„Najlepiej bawią się u nas dzieci po 30-stce”

Fot. Przesłane materiały (Marcin Leszczyński)
– AUTOMANIA RC to pierwsza w Polsce sala zabaw ze zdalnie sterowanymi pojazdami. Co to znaczy?
– Zacznijmy od początku i wyjaśnijmy, że najważniejszym elementem naszej sali zabaw jest makieta, po której goście jeżdżą samochodami, pojazdami budowalnymi, czy obsługują dźwig. Wszystko odbywa się w sposób zdalnie sterowany. Osoby biorące udział w zabawie same decydują czym, jak i gdzie pojadą. Na makiecie może poruszać się jednocześnie do 10 pojazdów RC, które maję szereg zadań do wykonania. Dlaczego jesteśmy pierwszą tego typu salą zabaw w Polsce? Podobnych torów jazdy jest na pewno kilka, lecz należą one do pasjonatów i żaden modelarz nie pozwoliłby, aby dziecko bawiło się modelami. U nas jest to dozwolone i właśnie tym się wyróżniamy – oferujemy dobrą rozrywkę.
– Dziecko otrzymuje pilot i co dzieje się dalej?
– Ważna jest cała otoczka budująca nastrój zabawy. Najpierw uczestnicy przechodzą krótkie szkolenie i otrzymują kartę kierowcy. Dzięki temu dzieci mogą poczuć się jak dorośli a dorośli… jak dzieci. (śmiech) Następnie mamy dla gości 24 zadania do wykonania o różnym stopniu trudności. Polegają one np. na sterowaniu pojazdem mającym wozić drewno. Najpierw jednak trzeba pojechać do miejsca ścinki drzewa, naładować je dźwigiem i dopiero wtedy udać się w trasę. Mamy dwie drogi do wyboru i dzieci same podejmują decyzję, która będzie dla nich korzystniejsza. Analizujemy w głowie silne i słabe strony obu tras. Jadąc pojazdem, mijamy wąwozy, wyprzedzamy innych graczy, walczymy z ukształtowaniem terenu. Zabawa nie tylko więc uczy odpowiedzialności, ale również wyobraźni przestrzennej, koordynacji ruchowej i logicznego myślenia.
– Ile czasu trwa gra jednego dziecka?
– Standardowy czas zabawy to godzina. Jednak często obserwuję, że te 60 minut jest niewystarczające. Czasami dzieci chcą bawić się dłużej. Rozrywka wymaga jednak stałego zaangażowania oraz myślenia, więc też nie można przesadzić. Na makiecie ustawiamy 10 pojazdów i właśnie tyle osób może korzystać z niej jednocześnie. W obiekcie mamy obecnie jeden tor liczący 25 mkw.
– Dla gości, w jakim wieku przeznaczona jest AUTOMANIA RC?
– Sala zabaw to miejsce dla osób od 8. roku życia, ale zaobserwowałem, że już 5-latki nieźle radzą sobie z obsługą pojazdów. Z kolei górna granica wieku wynosi… 108 lat. (śmiech) To żartobliwa odpowiedź, która ma pewne uzasadnienie, ponieważ oferujemy rozrywkę naprawdę dla wszystkich.
– Skąd pomysł na stworzenie takiego miejsca?
– Mówimy o świeżym projekcie, bo nasza makieta powstała w lutym 2023 roku, a oficjalnie ruszyliśmy dwa miesiące później. Jestem pomysłodawcą tego miejsca i przyznam, że również osobą zajmującą się obsługą klienta, serwisem, marketingiem, a nawet sprzątaniem. (śmiech) Oczywiście olbrzymim wsparciem jest moja żona Julia, która pracuje w przedszkolu i jest baristką. W związku z tym nauczyła mnie, jak rozmawiać z dziećmi i jak je traktować. Przy okazji poznałem tajniki parzenia aromatycznej i pysznej kawy. Odpowiadając jednak na pytanie, skąd taki pomysł na biznes — syn otrzymał od Świętego Mikołaja ciężarówkę, którą jeździliśmy w lesie. Tam pogubiliśmy kilka części, a ostatecznie sam sprzęt uległ awarii. Wtedy wpadłem na pomysł, że świetnym rozwiązaniem będzie zrobienie podobnego toru jazdy pod dachem. Bez śniegu, bez ujemnych temperatur, bez uszkodzeń i zmartwień o nadejściu nocy. Szybko przeszedłem od słów do czynów i tak powstała nasza makieta.
– Kto przygotował wszystkie pojazdy, przeszkody i całe podłoże?
– Przyznam nieskromnie, że makietę budowałem sam. Nadałem jej kształt i zadbałem o detale. Mowa o mostach, lesie, garażach itp. Z kolei pojazdy w tym np. ciężarówki musiałem zakupić.

Fot. Przesłane materiały
– W obiekcie znajduje się również Sala Wspomnień. Co tam znajdziemy?
– To miejsce wpisujące się w tematykę całej atrakcji. Wypełniają je pamiątki nawiązujące do PRL-u i lat 90. Znajdziemy tam m.in. plakaty propagandowe, kultową meblościankę, stary telewizor, czy boomboxa, ale też nowsze urządzenia takie, jak gry typu Pegasus, i Commodore 64, czy legendarny telefon Nokia 3310. To czar wspomnień. Co ciekawe, ciężarówki, które jeżdżą po makiecie to również „starocie.” To polskie i rosyjskie GAZ-y oraz Urale. Spójność tematyczna jest więc zachowana, co doceniają zwłaszcza ojcowie. Trochę żartując, przyznam, że czasami obserwuję przerażenie w oczach żon, gdy te widzą swoich mężów mocno podekscytowanych zabawkami, które pamiętają jeszcze z dzieciństwa. No cóż, dzieci po 30-stece bawią się tutaj najlepiej. (śmiech)
– Skąd wziął Pan wszystkie stare sprzęty?
– Z natury jestem typem zbieracza. Część rzeczy należała więc do mnie, a część pochodzi z wrocławskich giełd i targowisk. W ramach ciekawostki powiem również, że mam jeden regał przepełniony radiami i magnetowidami, które dostałem… od klientów! To miłe i jestem za to wdzięczny. Niedawno odbywały się u nas urodziny 10-latki i od rodziców otrzymałem maszynę do pisania.
– Ilu klientów odwiedza AUTOMANIĘ RC?
– Na ten moment nie skupiam się na liczbach. Klientów przybywa z miesiąca na miesiąc. Otwarci jesteśmy od wtorku do niedzieli i w trakcie tygodnia pojawiają się 2-3 rodziny, natomiast w weekendy mowa już o prawdziwym oblężeniu. W soboty i niedzielę prowadzimy rezerwację.

Fot. Przesłane materiały
– To dochodowy biznes?
– Trudno powiedzieć. Kiedyś rozmawiałem z przedsiębiorcą Tomkiem Jurczakiem, który buduje Muzeum Motoryzacji w Oławie pod Wrocławiem, i który skwitował mój projekt słowami „Marcin to świetny pomysł, ale musisz być wytrwały”. I tak właśnie jest. W tym momencie jestem na etapie wytrwałości. (śmiech) Początki nie były kolorowe pod względem finansowym, ale po trzech miesiącach zaczęliśmy zarabiać na siebie. Dziś sala zabaw się utrzymuje, a teraz pracuje nad tym, by utrzymywała także mnie. (śmiech)
– A ile kosztowała budowa miejsca?
– To też ciekawy temat. Na początku posiadałem pewne fundusze, lecz później pojawiły się pewne schodki. Zdjąłem więc czapkę i przeszedłem się po rodzinie. (śmiech) Potrzebowałem nieco więcej środków, ponieważ na budowę wydałem łącznie około 80 tys. zł.
– Co z konkurencją na rynku i jak często słyszy Pan porównania do Kolejkowa?
– Bardzo często. (śmiech) Słucham klientów i mam z nimi bezpośredni kontakt, dzięki czemu zazwyczaj pod koniec spotkania przechodzimy na „ty”. Wtedy nierzadko pada hasło „tutaj jest jak w Kolejkowie”. Wiele osób zwraca jednak uwagę na różnicę, przyznając, że u nas „można porobić trochę więcej fajnych rzeczy”. Podsumowując — nie patrzę na Kolejkowo przez pryzmat konkurencji.

Fot. Przesłane materiały
– Elementy wyposażenia często ulegają uszkodzeniu?
– Największym wyznawaniem było skonstruowanie makiety ładnej dla oka, funkcjonalnej i bezpiecznej dla pojazdów. Musiała być ona niezniszczalna. Jeżeli ktoś pierwszy raz w życiu trzyma pilota w ręce, to zabawa może mu średnio wychodzić. W związku z tym pewne rzeczy ulegają uszkodzeniu. Raz w miesiącu muszę poprawiać makietę. Jeżeli jednak chodzi o pojazdy, to w zasadzie nie ma dnia… bez ich awarii. (śmiech) Uszkadzają się drobne elementy, które z natury są kruche. Jednego dnia zepsuto mi dwa pojazdy, kolejnego trzy następne. Nazajutrz miała do nas przyjechać większa grupa zorganizowana, więc było gorąco. Czas grał pierwsze skrzypce. Nie spałem do godz. 3 w nocy i naprawiałem usterki.
– A zdarza się, że dzieci umyślnie niszczą makietę lub sprzęt?
– Kilka razy ktoś przypadkowo wpadł na makietę. Na szczęście nic złego się nie stało. Chyba najczęstsze awarie wynikające z działalności dziecka to usterki pilotów. Podczas zabawy pojawiają się duże emocje, a za nimi idą urwane kółka do skręcania. To plaga. Z reguły nie wyciągam konsekwencji. Nie miałem też sytuacji, że musiałem kogoś wyprosić. Ogólnie jest więc spokojnie. (śmiech)
– Ile osób pracuje w AUTOMANII RC?
– Na tę chwilę działam sam. To trudne zadanie, ale daję rade. Czasami żona mi pomaga.
– Planuje Pan otworzyć kolejne, podobne punkty w innych miastach Polski?
– Nie byłbym przedsiębiorcom, gdybym nie planował takich rzeczy. Przez te kilka miesięcy nauczyłem się wiele – pod kątem biznesowym i technicznym. Mam świadomość kosztów funkcjonowania firmy i możliwości rynku. Dlatego chciałbym kiedyś otworzyć kolejny punkt np. w Warszawie. Biorąc pod uwagę obecny stan firmy oraz uwarunkowania rynku potrzebowałbym do tego około 200 tys. zł. To cel na przyszłość, bo najpierw trzeba w sposób stabilny stanąć na nogi we Wrocławiu. Wierzę jednak, że regularnymi krokami uda się zrealizować wizje i pomysły. To cel, który chcę osiągnąć.
Rozmawiał Kamil Lech

Fot. Przesłane materiały