„Cel? Chcemy utrzymać wysoki poziom obsługi naszych gości”
– Kiedy wybudował Pan Park-Ogrodzieniec?
– Nasz obiekt powstał 14 lat temu. By być precyzyjnym — stanowi on własność spółki GTW Inwestycje, której jestem prezesem oraz współwłaścicielem. Przygodę w branży zaczęliśmy od stworzenia Parku Miniatur. Dopiero w następnych latach realizowaliśmy kolejne projekty, co zaowocowało rozwinięciem oferty dla gości. Ci mogą nas odwiedzać w zasadzie przez cały rok. Warto jednak zaznaczyć, że podczas niektórych miesięcy, szczególnie jesienno-zimowych, czynni jesteśmy wyłącznie w trakcie dni z dobrą i słoneczną pogodą.
– Rozumiem, że nazwa obiektu jest ściśle związana z okolicznym Zamkiem?
– Pełna zgoda. Każda nasza atrakcja posiada w nazwie frazę „park”, więc to wyraz dominujący. Z kolei, jak Pan zauważył — znajdujemy się przy Zamku w Ogrodzieńcu, stąd właśnie powstał drugi człon. Dla nas ma to uzasadnienie logiczne, ale także marketingowe i strategiczne.
– Z jakich elementów składa się Park-Ogrodzieniec?
– Mówimy o pięciu obszarach. To Park Rozrywki, Dom Legend i Strachów, Park Doświadczeń Fizycznych, Park Miniatur i Tor Saneczkowy. Każda strefa różni się tematyzacją oraz atrakcjami. Co można u nas zobaczyć? Np. w Parku Miniatur pokazujemy zamki w skali 1:25 od Jury Krakowsko-Częstochowskiej po Kraków. Przedstawiamy zamki w ich czasach świetności, a nie w momencie, kiedy zostały ruinami. Warto chwalić się ich pięknem, monumentalnością i majestatem. Makiety powstały z pasji do historii, a nadrzędnym celem było ukazanie wielkość Rzeczpospolitej. Wieki temu mieliśmy w kraju potężne fortece. Były one budowane w sposób nowatorski. Warto o tym mówić. Mało kto wie, ale dawno temu Zamek w Ogrodzieńcu był najbogatszy w całej Polsce! Nawet Wawel był mniej zamożny.
– Co warto zobaczyć w innych obszarach kompleksu?
– Park Doświadczeń Fizycznych pokazuje, jak działają podstawowe prawa fizyki i można tam sprawdzić np. funkcjonowanie Symulatora Lotów i Symulatora Dachowania. Park Rozrywki to moc zabawy i wrażeń m.in. na dmuchanych zamkach, czy autodromie. Dom Legend i Strachów otwiera swe drzwi do świata baśni oraz legend, z których słynie Jura Krakowsko-Częstochowska. I na koniec pozostaje Tor Saneczkowy, czyli olbrzymia adrenalina w postaci zakrętów i dużej prędkości.
– Które miejsce najchętniej odwiedzają goście?
– Patrząc w szerokiej perspektywie mowa chyba o Parku Rozrywki. Oczywiście uogólniam, gdyż wszystko zależy od konkretnego klienta i jego oczekiwań. Np. starsze osoby wolą odwiedzać Park Miniatur, a młodsi (co już ustaliliśmy) kochają zabawę na dmuchańcach, karuzeli czy autodromie.
– Atrakcje oraz wydarzenia mają u Państwa charakter edukacyjny. Chodzi o naukę o przeszłości Polski, o wojsku i militariach. To celowy zabieg?
– Zdecydowanie tak. Pełna nazwa obiektu to Park-Ogrodzieniec nr. 1 w zabawie i edukacji. Łączymy tę edukację np. w Domu Strachu, który został zaprojektowany i wybudowany na podstawie tutejszych legend oraz okolicznych strachów. Więc poprzez rozrywkę poszerzamy horyzonty. Większość naszych stref rozbudza wyobraźnię, a przy tym ukazuje ciekawe i nieznane dotąd zagadnienia.
– Kto jest głównym klientem kompleksu? Rodziny z dziećmi? Wycieczki szkolne?
– Zdecydowanie rodziny z dziećmi. Myślę, że mowa o pociechach od 4. do 16. roku życia. Przyjeżdżają do nas osoby, które się pobawią, wyedukują, a ich rodzice odpoczną, zjedzą coś smacznego i wypiją kawę. Mamy też ofertę dla biur podróży, dla szkół i przedszkoli. Jeżeli chodzi o konkretne liczby, to statystyka odwiedzin jest obecnie nieco zaburzona. Przed pandemią mieliśmy ponad 100 tys. gości rocznie. Teraz jest ich trochę mniej, w tym roku raczej nie przekroczymy poziomu 100 tys.
– Z czego to wynika?
– Na taki stan rzeczy wpływ na pewno miała inflacja. Obserwujemy drożyznę w sklepach i ludzie wolą oszczędzać. W dodatku jako obiekt turystyczny nie korzystaliśmy z Polskiego Bonu Turystycznego, bo ten niestety nam nie przysługiwał. Wszystko dlatego, że nie posiadamy bazy noclegowej. To również sprawiło, że część rodzin z dziećmi odwiedzała miejsca, w których można było realizować świadczenie. Przez to byliśmy poszkodowani. Szkoda. Niestety polityka w naszym kraju jest taka, a nie inna.
– Zdarzają się goście niezadowoleni? Szkoli Pan personel, pokazując mu jak postępować z trudnym klientem?
– Mógłbym powiedzieć, że nie mamy trudnych klientów, ale rzeczywiście tacy się zdarzaj. Moja dewiza jest prosta — stawiam na komfort i bezpieczeństwo personelu. Pracownicy są najważniejsi. Dlatego też, by mogli profesjonalne funkcjonować, przechodzą szkolenia, które dostarczają odpowiednich umiejętności. W efekcie klient jest zadowolony. To klucz do sukcesu.
– Czy uczula Pan personel nawet na tak drobne kwestie, jak pozytywne nastawienie podczas obsługi, uśmiech i otwartość?
– Oczywiście! Przyjazne nastawienie pracownika to duża szansa na pozytywną ocenę naszego miejsca przez gościa. Ludzi, których zatrudniamy dokładnie sprawdzamy, obserwujmy i edukujemy. Uczymy jak pracować w kontakcie z człowiekiem. Uśmiech to podstawa. To tylko tyle i aż tyle. Już rozmowa kwalifikacyjna jest istotna. Dużo mówi o aparycji i kulturze osobistej danej osoby. Sporo wymagamy, ale jednocześnie staramy się odpowiednio wynagradzać ludzi. Pracuje u nas na stałe 8 osób, a w sezonie wakacyjnym 30-40. Odnoszę wrażenie, że to pracownicy, którzy czerpią satysfakcję z obecności w Parku.
– Do obiektu można kupić bilety pojedyncze na każdą atrakcję, ale także wejściówki rodzinne i pakiety. Która forma jest najchętniej wybierana?
– Promujemy nasze bilety familijne i oferujemy ulgowe ceny dla rodzin z dziećmi. Taką mamy wewnętrzną filozofię sprzedażową, która idzie w parze z przeświadczeniem, że rodzina jest najważniejsza. Dlatego też takie wejściówki udostępniamy w najkorzystniejszej cenie i zarazem nie ukrywamy, że właśnie one cieszą się największą popularnością.
– Ile kosztowała budowa kompleksu?
– Park, który dziś obserwujemy jako efekt finalny, tworzyliśmy z Kolegą przez wiele lat. Inwestycja zaczęła się od Parku Miniatur, a następne elementy dokładaliśmy wraz z upływem kolejnych sezonów. Na tamte czasy zainwestowaliśmy około 8 mln zł. To koszt bez zakupu ziemi, a ta, jak można się domyślić, jest w tej okolicy niezwykle atrakcyjna. W końcu graniczymy z murami Zamku.
– A czy dziś, w dobie inflacji i podatków, łatwo prowadzi się taki biznes? Jakie koszty najbardziej wzrosły dla przedsiębiorcy?
– Najwięcej środków pochłaniają wynagrodzenia personelu. Interesy pracodawcy i pracobiorcy nigdy nie będę zbieżne, ale staramy się płacić ponad rynkowo. Bardzo dużo wydajemy także na energię elektryczną. Miesięcznie w sezonie letnim mowa o rachunkach rzędu ponad 20 tys. zł.
– Finansowe utrzymanie obiektu to efekt wyłącznie prywatnych nakładów, czy również wsparcia zewnętrznego?
– W czasie budowy Parku korzystaliśmy ze środków Śląskiego Centrum Przedsiębiorczości. Chodziło o dotację finansową, ale de facto była to refundacja. Te środki pomogły nam na wielu płaszczyznach inwestycyjnych, jednak zasadnicza budowa Parku to i tak głównie efekt wewnętrznych funduszy mojego partnera biznesowego oraz naszej pasji do projektu.
– Czy dysponując tak uznaną markę w regionie, nadal trzeba stawiać na reklamę?
– Jesteśmy właścicielami kilku bilbordów, które co sezon próbujemy odświeżyć i nadać im aktualną oraz ciekawą tematykę. Kiedyś na reklamę wydaliliśmy więcej środków, bo promowaliśmy kompleks. Mocno inwestowaliśmy w telewizję i radio. Dziś poza bilbordami działamy w Internecie, ponieważ to świetne miejsce na zaprezentowanie produktu. Mowa o promowaniu marki w mediach społecznościowych, tworzeniu postów, płatnych kampanii i treści na portale zajmujące się turystyką.
– Czy w celu poszukiwań inspiracji biznesowych wyjeżdża Pan z zespołem np. na zagraniczne targi, konferencje branżowe lub wycieczki studyjne?
– Podglądamy konkurencję. (śmiech) Nasz Park powstał właśnie w wyniku wycieczek i obserwacji. To naturalne. Dziś, mając już ugruntowaną pozycję na rynku, nadal obserwujemy i analizujemy inne obiekty. Kiedyś przy ul. Zamkowej w Podzamczu stała jedna budka handlowa. Dziś istnieje tam kilkadziesiąt punktów komercyjnych. To pokazuje, że wszystko się zmienia i rozwija, a żeby nie wypaść z obiegu, trzeba regularnie śledzić branżę. Dlatego zdarza się, że jedziemy na międzynarodowe targi i obserwujemy tam konkurencję, ale również koncepty o oddalonej formule i tematyce.
– Jakie stawia Pan cele dla Parku na kolejne 10 lat?
– Na pewno chcemy poszerzyć ofertę dla klienta, jednak to nie jest kluczowy azymut rozwoju. Chcemy wykonywać dobrą robotę i utrzymać wysoki standard obsługi oraz odpowiednią jakość oferty turystycznej. To ważne dla biznesu i dla gości. To nas motywuje i napędza do dalszego działania. Oby tak było zawsze.
Rozmawiał Kamil Lech