„Obwarzanek to krakowskie dobro, które musimy pielęgnować”

Fot. Przesłane materiały (Marta Krzyżek-Siudak)
– Gdy ktoś pyta, czym jest Żywe Muzeum Obwarzanka, co Pani odpowiada?
– Odpowiadam, że to miejsce, które tak naprawdę nie jest klasycznym muzeum. (śmiech) Goście nie przychodzą do nas na tradycyjne zwiedzanie obiektu. To przestrzeń pełna doświadczeń, praktycznej zabawy i przeżyć w postaci warsztatów edukacyjnych. Naszą główną ideą jest interaktywne przedstawianie historii i kultury wypiekania obwarzanka krakowskiego. A mowa o przysmaku, który każdego dnia tworzony jest w 150 tys. sztuk, i którego historia sięga ponad… 600 lat wstecz! O tym głównie mówimy. Jako Muzeum istniejemy od listopada 2017 roku i znajdujemy się przy Rynku Klepackim w ścisłym centrum Krakowa. Jesteśmy podmiotem całkowicie prywatnym.
– Jak przebiegają klasyczne odwiedziny w Państwa Muzeum?
– Osoby odwiedzające nas same przygotowują z ciasta obwarzanka, a my go wypiekamy, jednocześnie opowiadając historię na temat przysmaku. Wyjaśniamy jego genezę i uświadamiamy, dlaczego obwarzanek jest tak ważny dla historii Krakowa. Goście mogą zobaczyć też film z piekarni, ukazujący proces wypiekania nieco od tylnych drzwi. Po godzinnej wizycie w Muzeum każda osoba wychodzi od nas z dyplomem czeladnika obwarzankowego. Oczywiście zabiera też samego obwarzanka. Podczas warsztatów nie brakuje pytań i interakcji. Jest dużo frajdy i śmiechu, zwłaszcza gdy odwiedzają nas dzieci. Często abstrakcyjnie podchodzą do różnych spraw i np. na pytanie, jakie składniki dodaliby do ciasta, odpowiadają… ciasto. (śmiech) Tego typu sytuacji jest znacznie więcej. Jednak podkreślmy – oprócz dobrego humoru u nas liczy się merytoryczna strona i na nią kładziemy nacisk.

Fot. Przesłane materiały
– W jaki jeszcze inny sposób prezentowany jest u Państwa obwarzanek?
– U nas wszystko kręci się wokół obwarzanka! Przy Muzeum działa sklepik z pamiątkami, a produkty, które oferujemy, pochodzą od lokalnych twórców oraz przedsiębiorstw społecznych. Dwukrotnie zorganizowaliśmy Obwarzanek Day, czyli krakowską odpowiedź na Tłusty Czwartek czy też amerykański Pretzel Day. To fajne, pełne energii wydarzenie, podczas którego rozdajemy obwarzanki, przy okazji opowiadając o nich i edukując. Podkreślamy też związki wypieku z Krakowem. Ponadto bierzemy udział m.in. w różnych projektach zewnętrznych – czy to jako partnerzy, sponsorzy nagród czy współorganizatorzy. Obwarzanek króluje u nas w każdej postaci.
– Obwarzanek krakowski jest chroniony prawnie? Czy każdy może sobie go wypiekać, gdzie chce?
– W 2010 roku obwarzanek został wpisany do Rejestru Chronionych Oznaczeń Geograficznych ChOG. To rejestr Unii Europejskiej. Oznacza to, że mogą go wypiekać jedynie piekarze z Krakowa i najbliższych okolic. Oczywiście muszą to być certyfikowane miejsca, których obecnie w mieście jest sześć. Co ważne, obwarzanek musi być przygotowany ręcznie, a nie maszynowo. To jeszcze bardziej podnosi jego rangę i oczywiście jakość wyrobu.
– Odwiedzają Państwa klienci głównie z Krakowa?
– Goście przyjeżdżają z różnych regionów, nie tylko z Polski, ale z całego świata. Jeżeli chodzi o wiek tych osób, to odwiedzać może nas 3-latek, ale dobrze będzie bawił się także senior w podeszłym wieku. Do Muzeum przychodzą całe rodziny z dziećmi, grupy studentów, starszych osób, grupy szkolne czy nawet top managerowie firm. Nie zamykamy się na nikogo.
– Ile osób przyjeżdża do Muzeum każdego sezonu?
– W 2023 roku odwiedziło nas około 50 tys. osób. Nie posiadamy jeszcze precyzyjnych danych za miniony sezon, ale obstawiamy, że statystyka będzie zbliżona. Chociaż trzeba przyznać, że ostatnie wakacje wypadły nieco gorzej niż poprzednie. Natomiast na szczęście pozostałe miesiące były porównywalne. Zawsze przy temacie frekwencji trzeba mieć na uwadze fakt, że Kraków jest specyficznym miejscem, m.in. ze względu na lokalizację czy szeroką ofertę turystyczną.

Fot. Przesłane materiały
– A moda na turystów z Bliskiego Wschodu dotarła już do Państwa?
– Odwiedzają nas turyści z całego świata, także dlatego, że realizujemy warsztaty w języku angielskim. W związku z tym otwieramy się na różne grupy obcokrajowców. Gościmy turystów ze wszystkich kontynentów. Natomiast wśród gości z Arabii Saudyjskiej i ogólnie z krajów arabskich nie jesteśmy jeszcze popularni.
– Ile kosztują bilety wstępu do Państwa Muzeum?
– Jeśli chodzi o indywidualnych gości, to w ofercie mamy bilet za 45 zł (normalny) i za 35 zł (ulgowy). Posiadamy też opcję rodzinną, czyli niższą cenę z Kartą Dużej Rodziny i z Kartą dla Rodziny N (osoby z niepełnosprawnościami – przyp. red.). Ponadto dzieci do lat 3 wchodzą do Muzeum bezpłatnie. I co ważne, w kontekście np. szkół oraz przedszkoli – grupowe bilety są odpowiednio tańsze. Bilet grupowy ulgowy kosztuje jedynie 25 zł. Wszystko po to, aby ograniczać sytuacje, w których część rodziców nie stać na wizytę w Muzeum.

Fot. Przesłane materiały
– Co najczęściej goście chwalą w Muzeum, a na co zwracają uwagę, że wymaga poprawy?
– Niektórzy mają zastrzeżenia, że bilety trzeba zakupić z wyprzedzeniem. Przyjście do Muzeum „z ulicy” zazwyczaj mija się z celem. Wiele osób niestety tak robi. Na stronie internetowej i w ogólnej komunikacji podkreślamy, żeby rezerwować wejścia online. W przeciwnym razie dochodzi do sytuacji, że ktoś przyjeżdża do nas, pyta o miejsce i niestety musi odejść z kwitkiem. To niezbyt komfortowa sytuacja dla każdej ze stron. Natomiast mówiąc o pozytywach, to goście chwalą nas m.in. za formułę odwiedzin Muzeum. Wiele osób docenia program i przebieg warsztatów, ich długość oraz aspekt własnoręcznej pracy. To rzeczywiście jest ważne dla gości.
– Ilu pracowników Państwo zatrudniacie i czy borykacie się Państwo z dużą rotacją?
– Na temat moment nasz obwarzankowy zespół liczy 14 osób. To głównie młodzi ludzie, którzy studiują i dodatkowo pracują, zdobywając cenne doświadczenie. Nie zauważamy szczególnie dużej rotacji wśród osób zatrudnionych. Zmiany kadrowe odbywają się w sposób naturalny. Warto też pamiętać o jednej rzeczy. Prowadzenie warsztatów to nie jest czynność, którą można wykonywać na pełny etat. To duże obciążenie fizyczne np. dla gardła, ale i psychiczne. Zajęcia wymagają skupienia, uwagi, kreatywności i zaangażowania. Zdajemy sobie z tego sprawę.

Fot. Przesłane materiały
– Państwa pracownicy biorą udział np. w targach, wizytach studyjnych czy szkoleniach, gdzie zgłębiają wiedzę i poznają tzw. know-how?
– Bierzmy udział w bardzo wielu wydarzeniach. Dzięki członkostwu w Małopolskiej Organizacji Turystycznej w 2024 roku odwiedziliśmy Pragę, Ostrawę i Budapeszt, promując Małopolskę oraz obwarzanka. W lipcu w Krakauer Haus w Norymberdze świętowaliśmy 45-lecie partnerstwa Norymbergi i Krakowa. Odbywał się tam polski piknik. Angażujemy się również w bardziej lokalne wydarzenia. Współpracujemy z instytucjami kultury, innymi podmiotami, uczelniami, a w październiku z rąk Zastępcy Prezydenta Miasta Krakowa po raz kolejny odebraliśmy certyfikat: „Miejsce Przyjazne Rodzinom z Dziećmi”. W ramach wizyt studyjnych Muzeum odwiedzają dziennikarze, współpracujemy z blogerami, nagrywano u nas programy telewizyjne i dokumentalne. Nie nudzimy się (śmiech)
– W jaki sposób Państwo zarabiacie? Sprzedaż biletów to główny aspekt, ale co jeszcze?
– Sprzedaż biletów na nasze warsztaty to rzeczywiście fundament. Oprócz tego posiadamy wyjątkowy sklepik z pamiątkami i co ważne, nie są to chińskie produkty, tylko przedmioty wytwarzane przez lokalnych twórców. Mają one związek z Krakowem, obwarzankiem i lokalną tradycją. W sklepiku można też kupić wspomnianego obwarzanka, oczywiście z certyfikowanych piekarni.

Fot. Przesłane materiały
– Czy pod kątem finansowym łatwo prowadzi się takie miejsce?
– Prowadzenie własnego biznesu to wyzwanie. Nie zawsze po godz. 16 odchodzimy od komputera lub opuszczany mury Muzeum. Pracy jest bardzo dużo i trzeba być zaangażowanym. Mimo wszystko nasza działalność jest niezwykle satysfakcjonująca. Oczywiście borykamy się z problemami dnia codziennego – czy to z kwestiami personalnymi, czy usterkami urządzeń i sprzętu. Ale to jest wpisane w prowadzenie firmy. Największym finansowym obciążeniem jest dla nas opłata za czynsz, ponieważ lokal wynajmujemy. Dokuczają też koszty energii. Znajdujemy się w starej kamienicy, którą trzeba ogrzać, a latem schłodzić, więc pobór mocy jest dość duży.
– Tytułem końca. Rozwiążmy raz na zawsze wątpliwość – obwarzanek to nie to samo co precel?
– Absolutnie nie. (śmiech) Precel ma przede wszystkim inny kształt niż obwarzanek. To taka „ósemeczka” albo, jak niektórzy mówią „pan z wąsami”. Różni się też nieco procesem produkcji. Mimo to oczywiście są też wspólne mianowniki tzn. podobne ciasto, sposób „obwarzania”, czyli zanurzania w wodzie. Na naszych warsztatach opowiadamy o różnicach w obu wypiekach. Mamy też hasło, które stosujemy, gdy ktoś usilnie stara się nie zrozumieć tych różnic – „sam żeś jest precel”. Działa ono na nieprzekonanych. (śmiech)
Rozmawiał Kamil Lech
CZYTAJ TAKŻE: Rozmowa z Konradem Pawlusem, właścicielem Bricks & Figs oraz Wheels & Heels w Krakowie