Odwiedzamy najmodniejszy ostatnio wśród uczniów i nauczycieli miasta stołecznego Warszawy obiekt typu park rozrywki. Ale uważajcie! Na Farmie wszystko jest Iluzją!
Farma atrakcji
Farma Iluzji położona jest 90 kilometrów na południe od stolicy, a wiedzie do niej droga na Puławy oraz trasa do Lublina, która już za 3 lata ma być ekspresówką. I gdyby nie Farma Iluzji, byłaby mała szansa, żebyśmy kiedykolwiek jeszcze mieli okazję jechać tą trasą.
Tak samo jak my pomyśli z pewnością więcej osób zmierzających do tego urokliwego miejsca, w gminie nawet chyba mało znanej we własnym powiecie.
Ale taka jest przypadłość, a jednocześnie cecha, którą uważam za wyjątkowość parków rozrywki na całym świecie. Potrafią skutecznie przyciągać do siebie niejednokrotnie większe ilości odwiedzających, niż miejsca, które do tej pory uważaliśmy za atrakcyjne, jak np, zamki, parki, miejsca kultu religijnego czy inne atrakcje, które tak naprawdę nie oferują nam nic, poza możliwością spaceru i pooddychania świeżym powietrzem.
W dobie coraz szybszego życia, chcemy jak najefektywniej wykorzystywać czas przeznaczony na odpoczynek. Odwiedzając takie miejsca jak Farma Iluzji, oprócz potrzeby przebywania na świeżym powietrzu – my, a przede wszystkim nasze dzieci – możemy aktywnie uczestniczyć w atrakcjach, które przygotował dla nas organizator imprezy, w tym przypadku – właściciel Farmy Iluzji.
Farmę Iluzji na wstępie chcieliśmy pochwalić za bardzo wyraźne sprofilowanie się pod konkretną grupę klientów. To park, w którym na pierwszy rzut oka rodzic może być zdziwiony i pytać: „Co ja tu właściwie robię?“. Nie uświadczymy tu kostkowanego podłoża. Parkowi obce są ogromne betonowe budowle, które zwykle mieszczą w sobie sklepy i gastronomię. Pełno natomiast jest radosnych i szczerze zadowolonych dzieci, dla których fakt jakiego gontu użyto do wyłożenia dachu jest kompletnie obojętny. Dla nich liczą się atrakcje i zabawa! A atrakcji na Farmie Iluzji nie brakuje.
Tutaj można robić wszystkie te rzeczy, które pamiętam jako sprawiające mi największą frajdę w dzieciństwie. Krzywe lustra, labirynty, pływanie tratwą po jeziorku, tor przeszkód, pieczenie kiełbaski na ognisku, chowanie się w lesie.
A nawet te, których nie lubiłem, ale wiem że miały swoich miłośników wśród innych dzieci: głaskanie kucyka, karmienie kucyka czy obserwowanie ścigających się żółwi.
Pamiętam, że miałem też górkę, z której zjeżdżaliśmy zimą jak napadało śniegu. Ale co z dziećmi, które nie mają obok siebie górki (choć taka podobno zawsze się znajdzie)? Te mogą skorzystać ze zjazdu nie na sankach, ale w pontonach, na górce, która jest co najmniej raz dłuższa, niż ta obok mojego rodzinnego domu.
Zaskakująca Farma Iluzji
I tak właśnie zaskoczyła nas Farma Iluzji. Spodziewaliśmy się pogrywania z naszym odbiorem sensorycznym, miejsc gdzie będziemy próbować nie dać się oszukać naszym zmysłom, a znaleźliśmy ogromny, bardzo nietypowy plac zabaw dla dzieci. Oczywiście wszystkie rzeczy związane z Iluzją też w parku znajdziemy. We wrześniu odbywa się tu prawdopodobnie największy w Polsce Festiwal Iluzji, a wiele miejsc, gdzie coś wydaje się większe niż w rzeczywistości jest co niemiara. Dom, który sprawia wrażenie unoszącego się na balonach, który jest wizytówką parku, czy ten wirujący, gdzie siadamy w środku i dajemy się ponieść wrażeniu kręcenia (choć siedzimy w miejscu).
Te wszystkie rzeczy doskonale pasują do charakteru parku. Wszystkie sprawiają też mnóstwo frajdy dzieciakom, z których powodu przede wszystkim odwiedzamy ten park.
Niezbyt, moim zdaniem, ma tu czego szukać młodzież. Choć pewnie znajdą się ciekawskie pary, które będą chciały zobaczyć jak wygląda Farma. I słusznie, trzeba wyrabiać sobie własną opinie. Młodzież z pewnością jednak bardziej odnajdzie się w pobliskiej Wildze, gdzie czeka na nich park urządzeń nadmuchiwanych na wodzie i duża dyskoteka z Pałacem Strachów.
Żartobliwie o sobie
Farma nas zaskoczyła. Przede wszystkim dlatego, że spodziewaliśmy się czegoś zupełnie innego. Podoba nam się podejście właścicieli do robienia sobie żartów z rzeczy, które klienci-malkotenci z pewnością od razu będą próbować wytknąć.
Jedną z nich widzimy już przy wjeździe na parking, który sam w sobie jest jeszcze ziemią dziką. Wita nas przy tym tabliczka (przytoczę z pamięci) „Parking jest jaki jest, na razie;)“. Tak nas to ubawiło przy wjeździe, że nie mieliśmy ochoty narzekać już na cokolwiek. Jeśli zobaczyliśmy coś, mogące zostać uznane za niedoróbkę, powtarzaliśmy sobie: „Jest jakie jest, na razie“ i od razu poprawiał nam się humor.
Na coraz bardziej zapełniającej się mapie miejsc pretendujących do miana parków rozrywki, Farma Iluzji jest ciekawym miejscem do odwiedzenia. Z pewnością jest to coś zupełnie innego od większości parków atrakcji, które zobaczymy. Zawsze chwalimy każdy obiekt, który stara się podążać własną ścieżką, a do tego widać, że robi to z rozmysłem. W końcu nam, Polakom, pomysłów nie brakuje.