

Fot. Przesłane materiały

– Czego doświadczą osoby, które odwiedzą Muzeum?

– Zacznijmy od tego, że goście mogą kupić bilet 45-minutowy lub 90-minutowy. Każda osoba, przekraczając próg Muzeum, staje się partaczem. Ukazujemy tutaj życie typowych rzemieślników, którzy byli właśnie partaczami. Toruń kiedyś kojarzono z kupiectwem i handlem. Jako miasto zyskaliśmy rangę ważnego przystanku na szlaku handlowym. Z upływem kolejnych dekad miejscowość zaczęto utożsamiać najpierw z piernikami, a później z Mikołajem Kopernikiem. O partaczach nieco zapomniano i my staramy się to odczarować.

Jakie więc oferują Państwo warsztaty?

– Proponujemy kilka rodzajów zajęć. Podczas warsztatu mincerskiego edukujemy na temat monety. Tłumaczymy, jakie miała znaczenie, jak się nią posługiwano. Warsztat kaletniczy pozwala nam wykonać sakwę. Kiedyś nie było plecaków, toreb i walizek. Wyjaśniamy to dzieciom. W trakcie warsztatu szczytniczego wykonujemy tarczę, pokazując następnie, jak można ją przyozdobić oraz namalować herb. Podczas Partackich Opowieści wcielamy się w życie średniowiecznego Torunianina. Warsztat kaligrafii to z kolei zajęcia, kiedy dzieci mogą wejść w buty urzędnika, by wykonać podpis gotycką czcionką. Kaligrafia nie jest prosta, lecz zabawa dostarcza dużo radości. Młodych ludzi uczymy nawet, jak trzymać pióro, natomiast starsze osoby, które pamiętają kaligrafię np. sprzed 50 lat, mają ciekawą podróż do przeszłości. Nie trzeba im dużo czasu, by przypomnieli sobie, jak składać podpis.

– A co z warsztatem wypiekania piernika?

– To również podróż w czasie i możliwość wypieczenia oryginalnej pamiątki. W Toruniu, mieście pierników, tworzymy atmosferę, gdzie historia mieszka w zapachach przypraw. Uczestnicy wytwarzają swoje ozdobne pierniki, dekorują je i przy okazji zdobywają wiedzę na temat ich historii oraz sposobów wypiekania. Jako że cały Toruń słynie z tych słodyczy, my staramy się opowiedzieć o nich nieco z innej perspektywy. Przyznam, że ten warsztat cieszy się największym zainteresowaniem.

– Czy przekazują Państwo ciekawostki, których nie można znaleźć nigdzie indziej?

– Z naszej perspektywy: tak! Zdajemy sobie sprawę z tego, że coraz trudniej zainteresować młodą osobę daną tematyką. Dzieci i młodzież nie są w stanie wysiedzieć bez telefonu 45 minut. Dlatego nasze warsztaty muszą być dynamiczne, a zmiana scenariusza gwałtowna. W efekcie zapraszamy uczestników do pokazywania różnych rzeczy, podczas których nie my opowiadamy, a np. dzieci czytają.

– Dlaczego w języku polskim słowo „partacz” kojarzy się z niedokładnością i niestarannością?

– Zagłębiając się w genezę tego słowa wyjaśnijmy, że w średniowieczu partaczami były osoby, które nie posiadały odpowiedniego pochodzenia, wykształcenia oraz środków, by należeć do cechu rzemiosła. Pracowały więc w sposób niezrzeszony, poza ścisłymi centrami miast, ale nie oznacza to, że wykonywały swe obowiązki gorzej. Powiem więcej, często robiły to nawet lepiej. W dalekiej przeszłości nie kojarzono tych osób w sposób negatywny, wręcz przeciwnie, partacze cieszyli się renomą za względnie niższą cenę. Dziś słowo partacz zostało włożone w ramy negatywnego znaczenie. Często politycy mówią, że „ktoś coś spartaczył”. To błąd, z którym my staramy się walczyć.

– Ile kosztują bilety wstępu do Muzeum ?

– Możemy zaoferować klientowi np. jedne warsztat. Trwa on 45 minut, a cena biletu wynosi 29 zł (ulgowy) oraz 34 zł (normalny). Pakiet partactwa, czyli trzy warsztaty to z kolei koszt 58 zł (ulgowy) oraz 68 zł (normalny). Każdy gość sam decyduje, który wariant wybrać.

Fot. Przesłane materiały

Czy znajdując się w centrum Torunia, muszą Państwo dbać o reklamę?

Naszym targetem są grupy zorganizowane i to głównie do nich chcemy dotrzeć z ofertą. Opieramy się na działaniach w Internecie – prowadzimy media społecznościowe, stawiamy na kampanie w Google Ads i Meta Ads. Dodatkowo reklamujemy się w czasopismach internetowych przeznaczonych dla placówek oświatowych. Ważne jest dla nas również korzystanie z postaci blogerów czy influencerów, szczególnie tych zajmujących się tematyką podróżowania, turystyki i edukacji.

– Sąsiadują Państwo z innymi atrakcjami np. z Planetarium, Muzeum Toruńskiego Piernika czy Domem Kopernika. W związku z tym trzeba bardziej starać się o klienta?

– I tak i nie. Z jednej strony, ze względu na lokalizację w Toruniu, nie musimy zachęcać gości do przyjazdu do miasta. To mamy już zapewnione. Naszym zadaniem jest prowadzenie batalii na lokalnym rynku. Z reguły turyści przyjeżdżają do miasta na maksymalnie dwa dni. Odwiedzają najbardziej popularne miejsca, a naszym zadaniem jest sprawienie, by trafili również do nas. Dlatego stawiamy na unikatową ofertę, ale też na elastyczne podejście. Konkurowanie z atrakcjami bywa skomplikowane, ale i motywujące.

– A czy współpracują Państwo z innymi obiektami? Jakieś wspólne warsztaty albo łączony bilet?

– Przed pandemią ta współpraca miała wyraźniejsze kształty. Po 2022 roku rynek się zmienił. Część osób działających w branży odeszła, niektóre miejsca się zamknęły, niektóre otworzyły. Dlatego trudno o nawiązanie twardej współpracy. Oczywiście wspieramy się np. komunikowaniem wspólnego programu i reklamowaniem oferty dotyczącej możliwości spędzenia jednego dnia w Toruniu.

Fot. Przesłane materiały

– W jaki sposób Muzeum zarabia na swoje utrzymanie?

– Zyski z biletów stanowią rdzeń naszego zarobku. Dodatkowo prowadzimy sklepik z pamiątkami, który ma swój unikatowy charakter. W Toruniu istnieje cała masa miejsc, gdzie można nabyć pamiątkę, więc staramy się wyróżnić, oferując oryginalne gadżety. Np. w tamtym sezonie wprowadziliśmy do oferty postacie LEGO wykonane specjalnie na nasze zamówienie. Figurki ukazują naszych rzemieślników. To brandowe produkty, które cieszą się dużym zainteresowaniem.

– Jakie elementy funkcjonowania Muzeum pochłaniają najwięcej środków?

– Koszty pracownicze to główny składnik wydatków. Zwłaszcza gdy mamy do czynienia z wysoką sezonowością. W zimie potrzebujemy kilku pracowników, natomiast w pozostałych porach roku kilkunastu. To ciekawy obszar do zarządzania, generujący również dużą logistykę. Staramy się utrzymywać stałą liczbę pracowników, szczególnie jeśli widzimy, że posiadają oni pasję do wykonywanych obowiązków i cechują się zaangażowaniem. Jakość w pracy jest ważna. Jeśli chodzi o inne wydatki, to na pewno odczuwalne są kwestie podatkowe, opłaty rachunków za energię itp.

– Ilu pracowników Państwo zatrudniacie i ilu z nich to animatorzy?

– Obecnie zatrudniamy 9 osób, z czego w dużej mierze większość to animatorzy. Na pokładzie mamy też osobę, która jest managerem obiektu, menadżera sklepiku, a ja zajmuję się wizerunkiem Muzeum.

Fot. Przesłane materiały (Krystian Krystoforski)

– Odwiecznym problemem atrakcji znajdujących się w centrum miasta jest brak parkingu. Jak sytuacja wygląda u Państwa?

– Niestety nas też to dotyczy. Nie posiadamy parkingu, ponieważ znajdujemy się w rejonie starówki. Rekomendowany parking znajduje się nieco dalej, obok Centrum Kulturalno-Kongresowego Jordanki. To pięć minut drogi od nas. Tam wysadzane są grupy, które następnie pieszo przychodzą do Muzeum. Patrząc na kwestię parkingów w sposób całościowy, ich brak jest problemem całego Torunia.

– Jakie mają Państwo plany na przyszłość?

Jesteśmy bardzo ambitnym Muzeum nastawionym na rozwój. Naszym celem długoterminowym jest wejście do grona trzech najczęściej odwiedzanych miejsc w Toruniu. Nie będzie to łatwe zadanie, ale wierzymy, że uda się to zrobić. Chcemy też cały czas opowiadać o pracy partaczy i odczarowywać zły pijar na temat tej grupy społecznej. Marzy nam się, aby turyści na słowo „Toruń” myśleli nie tylko o piernikach i Mikołaju Koperniku, ale też o partaczach. To nasz cel.

Rozmawiał Kamil Lech

Poznaj sponsorów i partnerów II Forum Atrakcji Rodzinnych
Dokładny program II Forum Atrakcji Rodzinnych w Katowicach

MAPY POLSKICH PARKÓW

KATALOG FIRM

Tylko sprawdzone firmy

OGŁOSZENIA

Kup i sprzedaj atrakcje

Czytaj też…

Menu