„W swojej dziedzinie jesteśmy najlepsi na rynku”
– Jakie określenie najbardziej pasuje do Strefy Zoltar?
– Jesteśmy największą w Trójmieście areną laser tag z 2-poziomowym polem gry w klimacie zniszczonego wojną miasta. Znajdujemy się w miejscu charakterystycznym, bo w Polsat Plus Arenie Gdańsk. Od lat dostarczamy naszym gościom rozrywki o specyfice zbliżonej do tradycyjnego paintballa, z tą jednak różnicą, że jesteśmy bezpieczniejszą, laserową wersją tej zabawy. Podstawową techniczną różnicą jest zastąpienie kulek z farbą wiązką całkowicie bezpiecznej dla oka podczerwieni, a plam na odzieży i w efekcie siniaków, specjalną kamizelką wyposażoną w czujniki.
– Uczestnik rozgrywki rozpoczyna grę i na czym dokładnie ona polega?
– Trafiamy na arenę, w której znajdują się atrakcje statyczne i aktywne, a zawodnicy dzielą się na drużyny lub grają w trybie friendly fire. Kto zdobędzie więcej punktów, ten wygrywa. Otrzymujemy kamizelki i sprzęt ochrony. Wybieramy broń — 3 tryby strzału: pojedynczy automat oraz broń z pociskami dum dum, która zadaje podwójne obrażenia. Każde postrzelenie laserową wiązką jest skrupulatnie sczytywane. Telewizorem jest kamizelka, a pilotem karabin. To właśnie on wysyła wiązkę podczerwieni, która co ważne – jest bezpieczna i nieszkodliwa.
– Jak w takim razie wygląda sama arena? To największy tego typu obiekt w Polsce?
– Tak, możemy się tym pochwalić — mamy największą arenę laserową do gry w kraju. To około 600 mkw. powierzchni usianej korytarzami, obiektami i pojazdami wojskowymi. Dysponujemy też barykadami, antresolami i skrytkami. Niezwykły odbiór miejsca zapewniają efekty świetlne, dekoracje i dynamiczna muzyka. Połączenie elementów sprawia, że można poczuć się jak w grze Call of Duty.
– W obiekcie znajdują się jeszcze inne atrakcje?
– Chcemy podkreślić, że osoby, które trafią do nas, nie muszą spędzać wolnego czasu wyłącznie na rozgrywce z elektronicznym paintballem. Mamy też inne miejsca takie jak Arenę Archery, czyli bezpieczne pojedynki łucznicze czy też Arenę Nerf, czyli miejsce dla najmłodszych, w którym używa się pistoletów NERF na strzałki piankowe. Do tego wspomnę o Refleks Wall, Strefie Arcade czy coraz popularniejszej strefie VR. Lubimy się też określać, jako przestrzeń, w której można spalić nieco kalorii i rozładować napięcie. Ostatnio podczas rozgrywki jeden z naszych gości miał założony zegarek liczący spalone kalorie. Okazało się, że w trakcie 50 minut aktywnego biegania spalił on 350 kalorii.
– Kto powinien odwiedzić Strefę Zoltar?
– Jesteśmy miejscem dla każdego. Odwiedzają nas osoby indywidualne, ale też grupy zorganizowane. Goście wybierają to miejsce pod kątem organizacji urodzin, imprez firmowych, wizyt szkół, wieczorów kawalerskich i panieńskich. Rezerwacje przyjmujemy z miesięcznym wyprzedzaniem, co jest efektem dużego zainteresowania. Jeżeli chodzi o integracje, to zgłaszają się do nas grupy od 4 do nawet… 80 osób. Przy tak dużej liczbie graczy, część gości korzysta z paintballa elektronicznego, część ze strefy VR, a część z pojedynków łuczniczych.
– Ile osób miesięcznie odwiedza obiekt?
– Około 2 tys. osób. Największe zainteresowanie obserwujemy w okresach kwiecień-czerwiec oraz wrzesień-listopad. Wtedy mamy obławę szkół i mnóstwo spotkań integracyjnych. W lecie z kolei dominują wieczory kawalerskie i panieńskie, wtedy też dużo się dzieje.
– Przypomina Pan sobie najbardziej zaskakujący moment związany z wizytą gości?
– Osobiście nie pamiętam tego wydarzenia, jednak z opowiadań kolegów wiem, że kiedyś odbyło się u nas… wesele! (śmiech) Brzmi to zaskakująco, ale tak rzeczywiście było, a na Facebooku opublikowano nawet krótki film z eventu. Co warto podkreślić, para młoda aktywnie grała w laserowy paintball. (śmiech)
– Kiedy Państwo powstaliście i kto jest podmiotem zarządzającym?
– Nasz początek sięga 2006 roku. Już wtedy oferowaliśmy zabawę opartą o wykorzystanie wiązki laserowej. Na przestrzeni lat udoskonalaliśmy ofertę, a nasz sprzęt stawał się coraz bardziej nowoczesny. Na gdańskim stadionie funkcjonujemy od 2013 r. Właścicielem spółki Zoltar jest pan Jarosław Jezusek.
– Ile kosztowało stworzenie tego miejsca?
– Powstaliśmy tak dawno temu, że dziś trudno określić dokładną kwotę. Ponadto na przestrzeni lat wartość pieniądza mocno się zmieniła. Jednak podejrzewam, że blisko dwie dekady temu podobną działalność można było stworzyć za 50 tys. zł, a dziś byłoby to całkowicie niemożliwe.
– Jakie są największe trudności przy zarządzaniu tego typu atrakcją?
– Zdecydowanie wyszkolenie pracownika.
– Ten problem dotyczy głównie młodych pracowników?
– Zdecydowanie. Staram się zatrudniać ludzi inteligentnych z otwartym umysłem i kreatywnością. Liczy się też podejście do klienta, umiejętność rozmowy i empatia. Różnie z tym bywa w przypadku nowych pracowników, szczególnie że różni ludzie szukają pracy. W ramach ciekawostki powiem, że więcej CV otrzymuję od kobiet niż od mężczyzn, co w tej branży jest nie do końca oczywiste. (śmiech)
– W kontekście efektywności biznesu — lokalizacja ma duże znaczenie?
– Dzierżawimy miejsce w komercyjnej części stadionu. Dzięki temu posiadamy dużą przestrzeń do zagospodarowania, a w dodatku obiekt nas promuje w swoich mediach społecznościowych. Dużym plusem dla wspomnianej efektywności jest również przestrony parking. Autokary przyjeżdżające na miejsce nie mają problemu ze znalezieniem wolnego placu. Nieoczywistym atutem jest również to, że trudno nas nie zauważyć z daleka. (śmiech) Może to wydawać się błahe, ale w rzeczywistości to plus.
– Prowadzenie Strefy Zoltar to dochodowy biznes?
– Myślę, że tak. Każdy biznes może być dochodowy, posiadając solidne fundamenty finansowe, bogatą ofertę, ciekawy pomysł na zarządzanie i odpowiednią kadrę ludzi. To klucz do sukcesu.
– Posiadają Państwo dwa obiekty — w Gdańsku i Gdyni. Będzie trzecia lokalizacja?
– Myślę, że nie istnieje biznesowy sens dalszej ekspansji naszej marki. Klienci z Trójmiasta oraz okolic takich jak Lębork czy Tczew, spokojnie do nas docierają, a my w sposób efektywny zaspokajamy ich potrzeby. Kolejna Strefa Zoltar jest zbędna.
– Co z konkurencją? W Trójmieście, ale też w innych miastach Polski istnieją podobne obiekty?
– Na pewno tego typu areny znajdują się we Wrocławiu, Krakowie i Bielsko-Białej. Ze względu na dużą odległość, ale też naszą silną ofertę, nie szczególnie rozglądamy się za konkurencją. Wszystkim życzymy jak najlepiej, jednak mamy świadomość własnej marki i śmiało mogę powiedzieć – jesteśmy najlepsi na rynku.
– Jakie mają Państwo cele na przyszłość?
– Na pewno będziemy rozwijać mocno naszą ofertę i stawiać na target laserowy. Ostatnio kupiliśmy 6 pistoletów i 6 celów do strzelnicy biathlonowej. Chcemy też promować nowe rozwiązanie oparte na pięcioboju. Szczegółów jednak nie zdradzam. Mimo to już zapraszam do nas wszystkich gości, tych lubiących sprawdzone atrakcje, jak i szukających nowych wyzwań.
Rozmawiał Kamil Lech