„Najlepszą reklamą dla parku jest zadowolenie jego gości”
– Prowadzą Państwo trzy parki: Kaszubski Park Miniatur, Kaszubski Gracik i Kaszubski Park Gigantów. Co to za miejsca?
– Mowa o parkach, których zadaniem jest dostarczenie gościom dobrej zabawy. Kaszubski Park Miniatur powstał w 2010 roku i obecnie zajmuje hektar powierzchni. Można podziwiać w nim wierne kopie najbardziej charakterystycznych obiektów z Kaszub, Polski i Świata. To modele w skali 1:25 m.in. kościołów, zamków, dworków. W 2010 roku posiadaliśmy 18 makiet, a teraz jest ich już 70. Natomiast dwa kolejne parki (Gigantów i Pojazdów) zlokalizowane są na powierzchni prawie 7 ha. Powstały kilka lat temu i o nich opowiem nieco później. Wszystkimi parkami zarządzam wraz z żoną Dorotą, a nasze dzieci nam pomagają.
– Jakie makiety goście znajdą w Kaszubskim Parku Miniatur?
– Zacznijmy od początku. W chwili budowy Parku narodziła się koncepcja, by postawić na miniatury obiektów wyłącznie z Kaszub. Jednak po wnikliwej analizie oczekiwań gości stwierdziliśmy, że dodatkowe makiety z Polski i Świata zdecydowanie bardziej przyciągną uwagę odwiedzających. Kaszuby to nie Dolny Śląsk, w którym istnieje cała masa zamków. To głównie dworki i kościoły, więc musieliśmy sięgnąć nieco szerzej. W parku posiadamy więc Wieżę Eiffla, Statuę Wolności, Sfinksa, Zegar Big Ben czy Krzywą Wieżę w Pizie. Do tego dodajmy m.in. twarze amerykańskich prezydentów wykute w skale, Chrystusa z Rio i wspomniane kaszubskie obiekty: kościół w Sianowie, Ołtarz Papieski w Sierakowicach czy zamek w Bytowie, a także kościół Mariacki z Gdańska. W Parku znajdziemy również dodatkowe atrakcje w postaci m.in. Bajkowej Krainy (60 postaci z bajek), Mini zoo czy Zamku Strachu.
– Makiety są zabezpieczone barierkami? Goście niszczą miniatury?
– Makiety są odporne na warunki pogodowe w tym na słońce, wichury i deszcz. Niestety najmniejsza odporność dotyczy… czynnika ludzkiego. Mimo pewnych obaw staramy się być parkiem przyjaznym, więc nie odgradzamy ich wielkim płotem, a jedynie drobnym łańcuszkiem. Niestety wiele osób uważa, że skoro zapłaciło za bilet, to ma prawo dotykać, a nawet wchodzić na makietę. W efekcie zdarzają się uszkodzenia i połamania różnych elementów. Informacje w stylu „nie dotykać” nie pomagają. Działają wręcz odwrotnie — jak płachta na byka.
– Czyli praca z klientem nie jest usłana różami…
– Przytoczę krótką historię. W ramach pewnego projektu przygotowaliśmy kiedyś makiety ludzików, samolocików i samochodów w skali 1:25. Elementy przetrwały zaledwie jeden… weekend. Po dwóch dniach dzieci rozebrały makiety uznając, że zabiorą do domu pamiątkę z parku. Tyle je widzieliśmy, podobnie jak zainwestowane środki i czas. Z klientami bywa więc różne. Niektórzy rodzice stawiają swoje dzieci na makietach, a inni testują ich wytrzymałość. Bywa różnie. Zapominają, że ktoś musiał ją wybudować, poświęcić wiele czasu i środków. Ale na szczęście większość gości docenia naszą pracę i zdolności artystów współpracujących z nami przy budowie miniatur.
– A mowa chyba o sporych środkach. Ile kosztuje i jak długo trwa budowa makiety?
– Nawet rok. To skomplikowane zadanie, przy którym pracuje kilku artystów. Wartość stworzenia makiety to koszt zakupu… nowego samochodu z salonu! Oczywiście każdy model jest inny. Kiedyś to było 20 tys. zł, a dziś to nawet 50 tys. zł. Zdarzają się makiety za 500 tys. zł. Olbrzymią rolę odgrywa wielkość obiektu, detale wykonania, prace architektoniczne, czas robót itp. Koszt materiału potrzebnego do przygotowania makiety to zaledwie 20-30 proc. inwestycji. 70-80 proc. to koszt pracy manualnej.
– Kolejne Pana parki to Kaszubski Park Gigantów i Kaszubski Gracik. Co to za miejsca?
– Kilka lat temu postanowiliśmy stworzyć odwrotność do parku miniatur, czyli przygotować makiety powiększone. Tak powstał Park Gigantów. W tym przypadku temat przewodni wystawy jest dość rozległy. U nas goście mogą zobaczyć w wersji XXL: przedmioty codziennego użytku, owady, mega ryby, dinozaury, monster truck czy prawdziwy samolot o długości niespełna 40 m. To ciekawe miejsce, które goście chętnie odwiedzają. Do tego posiadamy wielki interaktywny plac zabaw dla całej rodziny. Z kolei Kaszubski Gracik jest wystawą pojazdów w skali 1:1.
– Ile modeli znajduje się w Kaszubskim Graciku?
– Ponad 80 pojazdów. Park podzieliliśmy na kilka stref tematycznych. To pojazdy bajkowe, samochody z PRL-u, komedii, baśni i kreskówek, krążowniki amerykańskie, motocykle, ale też modele sportowe np. z filmu „Szybcy i wściekli”. Dużym zainteresowaniem cieszy się uruchomiona od zeszłego roku wystawa maszyn i ciągników zabytkowych. Park powstał trzy lata temu, a ma stałe grono fanów.
– Wszystkie trzy obiekty cieszą się dużym zainteresowaniem?
– Wysoki sezon turystyczny trwa od 15 lipca do 15 sierpnia i wtedy w weekendy odwiedza nas po kilka tysięcy osób. Dziennie jest to po kilkaset klientów. Generalnie cały czas widać, że parki cieszą się progresywnym zainteresowaniem. Mamy dużo gości z Trójmiasta, ale i turystów z dalszych zakątków kraju i z zagranicy. Skupiamy się jednak głównie na pasie nadmorskim i Kaszubach środkowych.
– Gdyby miał Pan wskazać dwie rzeczy, za które Goście najbardziej chwalą parki i dwie rzeczy, które się im najmniej podobają. Co by to było?
– Chwalą nas za to, że przygotowujemy atrakcje pod oczekiwania gości. Mowa głównie o rodzinach z dziećmi. Chwalą za to, że nieustannie się rozwijamy i słuchamy opinii, nawet tych krytycznych. Doceniają także to, że zbudowaliśmy parki w taki sposób, by można było spędzić u nas cały dzień. Z drugiej strony, jeżeli chodzi o minusy to problem stanowi gastronomia. Ludzie chcieliby usiąść i zjeść kaszubski obiad, ale na ten moment w naszej kuchni bazujemy głównie na fast-foodach. Marzy nam się restaurująca z obiadami, ale to duże wyznawanie logistyczne i finansowe.
– Czy śledzą Państwo opinie w Google lub komentarze na Facebooku?
– Zwracamy uwagę na komentarze – chociaż nie do końca są miarodajne. Jednak ubolewam nad tym, że osoby, które są zadowolone z przeżytego doświadczenia, z reguły nie wystawiają pozytywnej opinii, a goście niezadowoleni szybciej o tym informują. Często ta opinia jest nieuzasadniona, ocierająca się o hejt, a problem w tym zakresie stanowi anonimowość. Gdyby każdy, kto chce zabrać głos, był podpisany z imienia i nazwiska, to dyskusja byłaby o wiele bardziej konstruktywna i kulturalna. To poprawiłoby wiarygodność i rzetelność. Mimo wszystko podążamy za trendami, dlatego w naszych parkach pojawiła się przypominajka: „Podobało Ci się? Wyraź to w Internecie”. W mediach społecznościowych także zachęcamy do interakcji. Internet ma moc i wiele osób się nim sugeruje, dlatego musimy być w nim obecni. Dziękujemy wszystkim za uwagi i te negatywne i te pozytywne, które nas budują i motywują do dalszego działania.
– Możemy powiedzieć, ile kosztów rocznie generuje prowadzenie trzech biznesów?
– Największe koszty związane są z inwestycjami i utrzymaniem parków. Dużo finansów pochłania konserwacja atrakcji. Makiety, a także samochody odrestaurowujemy przed startem każdego sezonu. Przy autach dochodzą wydatki związane z badaniami technicznymi czy wprowadzaniem ich do rejestru pojazdów zabytkowych. Utrzymanie personelu również jest bardzo kosztowne, podobnie jak opłaty za energię. Przykładowo koszt naprawy, nałożenia nowego lakieru i ogólnie „odnowienia” Forda Mustanga z 1966 roku kosztowało nas około… 80 tysięcy złotych!
– To dochodowy biznes?
– Do prowadzenia parków rozrywki podchodzimy w nietypowy sposób. Traktujemy biznes rodzinnie. Codzienną działalność mógłbym ubrać w tabelki i liczby, ale tego nie robię i staram się podchodzić do biznesu inaczej. To pasja i realizacja pewnego rodzaju hobby — to sposób na życie. Prowadzenie parków pozwala na spełnianie marzeń, ale nie ukrywam — utrzymanie finansowe mamy na satysfakcjonującym poziomie.
– Podgląda Pan konkurencję? Ktoś Pana inspiruje?
– Pomiędzy parkami na Kaszubach nie istnieje typowa konkurencja, a raczej współpraca. Zależy nam na tym, by klient odwiedził park A, gdyż wtedy następnym razem odwiedzi park B. W efekcie zyskują wszyscy — miejsca rozrywki, noclegi, restauratorzy. Nawet nasze banery stawiamy kierunkowo, aby z jednej atrakcji łatwiej było trafić do drugiej. Wiem, że klient nie przyjedzie trzy razy z rzędu w tym samy sezonie do mnie, więc niech odwiedzi konkurencję. Wsparciem jest rodzina, a główną inspiracją goście. Trzeba słuchać, a odwiedzający sami podpowiedzą, w którą stronę pójść.
– Czego życzyć Panu na kolejne lata?
– Zadowolonych gości, bo stanowią wskaźnik dobrego działania i najlepszą recenzję wykonanej pracy.
Rozmawiał Kamil Lech