„Z dużej chmury mały deszcz” [FELIETON]

DANIEL HEINST, SPECJALISTA Z OBSZARU BUDOWY PARKÓW TEMATYCZNYCH I ATRAKCJI TURYSTYCZNYCH

Fot. Przesłane materiały (Daniel Heinst)

„Z dużej chmury mały deszcz”

W czerwcu zdecydowałem się wziąć udział w wydarzeniu IAAPA Singapur, czyli w międzynarodowych targach branży atrakcji. Chciałem dowiedzieć się, co nowego i gorącego pod kątem m.in. nowinek technologicznych spotka mnie w Azji. Cóż, szybko okazało się, że w zasadzie nowości było… niewiele, ale za to gorąca nie brakowało. Przylatując z Warszawy, zaraz po wyjściu z lotniska przywitał nas upał z bardzo wilgotnym powietrzem.

Mimo wszystko nie mogłem doczekać się ponownego zobaczenia tego miejsca. Ostatni raz odwiedziłem je w 1994 roku (tak wiem, mam trochę lat), w związku z czym miałem spore oczekiwania. Szczególnie liczyłem na odwiedzenie okolic mariny z kultowym hotelem Marina Bay Sands i centrum Sands Expo, w którym odbywały się targi. Jednak znacznie wcześniej mój wzrok przykuł duży zielony park, zwany Gardens by the Bay. Jak się okazało, była to lokalizacja warta poświęcenia czasu, szczególnie nocą.

Fot. Wikipedia/Chensiyuan/CC BY-SA 4.0 (Panorama Singapuru z Gardens by the Bay)

W centrum ogrodów odbył się pokaz muzyczno-świetlny Supertree Grove. Udział w wydarzeniu był bezpłatny, więc pomyślałem „grzech nie skorzystać”. Jak to mówią, darowanemu koniowi w zęby się nie zagląda. W parku dało się usiąść i pospacerować wśród drzew, które rozświetlały się w nocy. Istniała również możliwość przejścia podniebną ścieżką, jednak ta atrakcja była już biletowana.

W pobliżu drzew znajdował się Flower Dome i Cloud Forest. Pierwsze miejsce to stała wystawa prezentująca ogrody z całego świata. Z kolei druga atrakcja ukazywała wnętrza dżungli. Obserwując ją zacząłem zastanawiać się, po co budować tropikalny las, skoro w zasadzie cały park jest dziką przestrzenią? Szybko jednak poszedłem po rozum do głowy i zdałem sobie sprawę z tego, że chodzi o zapierające dech w piersiach widoki. Możliwość poruszania się po górze z wodospadami jest bezcenna.

Fot. Wikipedia/CC BY-SA 4.0/Bazyli Morin (Cloud Forest)

W tropikalnej kopule znajdowało się więcej rozrywki. Promowano tam kinowy hit Avatar. Goście mogli podziwiać wszelkiego rodzaju sześcionożne zwierzęta związane z uniwersum, świecące rośliny i instalacje science-fiction. Wchodząc do chaty strażackiej, widziałem własny cień rzucany na ścianę, ale… z ogonem Na’vi! To rozpalało wyobraźnię. Inna instalacja ukazywała mnie jako mieszkańca Pandory, ale była też prawdziwa wisienka na torcie. Stojąc przed dużym ekranem, kamera skanowała ciało, a animacja pokazywała, jak przekształcam się… w własnego awatara. To było świetne! Czapki z głów dla osób, które stworzyły to doświadczenie.

W głównej hali gastronomicznej parku, zwanej Satay by the Bay, nie brakowało dobrego jedzenia. Dobrze się składało, bo i głodnych gości było całkiem sporo. Stoły znajdowały się na świeżym powietrzu z dużą kolekcją małych stoisk z posiłkami i napojami. Każdy wybierał dowolny smak kuchni azjatyckiej. Chociaż trochę obawiałem się powrotu do domu z lokalnym odpowiednikiem zemsty faraona, ostatecznie zasiadłem do uczty. I co najważniejsze ani razu nie doświadczyłem problemów żołądkowych podczas pobytu. Gra była warta świeczki.

Fot. Wikipedia/CC BY-SA 3.0/Ong Chi Hang (Flower Dome)

Wracając do samej wystawy IAAPA, event był raczej niewielki i ani razu nie sprawił, że moje nogi ugięły się z wrażenia. Większość powierzchni targów zajęły firmy europejskie i amerykańskie. Delegacje chińskie były raczej nieobecne, co jak usłyszałem, wywołało pewne zaskoczenie. Za ten stan rzeczy obwiniano trwającą w Azji korektę rynkową. Co mam na myśli? Mianowicie w poprzedniej dekadzie „boom” na parki tematyczne doprowadził do nadpodaży… miernych obiektów. Teraz są one zamykane lub przejmowane przez większe podmioty. W efekcie chińscy nabywcy także odpuścili targi. Jedyni azjatyccy kliencie przybyli w tym roku z Indonezji i Wietnamu. Frekwencja jednak nie powalała.

Producenci i pośrednicy oferowali głównie mniejszy sprzęt dla FEC. Mam jednak dla Was radę. Każdemu, kto szuka tego typu maszyn, sugerowałbym raczej podróż bezpośrednio do Chin i wzięcie udziału w jednych z tamtejszych targów w Guangzhou. To większy i bardziej efektywny event z bogatszą ofertą.

Fot. Wikipedia/CC BY 2.0/dronepicr (Supertree Grove)

Wizyta w Singapurze była ciekawym doświadczeniem, jednak nie sama wystawa grała pierwsze skrzypce. Wcześniej dużo mówiło się o wydarzeniu, lecz rzeczywistość okazała się brutalna. Z dużej chmury spadł mały deszcz, ale czasami tak to już jest. Mój zachwyt zdecydowanie wzbudziły rzeczy poboczne jak np. wspomniany przystanek we Flower Dome i odwiedziny Clod Forest. O IAAPA nie będę długo pamiętał. No cóż, jak się nie ma, co się lubi, to się lubi, co się ma.

Fot. Wikipedia/Airbusa388/CC BY-SA 4.0 (Hotel Marina Bay Sands)

Disney World w tarapatach? Najsłabsza frekwencja od lat
W Nieporęcie powstał olbrzymi zielony labirynt. „Aż 3 kilometry ścieżek”

MAPY POLSKICH PARKÓW

KATALOG FIRM

Tylko sprawdzone firmy

OGŁOSZENIA

Kup i sprzedaj atrakcje

Czytaj też…

Menu