Dezinformacja o parkach rozrywki

Parki rozrywki narażone na fake newsy. Dezinformacja może zaszkodzić biznesowi

Parki rozrywki

W internecie pojawia się fałszywa wiadomość o wypadku w parku rozrywki. Co robić w takiej sytuacji?

Parki rozrywki w Polsce to łakomy kąsek dla cyberprzestępców. Nośny i ważny społecznie temat, jakim jest bezpieczeństwo podczas zabawy i wypoczynku, coraz częściej wykorzystywany jest do tworzenia internetowych oszustw. To duże zagrożenie nie tylko dla osób, które padną ich ofiarą. W fałszywych wiadomościach często pojawiają się nazwy bądź logotypy konkretnych parków rozrywki i firm prowadzących rodzinną działalność rozrywkową. Wiadomość o wypadku lub zaniedbaniach procedur bezpieczeństwa może poważnie zaszkodzić każdemu przedsiębiorstwu z tej branży.

Wypadek, którego nie było

„Chciałam tam pojechać, a tu taka tragedia”. „Straszne, co tam się wydarzyło”. „Okropny wypadek w biały dzień”. Seria tak niepokojących wpisów ukazała się niedawno na licznych grupach dyskusyjnych i stronach na Facebooku. Wszystkie dotyczyły wypadku, do którego miało dojść w jednym z parków rozrywki w Polsce. I – jak łatwo się domyślić – wszystkie były fałszywymi informacjami. Do żadnego dramatycznego zdarzenia nie doszło.

– Oszustwa informujące o rzekomych wypadkach w parkach rozrywki nie różnią się zbytnio od podobnych przekrętów bazujących na sensacyjnych i nieprawdziwych doniesieniach – tłumaczy w komentarzu dla Parkmag.pl Mateusz Cholewa, koordynator ds. merytorycznych w dziale przeciwdziałania dezinformacji w organizacji fact-checkingowej Demagog.

Jak podkreśla ekspert, takie same mechanizmy pojawiają się także w przypadku scamów mówiących np. o śmierci celebrytów, czy też przy fałszywych doniesieniach o tragediach, które się nie wydarzyły – takich jak np. utonięcie dziewczynki podczas ubiegłorocznych powodzi w Polsce.

Bezpieczeństwo podczas wypoczynku i zabawy to jeden z tematów, które wywołują największą troskę i zainteresowanie publiczne. Jest to równocześnie temat bardzo bliski parkom i innym rodzinnym konceptom rozrywkowym. Bezpieczeństwo gości stawiają one na szczycie listy swoich priorytetów, a jedyna zadowalająca liczba wypadków to zero.

Wiadomości związane z bezpieczeństwem, zwłaszcza dzieci, w naturalny sposób wywołują więc zainteresowanie w przestrzeni mediów społecznościowych. A internetowi oszuści dobrze o tym wiedzą.

Park rozrywki i rollercoaster
Fot. Pexels

Podwójne straty z dezinformacji

Twórcy scamów i fałszywych wiadomości żerują na niepokoju, trosce i ciekawości odbiorców treści w mediach społecznościowych.

Oszuści wykorzystują do produkowania fałszywych treści to samo zjawisko, które działa przy clickbaitach – podkreśla Mateusz Cholewa z Demagoga. – Jako odbiorcy dostajemy wycinek sensacyjnej informacji, która wzbudza nasze emocje. Chcąc zaspokoić ciekawość, a przy okazji ukoić nerwy, klikamy w link i w przypadku przekrętu trafiamy np. na stronę, która przypomina witrynę znanego medium. 

Tu zaczynają się największe problemy. – Zwykle proszeni jesteśmy o weryfikację swojego wieku poprzez podanie danych logowania do platformy społecznościowej. W ten sposób scamerzy zyskują dostęp do naszego profilu – przypomina ekspert Demagoga. W ten sam sposób można „podarować” oszustom dostęp do innych naszych prywatnych miejsc w internecie, takich jak konto bankowe.

Media internetowe przyzwyczaiły nas – niestety – do clickbaitów. Zdawkowe nagłówki, które więcej ukrywają niż tłumaczą, weszły na miejsce rzetelnych i konkretnych tytułów. To również jest na rękę oszustom, którzy nie muszą już nawet mocno się starać, by udawać prawdziwy portal internetowy. Owszem – nagłówki fake newsów bywają bardzo niskiej jakości, ale czy tak bardzo różnią się od tych z dużych i „prawdziwych” portali internetowych?

Proces, który przebiega równolegle, to zniechęcenie odbiorców do czytania całości tekstów. Nie jest to niczym nowym: nie od dziś ocenia się książki po okładce, i także w czasach dominacji prasy drukowanej czytelnicy sugerowali się samymi tytułami. Dziś wystarczy jednak bardzo sensacyjny nagłówek (niekoniecznie pokrywający się z treścią całego tekstu), by wywołać lawinę komentarzy i krytyki. A każdy kolejny komentarz czy udostępnienie fałszywej informacji jeszcze bardziej zwiększa jej zasięg.

Oszustom łatwo więc żerować na ciekawości lub niepokoju odbiorców, a odbiorcom łatwo z kolei nabrać się na takie oszustwa. Co oznacza to dla wszystkich zaangażowanych stron? Jeżeli czytelnik skusi się i kliknie na link – może paść ofiarą oszustwa. Jeżeli nie kliknie, a zasugeruje się tylko nagłówkiem i uwierzy w podaną tam treść – jest dezinformowany. A dla rzekomej ofiary – w tym przypadku parku rozrywki – w obu przypadkach oznacza to stratę wizerunkową.

Rollercoaster w parku rozrywki
Fot. Pexels

Fałszywy news, prawdziwa strata dla biznesu

Jeżeli w fałszywym newsie pojawia się nazwa, logotyp bądź zdjęcie jednoznacznie kojarzące się z daną firmą bądź atrakcją turystyczną lub pozwalające na jej łatwą identyfikację, może oznaczać to kłopoty. Tym większe, jeżeli nieprawdziwa informacja trafi na podatny grunt.

Największe szkody, jakie może wywołać takie oszustwo dla marki, leżą w naruszeniu jej wizerunku – tłumaczy Mateusz Cholewa z Demagoga. – Gdy ktoś udaje się do parku rozrywki z tyłu głowy ma kwestie bezpieczeństwa. Kiedy przypadkiem natknie się więc na informację, że w takim miejscu doszło do wypadku, może zrezygnować z wizyty.

Jak przypomina specjalista ds. przeciwdziałania dezinformacji, firmy mogą monitorować pojawianie się podobnych treści poprzez wyszukiwanie w sieci słów kluczowych. W przypadku natknięcia się na oszustwa związane ze swoją marką, można zgłaszać je np. do Stowarzyszenia Demagog, które poprzez odpowiednią analizę ostrzeże użytkowników przed możliwym oszustwem. Dlatego też warto reagować na prośby organizacji fact-checkingowych bądź mediów, które chcą sprostować nieprawdziwą informację. Taka współpraca pomoże zdemaskować oszustów.

O tym, jak podanie fałszywej lub dezinformującej informacji w internecie może być szkodliwe nie tylko dla firmy, ale też dla osób z nią związanych, przekonał się ostatnio w dramatycznych okolicznościach polski przedsiębiorca, Roman Szkaradek. Prowadzoną przez niego firmę internauci pomylili z firmą mężczyzny, który „zasłynął” z odebrania chłopcu czapki tensisty Kamila Majchrzaka poczas turnieju US Open.

– Były pogróżki, że jestem najgorszym człowiekiem, wylały się pomyje z całego świata, tysiące maili. Umieściliśmy oświadczenie, że to nie my, a to uruchomiło kolejną falę, że ten człowiek jest u mnie dyrektorem i mam zrobić wszystko, żeby nie pracował – tłumaczył przedsiębiorca w rozmowie z „Dzień Dobry TVN”.

– Firma nie ucierpiała, nikt nie wycofał zamówień, ale obawiam się co będzie dalej. Jestem firmą, która wykonuje usługi brukarskie, sprzedaż kostki brukowej, mam hurtownie. Martwię się, że w przyszłości może to być problem – stwierdził Roman Szkaradek.

Tylko spokój (i fact-checking) nas uratuje

Co jeszcze można zrobić i jakie działania podjąć, gdy w social mediach pojawia się fałszywa informacja – taka jak o „tragedii” w parku rozrywki? Grunt to zachowanie spokoju – zaleca ekspert Demagoga. Warto dobierać reakcje do poziomu zagrożenia.

– Oszuści przygotowując swoje materiały liczą, że dotrą one do jak największej liczby osób w jak najkrótszym czasie. W ten sposób ich zmyślona, sensacyjna historia ma szansę wprowadzić w błąd dużą liczbę użytkowników mediów społecznościowych – zaznacza Mateusz Cholewa.

Dlatego też najlepiej nie działać pochopnie, by przez przypadek, kierując się dobrymi intencjami, nie „pomóc” oszustom. – Można pokusić się o samodzielną publikację oświadczenia w mediach społecznościowych, jednak w mojej opinii warto zachować ten środek jako ostateczność. Może się okazać, że nadając w ten sprawie rozgłosu, sprawimy, że oszuści osiągną swój cel – podkreśla Mateusz Cholewa.

Z fałszywymi informacjami można zatem walczyć, ale kluczowe jest dobranie odpowiedniej strategii. To szczególnie ważne teraz, gdy oszuści dostali do dyspozycji narzędzia AI, których produkty trudno odróżnić od filmów, zdjęć czy tekstów stworzonych przez człowieka. „Wiedza” AI często ma bowiem niewiele wspólnego z faktami i rzetelnością, a narzędzia te są jednocześnie bardzo „pewne siebie” i swych osądów.

Fałszywe informacje mogą być bardzo zasięgowe. Oprócz przypadku pomylenia firm związanych z „aferą czapkową”, przypomniało o tym ostatnio badanie przeprowadzone przez Instytut Monitorowania Mediów. Fake news stworzony „przy pomocy” Groka, narzędzia AI, i uderzający w wizerunek jednej z dziennikarek Telewizji Polskiej, w niespełna godzinę wygenerował ponad pół miliona reakcji, a zasięg publikacji na jego temat sięgnął ponad 1,5 miliona kontaktów.

– Ta sprawa to kolejne ostrzeżenie zarówno dla użytkowników, jak i dla mediów oraz platform społecznościowych – podkreśla w komentarzu do badania Monika Ezman, dyrektorka Centrum Zarządzania Jakością i Działu Analiz w IMM. – Informacje, nie tylko te generowane przez AI, powinny być zawsze weryfikowane, oraz porównywane z danymi z wiarygodnych źródeł. 

Jak dodaje ekspertka IMM, w przeciwnym razie ryzykujemy sytuację, w której technologia, zamiast wspierać debatę publiczną, staje się narzędziem dezinformacji i niekontrolowanego hejtu. A – jak pokazują ostatnie próby oszustw z wykorzystaniem tematu parków rozrywki – ucierpieć mogą także wizerunki firm i przedsiębiorstw.

Fot. Unsplash

Dyskusja

Dodaj komentarz

Czytaj także

Newsletter