Rozmowa z Jarosławem Ptaszkiewiczem, prezesem Parku Miniatur Minieuroland w Kłodzku [WYWIAD]

„Jedna miniatura w parku może kosztować nawet 300 tysięcy złotych”

Fot. przesłane materiały

– Od blisko ośmiu lat działa Park Miniatur Minieuroland. Skąd pomysł na tego typu miejsce?

– Park został otwarty dokładnie w lipcu 2015 roku, a inspiracją do jego realizacji była suma wieloletnich obserwacji oraz zamieszkania na przepięknej ziemi kłodzkiej. W końcu mówimy o jednym z najbardziej rozpoznawalnych regionów w Polsce. Uznałem, że odpowiednią ścieżką biznesową będzie rozwijanie atrakcji turystycznej na tych wspaniałych obszarach w oparciu o dostarczanie gościom rozrywki.

– Czym w takim razie jest Minieuroland?

– W założeniu mieliśmy stworzyć park miniatur, ale po dogłębnej analizie rynku w Polsce nasz pierwotny koncept nieco ewoluował. Uznaliśmy, że musimy trafić do odbiorcy z szerszą ofertą. Chodziło o bardziej kompleksową organizację – pod kątem jakości, nastawienia na turystów i ich oczekiwań. Chciałem, aby obiekt nie stał się jedynie przestrzenią zabawy i edukacji dla dzieci, ale również miejscem codziennego wypoczynku oraz azylem do spędzania wolnego czasu przez seniorów, rodziny i uczniów.

– Dziś jest to więc bardziej park miniatur, czy arboretum pełne roślin?

– Trudno w kilku zdaniach zdefiniować Minieuroland, więc warto podzielić obiekt na dwie części tematyczne. Zacznijmy od parku miniatur. U nas można podziwiać ponad 40 makiet najznamienitszych budowli z Dolnego Śląska, ziemi kłodzkiej, Europy oraz świata. Wszystkie konstrukcje znajdują się w otoczeniu pięknego ogrodu, obfitego w tysiące unikatowych gatunków drzew i krzewów. Miniatury przedstawione są w skali 1:25 z zachowaniem najdrobniejszych szczegółów. W parku turysta zobaczy np. Wieżę Eiffla, Statuę Wolności, czy Krzywą Wieżę w Pizzie. Wyglądają one wspaniale.

– Obawiam się jednak, że miniatury pod gołym niebem szybko niszczeją…

– Niestety dzieje się to regularnie. W wielu przypadkach trzeba co roku lub co dwa lata dokonywać remontu makiety. Takie przedsięwzięcie obarczone jest dużymi kosztami. Renowacja jednej konstrukcji może pochłonąć od 40 do nawet 60 tys. zł. To spore kwoty.

– Skoro remont jest tak kosztowny, to chyba lepiej nie pytać, ile kosztuje nowa miniatura?

– W tym przypadku ceny są zróżnicowane. Wszystko zależy od modelu, materiałów użytych do wykonania, precyzji przygotowania itp. Makiety kosztują od 70 do nawet… 300 tys. zł! U nas mamy makietę Zwingera z Drezna, która była budowana przez rok. Udział w tej inwestycji brało 7 osób. Szybko można więc przekalkulować, ile pochłaniają same koszty pracy, a przecież do tego dochodzą wspomniane materiały, opłaty itp. Koszt budowy Wieży Eiffla wyniósł około 150 tys. zł. Najdroższa inwestycja w parku oscylowała z kolei wokół poziomu 300 tys. zł. Często, gdy przyjeżdżają do nas wycieczki i opowiadamy im o kwotach, to widzimy, jak goście reagują. Nabierają respektu.

Fot. przesłane materiały (Łuk Triumfalny)

– Zdarzają się uszkodzenia miniatur?

– Z przykrością stwierdzam, że tak. Najczęściej ze strony dzieci. Czasami w grę wchodzi lekkomyślność, brak wyobraźni lub wiedzy. Dla najmłodszych makiety to często duże zabawki. Liczymy się z tym, ale też dbamy o własny interes i cały czas mamy z tyłu głowy potencjalne koszty ewentualnej naprawy. W dbałości o zabezpieczenie makiet trzeba jednak zachować zdrowy rozsadek. Zawsze obserwujemy czy rodzice dostatecznie starają się, by zahamować niezdrową ciekawość swoich pociech. Raz pewien turysta posadził dziecko na makiecie. Zapytałem go, czy ma świadomość, co robi. Wtedy usłyszałem od niego „przecież ma Pan to ubezpieczone”. No cóż, różne są podejścia i różni są ludzie…

– W parku oprócz miniatur równie ważny jest wspomniany już ogród z kwiatami…

– Mamy niezwykłe arboretum z przepięknie ukwieconym ogrodem. Odbywa się w nim jedyny w Polsce festiwal kwiatów, będący cykliczną imprezą. Wydarzenie rozpoczyna się w każdy ostatni weekend czerwca. Odwiedzający mogą zobaczyć ponad 100 tys. jednorocznych kompozycji kwiatowych! To fenomen. U nas turysta przez 5 miesięcy będzie napawać się różnorodnością roślin. Mówimy o delektowaniu się wspaniałymi zapachami i kolorami. W końcu każdy kocha ogrody.

– Patrząc na kolory w parku, odnoszę wrażenie, że pensje ogrodników wynoszą krocie…

– Utrzymanie zieleni to duży wydatek, szczególnie że w ogrodzie pracuje mnóstwo osób. W ciągu sezonu mowa o nawet 12 pracownikach. Oczywiście kluczowe jest wypracowanie mechanizmów działania i nabranie doświadczenia. Dzięki temu pewne procesy można usprawnić. Dotyczy to przetrzymania roślin, sadzenia, pielęgnacji czy nawadniania.

W jakim okresie Minieuroland odwiedza najwięcej turystów i zyski są największe?

– Działamy przez cały rok. Poza gorącym sezonem letnim organizujemy wydarzenia okolicznościowe i eventy np. Mikołajki. W ubiegłym roku w zimie zbudowaliśmy pociąg odwzorowany z filmu animowanego „Ekspres polarny”. Jednak w kontekście dochodów oczywiste jest, że większe zyski przynosi lipiec, sierpień i wrzesień, a nie styczeń, czy grudzień. Wynika to z lepszej pogody, ale także z tego, że w tym okresie do naszego obiektu przyjeżdża dużo starszych osób. Chodzi o emerytów i kuracjuszy z uzdrowisk. Dla nich idealnym czasem na wypoczynek jest początek i połowa jesieni.

Czesi chętnie odwiedzają Minieuroland?

– Tak. Tamtejszy turysta dba o swoją sferę życia wokół domu, troszczy się o estetykę, zieleń i kwiaty, przez co docenia kolorowe ogrody w Minieurolandzie. Może to wydawać się zaskakujące, ale w gorącym sezonie aż 30 proc. osób odwiedzających park to turyści przyjeżdżający właśnie z Czech! Dla naszych południowych sąsiadów jesteśmy wyjątkowym miejscem.

Fot. przesłane materiały (Krzywa Wieża w Pizie i Wieża Eiffla)

Park można zwiedzać podczas złej pogody? Wszystkie atrakcje znajdują się na zewnątrz?

– Obserwujemy, że w ostatnich latach warunki pogodowe w Polsce mocno się zmieniają. Aura jest kapryśna. Badania wskazują, że jesteśmy w strefie ocieplenia klimatu. W upalnych miesiącach pojawiają się burze i wichury. Dlatego w zeszłym sezonie, kiedy cały sierpień upłynął pod znakiem opadów, postanowiliśmy, że musimy nieco przedefiniować profil obiektu. Zdecydowaliśmy, że trzeba inwestować w większą ilość miejsc, które pozwolą doświadczać atrakcji pomimo deszczów.

Jakie elementy w prowadzeniu tego typu biznesu pochłaniają najwięcej środków?

– Zdecydowanie rozwój, czyli realizacja kolejnych inwestycji. To kosztuje. Jednak mamy świadomość, że bez nowych przedsięwzięć cały czas robilibyśmy krok do tyłu. Zawsze dążymy do perfekcji. Co roku przygotowujemy w parku nowości i chcemy zaskakiwać gości. Podobnie będzie w tym sezonie.

– Przechodzimy więc do tematu tegorocznych inwestycji…

– Wysoko zawieszamy poprzeczkę. Aby zatrzymać gości w parku i zachęcić ich do kolejnych odwiedzin zdecydowaliśmy się przebudować około 30 proc. dotychczasowych atrakcji. Duży obszar przekształcamy w raj dla ptaków. To wszystko już się dzieje. Jesteśmy w trakcie inwestycji, a prace zakończymy jeszcze przed wakacjami. Będzie to unikatowy projekt na skalę całego kraju.

– O czym konkretnie mowa?

– Od zeszłego roku gromadzimy egzotyczne ptaki. Mamy obecnie już ponad 300 sztuk. W wielu przypadkach to perełki gatunkowe jak np. flaming karaibski. Mamy też sprowadzone z Włoch ogromne palmy naturalne sięgające 5 metrów wysokości. Wśród nich znajduje się palma Phoenix. Będzie ona dekorować cały wybieg dla flamingów. To nie koniec. Na powierzchni 100 mkw. budujemy wolierę wolnych lotów dla egzotycznych ptaków. Turysta wejdzie do środka, by z nimi obcować. Co ciekawe, to jedyne tego typu miejsce w całej Polsce. Kolejna nowość to woliera zbudowana na wzór kambodżańskiego Angkoru. Będzie to świątynia małych kolorowych papużek. Samo wykończenie budowli też wzbudza emocje. Kluczowe staną się detale ściągnięte z dalekich Indii. Mowa m.in. o drzwiach liczących… 250 lat! To niezwykły projekt! Do tego powstanie jeszcze duża papugarnia z wybiegiem zewnętrznym, gdzie spotkamy np. lorysę tęczową.

– Założenia brzmią imponująco. Projekt przyciągnie nowych gości?

– Już nie możemy doczekać się, kiedy efekty pracy zobaczą turyści. Wierzymy, że nowe atrakcje przypadną im do gustu, a dla nas okażą się motorem napędowym do dalszego działania. To najważniejsza misja Minieurolandu, którą krok po kroku realizujemy od lat.

Rozmawiał Kamil Lech

Zamieszanie wokół reklamy z czołgiem. „Burza w szklance wody”
Sukcesja w Łodzi otrzyma drugie życie

MAPY POLSKICH PARKÓW

KATALOG FIRM

Tylko sprawdzone firmy

OGŁOSZENIA

Kup i sprzedaj atrakcje

Czytaj też…

Menu