Rozmowa z Markiem Szczypkiem, współwłaścicielem parku rozrywki Dolina Dinozaurów w Jabłonowcu [WYWIAD]

„Tematyka dinozaurów wciąż nie znudziła się dzieciom”

Fot. Przesłane materiały (Marek Szczypek)

– Od kiedy jest Pan związany z branżą atrakcji?

– Pierwsze kroki w środowisku stawiałem w 2010 roku, kiedy Farma Iluzji przygotowywała się do wejścia na rynek. Był to oczywiście dopiero etap koncepcji, planowania i podejmowania wstępnych decyzji. Dołączyłem do projektu w roli inwestora. Przez kolejne lata – z racji wykonywania innego zawodu w szeroko pojętej branży eventowej – choć nie zagłębiałem się w bieżące zarządzanie,  stopniowo uczyłem się funkcjonowania, zdobywania kontaktów i kształtowania intuicji biznesowej. W 2021 roku wszedłem do zarządu Farmy Iluzji i ta przygoda – przynajmniej formalnie – będzie jeszcze chwilę trwała, lecz nadszedł czas na kolejny rozdział pracy zawodowej. Podjąłem decyzję o stworzeniu całkowicie nowego i autorskiego rozwiązania.

– Tak powstała Dolina Dinozaurów. Co to za miejsce?

– Zacznijmy od kilku praktycznych informacji. Park rozrywki został otwarty 27 maja. Znajdujemy się w Jabłonowcu, zaledwie 3 km od wspomnianej już Farmy Iluzji. To mała malownicza miejscowość zlokalizowana w połowie drogi między Warszawą a Lublinem. Same atrakcje zajmują powierzchnię 2 hektarów i docelowo chcemy funkcjonować sezonowo od maja do końca października. Jak nazwa podpowiada, tematyka obiektu dotyczy dinozaurów. Nasza Dolina jest przestrzenią, w której historia ożywa w najbardziej spektakularny sposób. Poprzez plastyczną formę zapoznajemy odwiedzających w każdym wieku z historią naszej planety oraz ze sposobami zdobywania wiedzy o niej.

– W Polsce tematyka dinozaurów jeszcze się nie znudziła?

– To wciąż ciekawy koncept. Ponadto w pobliżu naszej Doliny nie ma żadnego podobnego parku. Przypomnę tylko, że duża część dzieci przechodzi przez okres fascynacji dinozaurami. Uzupełniamy więc rynek w tej części regionu. Długo analizowaliśmy oczekiwania potencjalnych klientów i otrzymaliśmy czytelne wnioski – tego typu tematyka będzie dobrym rozwiązaniem.

– Otwarcie obiektu było równoznaczne z jego całkowitym przygotowaniem?

– Nie do końca. Od momentu inauguracji parku sukcesywnie udoskonalamy pewne elementy, a inne  zmieniamy. W związku z tym, że w pierwszych tygodniach kompleks nie był w pełni gotowy, postanowiliśmy zaproponować klientom promocyjne ceny. Odwiedzający docenili ten gest i potraktowali nas ze zrozumieniem. Niektórzy doradzali nam i podpowiadali, co warto zrobić inaczej. To cenne. Myślę, więc że obie strony na tym skorzystały.

Fot. Przesłane materiały

– Jakie atrakcje można spotkać w Dolinie Dinozaurów?

Łącznie mamy 13 dinozaurów, jednak już niedługo będzie ich więcej. Producent nieco spóźnia się z dostawą kolejnych makiet. Warto jednak podkreślić jedną rzecz. Każdy nasz dinozaur jest odpowiednio stematyzowany. Olbrzymie makiety oglądamy podczas spaceru zadrzewioną ścieżką. Przez kilka minut opowiadamy o prehistorycznych gadach, by zaciekawić odwiedzających. Ponadto mamy gigantyczny, bo 12-metrowy szkielet dinozaura, który dzieci chętnie odkopują z ziemi. To ciekawa zabawa, która uczy, a zarazem interaktywne stanowisko paleontologiczne z prawdziwymi znaleziskami.

– Oprócz dinozaurów, jakie inne elementy turysta zobaczy w parku?

– Goście znajdą u nas place zabaw z wieżyczkami do wspinania, liny do balansowania oraz strefę malucha. Można w niej rysować, malować i składać klocki. W parku zainteresowaniem cieszy się także prawdziwy samochód, który da się pomalować farbkami oraz wodna poducha. Dzieci nie tylko więc ćwiczą kreatywność, ale mogą też solidnie poskakać. Do tego warto wspomnieć o labiryncie ze słomy, labiryncie z kukurydzy, mini strefie wodnej i strefie łuczników, gdzie pociechy strzelają z łuku i procy.

– Wydaje się, że obecnie każdy park stawia na edukację. Dolina Dinozaurów również?

– Oczywiście, że tak. Chcemy, by po wizycie u nas dzieci wiedziały, czym różni się archeologia od paleontologii. Najmłodsi zobaczą także, jak wyglądają kości gadów i w jaki sposób na ich podstawie można odtworzyć zwyczaje tych prehistorycznych stworzeń.

– Jak wyglądała budowa parku i ile czasu zajęły prace?

Infrastruktura twarda taka jak przyłącza wody, sieć kanalizacyjna i energetyczna istniała już na działce w momencie rozpoczęcia inwestycji. Pod tym względem mieliśmy więc nieco ułatwione zadanie. Ponadto gotowy był też teren przeznaczony pod parking. W związku z tym rzeczywisty czas robót, od momentu, kiedy ruszyliśmy przed wbiciem pierwszej łopaty, trwał 5 miesięcy. Tak naprawdę największy kłopot mieliśmy z rekrutacją osób do pracy. Były to dla nas pewne schody, które jednak pokonaliśmy.

– Jakie firmy zajmowały się tworzeniem Doliny Dinozaurów?

– Pierwszą część makiet gadów wyprodukowała firma z Nowej Soli (Malpol Fiberglass), a drugą część Pracownia Plastyczna Krzysztof Kuchnio z miejscowości Nowiny Wielkie. Przykładowo wodna poducha pochodzi z polskiej Wytwórni Artykułów z Tworzyw Sztucznych WATS. Jeżeli chodzi o pozostałe urządzenia i elementy rekreacji, to wykonaliśmy je własnymi siłami.

Fot. Przesłane materiały

– Ile trzeba zapłacić za makietę jednego dinozaura?

– Wszystko zależy od jej wielkości i użytych materiałów. Makietę dinozaura można kupić już od 2,5 tys. do 250 tys. zł. W naszym parku zrezygnowaliśmy z wielkich eksponatów. Oczywiście robiłyby one wrażenie, jednak głównie na rodzicach, a nie na dzieciach. Nie to było naszym celem. Chcieliśmy zainwestować mniejsze środki, ale w większą liczbę makiet. Uważam że dinozaur wyprodukowany za 20 tys. zł, który de facto znajduje się w Dolinie, gwarantuje dziecku odpowiednią satysfakcję.

– Makiety można ubezpieczyć przed uszkodzeniem?

– Wiadomo, że jeżeli na teren parku wchodzą dzieci, to trzeba być przygotowanym na różne scenariusze. Najmłodsi chcą wejść na dinozaura, dotknąć jego powierzchni i sprawdzić, czy jest on odporny na… rzucony kamień. Dlatego część naszych makiet, szczególnie ta delikatniejsza, jest odgrodzona płotem. I rzeczywiście takie eksponaty warto ubezpieczyć, lecz ogólnie jest z tym pewien problem. Towarzystwa niechętnie proponują polisy, zdając sobie sprawę z potencjalnego ryzyka i specyfiki miejsca. Firmy albo nie chcą oferować ubezpieczeń, albo stawki są wygórowane.

– Jak wyglądają pierwsze tygodnie po otwarciu Doliny Dinozaurów?

– Całkiem obiecująco i na tym etapie jesteśmy zadowoleni. Powoli nabieramy wiatru w żagle. Zdecydowanie największe zainteresowanie parkiem obserwujemy w weekendy, a szczególnie w niedziele. Nie chcę jednak jeszcze mówić o konkretnych liczbach przybyłych gości.

– To w takim układzie, ilu klientów spodziewa się Pan na zakończenie sezonu?

– Wstępnym celem jest 20-25 tys. odwiedzających. To założenia na pierwszy sezon, które z każdym kolejnym rokiem będą rosnąć. Oczywiście możemy mówić wyłącznie o szacunkowych liczbach, gdyż wiele w tym biznesie zależy od pogody. Istotna jest także kwestia rozegrania sytuacji pod kątem marketingowym, bo w dzisiejszych czasach jest to kluczowy aspekt. Na ten moment mamy w tym zakresie pewne ograniczenia kadrowe i finansowe, ale pozostajemy dobrej myśli.

Fot. Przesłane materiały

– Zajmowanie się marketingiem obiektu zlecił Pan profesjonalnej firmie, czy kampanie reklamowe, obsługa social mediów i tworzenie komunikacji odbywa się Pana siłami?

– Z racji ograniczonego budżetu działania marketingowe realizujemy wewnętrznymi możliwościami. Wsparciem zewnętrznym posiłkujemy się tylko przy rozpowszechnianiu treści. Współpracujemy z profesjonalną firmą zajmującą się dobieraniem grup docelowych. Z kolei w social mediach sami tworzymy content. Realizujemy posty i odpisujemy na komentarze. Oczywiście to bardzo czasochłonne.

– Dolina Dinozaurów już istnieje. Jakie ma więc Pan plany na przyszłość?

– Opracowaliśmy kilka pomysłów jak rozwinąć park pod względem tematycznym. W kolejnym sezonie zaproponujemy Gościom całkowicie nowy obszar atrakcji. Nie zdradzamy jednak, czego będzie on dotyczył. Na to jest za wcześnie. Ponadto na terenie Doliny mamy do zrealizowania jeszcze sporo prac porządkowych. Mowa o drobnych poprawkach, sprzątaniu terenu i pielęgnacji roślin. Kolejnym moim planem, który jednak wykracza poza obszar parku, jest większa konsolidacja całej branży atrakcji.

– Na czym miałaby ona polegać?

– Chodzi o nawiązanie szerszej współpracy pomiędzy przedsiębiorcami, a w efekcie wymianę myśli i dzielenie się wskazówki w prowadzeniu biznesu. Wszystko to prowadzi na końcu do poprawy świadczonych usług dla klienta. A przecież o to chodzi. Dzięki ubiegłorocznemu I Forum Atrakcji Rodzinnych wielu osobom ze środowiska otworzyły się oczy na ważne tematy, zostały zidentyfikowane obszary potencjalnej współpracy, udało się podyskutować o prowadzeniu biznesu, o napotykanych przeszkodach, szansach i podejściu do odbiorcy. Dzięki spotkaniu uzmysłowiliśmy sobie, że wszyscy jedziemy na tym samym wózku. Wniosek jest taki, że warto być otwartym na współpracę.

– Jak w praktyce jeden przedsiębiorca mógłby pomóc drugiemu?

– Przykładów jest mnóstwo. Rozmawiałem z managerem pewnej firmy o utworzeniu sympozjum na temat nietrafionych projektów biznesowych. Takich, które na papierze wyglądały świetnie, ale rzeczywistość zweryfikowała je dość brutalnie. Wystarczyłaby jedna osoba, która na forum opowiedziałaby o takim doświadczeniu, dzięki czemu może uchroniłaby innych przed podobnymi błędami.

– Jakie inne kroki powinno podejmować środowisko w celu wzajemnego wsparcia?

– Jestem wielkim orędownikiem wdrożenia tzw. biletu zerowego dla przedstawicieli branży. Oczywiście nie chodzi o to, aby przedsiębiorca wraz z całą rodziną, co chwilę przyjeżdżał do parku rozrywki X i za darmo korzystał z atrakcji. Bardziej mam tu na myśli możliwość spontanicznego, bezpłatnego wejścia do obiektu, w celu obserwacji, analizy i wreszcie podzielenia się przemyśleniami z jego właścicielem. Chodzi o wskazanie, jakie elementy warto poprawić, gdzie widać potencjał do rozwoju, a gdzie jest przestrzeń niewykorzystana itp. Pytanie wiec, czy może warto pomyśleć nad przygotowaniem biletu zerowego dla osób skupionych wokół Stowarzyszenia Turystyki i Atrakcji Rodzinnych (STiAR). To takie trochę study tour, pozwalający rozwinąć skrzydła całemu środowisku. Myślę, że mogłoby to być dobre rozwiązanie.

Rozmawiał Kamil Lech

Fot. Przesłane materiały

Momentum Leisure poszukuje dyrektora generalnego. „Stawiamy na rozwój”
Takiego zoo jeszcze nie widzieliście. W Australii zwierzęta są… hologramami!

MAPY POLSKICH PARKÓW

KATALOG FIRM

Tylko sprawdzone firmy

OGŁOSZENIA

Kup i sprzedaj atrakcje

Czytaj też…

Menu