„Planujemy kolejny lokal, tym razem na północy Polski”. Rozmowa z Tomaszem Lewandowskim z Chubi-Boom

 „Za kilka lat chcemy otworzyć kolejny lokal, tym razem na północy Polski”

Fot. Materiały nadesłane (Tomasz Lewandowski)

– W jakich okolicznościach na mapie Wrocławia pojawiło się centrum Chubi-Boom?

– Tak naprawdę to drugi lokal funkcjonujący pod nazwą marki, ponieważ pierwszy znajduje się na Ukrainie w Iwano-Frankiwsku. Właścicielem obu miejsc jest Bogdan Kovalchuk, biznesmen posiadający kilka różnych działalności. Chubi-Boom we Wrocławiu to zadaszony park rozrywki zlokalizowany przy al. Aleksandra Brücknera. Powstaliśmy 5 lat temu, natomiast realnie jesteśmy otwarci od lutego 2022 roku. Pierwsze dwa lata były okresem budowy, tworzenia i dostosowywania tego miejsca do użyteczności oraz najwyższych standardów. Z kolei od trzech sezonów działamy na pełnych obrotach. Nasz park przeznaczony jest głównie dla dzieci, chociaż obiekt ma charakter miejsca rodzinnego. Dorośli również mogą wejść w interakcję z najmłodszymi, oddając się urokom rozrywki itp. Przestrzeń do zabawy jest olbrzymia, ponieważ powierzchnia centrum liczy 2700 mkw.

– Nazwa „Chubi-Boom” – to nawiązanie do tematyzacji lub storytellingu obiektu?

W języku ukraińskim  fraza „chubi” (Чуби – przyp. red.) oznacza grzywkę i właśnie tą grzywką macha się w naszym parku podczas zabawy. Stąd nazwa. Oczywiście w obiekcie znajdziemy różne postacie animowane, które stanowią element pewnej historii i właśnie tematyzacji. Jeden z bohaterów-stworków to nasz Chubik. Wprowadza on gości w świat atrakcji, aminuje zabawę, umila czas odwiedzającym. To charakterystyczny element parku, który widoczny jest również w wewnętrznej komunikacji marketingowej np. na stronie internetowej czy w mediach społecznościowych.

Fot. Facebook/Chubi-Boom

– Jakie atrakcje znajdziemy w parku?

– Atrakcji jest na tyle dużo, że rodziny z dziećmi mogą spędzić u nas wiele długich godzin. Posiadamy np. sporej wielkości basen z 6 łódeczkami mechanicznymi i elektrycznymi. Wspomnę tylko, że wypełnia go aż… 40 tys. litrów wody! Jego rozmiary to 15 na 15 metrów z bezpieczną głębokością 36 cm. Oprócz tego goście znajdą u nas labirynt z 3 poziomami trudności. Nie brakuje w nim zjeżdżalni i tuneli. Posiadamy też basen z kostkami, gdzie ćwicząc kreatywność i zdolności konstrukcyjne, można tworzyć najróżniejsze budowle. W parku istnieje także duża strefa z 14 trampolinami, park ninja, karuzele, automaty czy tor sprawnościowy dla dzieci. Jedną z ciekawszych atrakcji, które również cieszą się zainteresowaniem gości, jest małpi gaj dla młodszych dzieci. Maluchy mogą bawić się w nim korzystając m.in. z drewnianych domków, elementów sensorycznych czy łąki trawiastej. Miejsce uwielbiają też dorośli, ponieważ to doskonała przestrzeń na wypoczynek z dobrą książką.

Od jakich producentów kupują Państwo urządzenia, atrakcje i wyposażenie do zabawy?

– Nasze urządzenia i atrakcje częściowo zostały wyprodukowane lub zakupione w Polsce u różnych dostawców np. w firmie Futur Design. Inne elementy zostały przygotowane na Ukrainie. Nie unikamy też zakupów w Azji, ściągając z tamtejszego rynku sprzęt odpowiadający normom Unii Europejskiej.

– Posiadają Państwo w parku jakieś rozwiązania elektroniczne?

– Tak, jednym z nich jest wirtualna rzeczywistość. Dysponujemy dwoma placami z VR. Pierwszy to maszyna z trzema siedzeniami, w której dostępnych jest osiem programów. Urządzenie wyświetla film dostosowany do wieku dziecka. Bardzo przestrzegamy tego, kto korzysta z atrakcji. Dobrze by było, aby dzieci miały minimum 7-8 lat. VR jest doskonałą zabawą, ale jednocześnie może mocno oddziaływać na każdego z nas, nierzadko sprawiając, że przez mnogość bodźców, w tym kolorów, dźwięków i trójwymiarowości, mózg trochę „wariuje”. Warto więc być świadomym, a my w Chubi-Boom stawiamy na bezpieczeństwo i komfort. Mówiąc o rozwiązaniach VR, posiadamy również kolejkę górską, która wytwarza dźwięk, mgłę wodną, obrazy 3D. Z kolei drugi plac umożliwia założenie okularów VR pozwalających na zanurzenie się w świecie gier. To np. poszukiwanie skarbów, walka na ringu czy gry oparte na zręczności i strzelaniu do celu.

– Dla jakiego typu klienta i w jakim wieku przeznaczony jest obiekt?

– Jesteśmy parkiem familijnym i najlepiej bawią się u nas dzieci w wieku 4-13 lat. To główny target. Nie posiadamy atrakcji dla młodzieży, która mogłaby się nieco nudzić. Jednak nie wykluczamy, że w długoterminowej strategii rozwoju pojawiają się plany na rozwinięcie oferty obiektu i dostosowanie jej do potrzeb starszych dzieci. Oczywiście odwiedzają nas również osoby indywidualne, czyli wspomniane rodziny z dziećmi. Do tego mamy grupy zorganizowane, dla których przygotowaliśmy specjalne warsztaty np. Kosmos i jego tajemnice, Dlaczego lubimy się bać czy Mali Podróżnicy. Posiadamy także ofertę urodzinową oraz ofertę dla firm. To opcje kompleksowe.

– Ile osób średnio odwiedza Chubi-Boom?

Miesięcznie około 7-10 tys. osób. W takiej skali plasuje się nasza sprzedaż. Na pewno zima i jesień to okresy, w których mamy największą frekwencję. To oczywiście efekt pogody i warunków do spędzania wolnego czasu. Wiosną i latem odnotowujemy nieco mniej gości. Mimo tego oczywiście zdarza się, że w lipcu czy sierpniu, w trakcie naprawdę upalnych lub deszczowych dni, ludzie szukają ochłody i rozrywki w Chubi-Boom.

– Ile kosztują bilety?

– W dni robocze całodniowy bilet dla dziecka kosztuje 55 zł. Z kolei dorośli płacą za wejście 5 zł. Wiemy, że to opłata dość nieoczywista i że niektóre sale jej nie pobierają, ale podczas kalkulowania rachunków, doszliśmy do wniosku, że ostatecznie i tak rodzice czy opiekunowie w pewnym sensie korzystają z lokalu. Tzn. używają sanitariatów, spędzają czas w przestrzeniach wspólnych itp. Poza tym symboliczna opłata za wejście, ma też charakter prewencyjny, a chodzi o bezpieczeństwo. Do Chubi-Boom nie wpuszczamy samych dorosłych i osób przypadkowych, chyba że chcą skorzystać z restauracji i odbywa się to za zgodą recepcji sali. Bezpieczeństwo to podstawa. W tym momencie jesteśmy już po etapie wdrażania Standardu ochrony małoletnich. To ważne nie tylko z punktu widzenia formalnego, ale także jeśli chodzi o realną ochronę najmłodszych.

Fot. Facebook/Chubi-Boom

– Z tymi działaniami wiążą się odgórne przepisy. W parku odbywają się zapewne kontrole organów administracyjnych?

– Dokładnie. Jako że prowadzimy restaurację, to tych kontroli mamy całkiem dużo. Przyjeżdża do nas np. Inspekcja Handlowa, Stacja Sanitarno- Epidemiologiczna, Państwowa Inspekcja Pracy. To wizyty obligatoryjne. Odbywają się również kontrole Urzędu Dozoru Technicznego itp. Jeżeli jakiś element naszego parku jest wadliwy, wówczas trzeba go naprawić. To oczywiste. Podsumowując, prowadząc tego typu działalność, w której znajduje się restauracja, należy mieć na uwadze, że prewencja jest standardowym elementem.

– Restauracja jest kluczowym elementem w przyciąganiu klientów parku?

– Zdecydowanie. To duży atut pod kątem zaspokajania konsumpcyjnych potrzeb, ale też pod względem marketingowym. Nasza restauracja liczy 120 miejsc i mamy w niej wygospodarowane 7 pomieszczeń przeznaczonych do organizacji przyjęć urodzinowych, w których możemy zapewnić kolejne 120 miejsc. W trakcie jednego dnia jesteśmy w stanie obsłużyć około 300-1000 osób! To duże wyzwanie logistyczno-techniczne dla naszego zespołu. Olbrzymim plusem jest jakość kuchni. Np. pizzę przygotowujemy bazując na włoskich produktach. Ogólnie kupujemy żywność, która ma dobry i sprawdzony skład, nie zawiera konserwantów i zbędnych wspomagaczy smakowych. To produkty mające specjalne certyfikaty. Nasza cukiernia tworzy wypieki w sposób rzemieślniczy, od podstaw, według autorskich receptur. Podobnie kuchnia. W ofercie posiadamy również pozycje bez laktozy, bez glutenu, dania wegańskie, produkty bez cukru. Oczywiście serwujemy frytki, burgery czy hamburgery, ale staramy się oferować zróżnicowane menu i głównie posiłki na wysokim poziomie. Gdy przyjeżdżają do nas przedstawiciele handlowi i zabieram ich do magazynu, to często dziwią się, że posiadamy towary tak wysokiej jakości. Dla mnie to duża wartość, którą klienci doceniają. Kuchnia Chubi-Boom zbiera pozytywne opinie. Staramy się dostosowywać do zmieniających się gustów, trendów i preferencji gości. To motywuje do dalszej pracy.

Fot. Facebook/Chubi-Boom

– Jakie inne wyzwania pojawiają się podczas zarządzania takim obiektem?

– Najważniejszy aspekt to kontakt firmy z klientem. Tu zawsze staramy się kłaść duży nacisk na to, aby przeszkolić nasz personel i uczulić pracowników na newralgiczne kwestie. Pamiętajmy, że prowadzenie tego typu parku to działalność obarczona ryzykiem. Oprócz ryzyka finansowego i trudności w zarządzaniu personelem dochodzi kwestia niebezpieczeństw np. wypadków wśród dzieci. Nie chcę być kategoryczny, ale z reguły dochodzi do nich z winy rodziców. Raz miałem taką sytuację, że dzieci korzystały z trampoliny i jeden z dorosłych postanowił… skoczyć na nią z impetem! Zrobił to tak mocno, że siłą uderzenia wybił drugie dziecko w powietrze, a ono przeleciało na drugą trampolinę, uderzając w inne dziecko… i łamiąc mu nogę! Wtedy pojawiły się problemy. To był jednorazowy incydent, ale mówię o nim w ramach pewnego know-how. Warto uświadamiać, że różne zdarzenia mogą mieć miejsce. W lokalu posiadamy monitoring, więc mamy narzędzia, aby bronić się przed oskarżeniami, ale co z tego, skoro na końcu ktoś ucierpiał i jego wizyta w obiekcie nie była przyjemna. Monitoring i ubezpieczenie od zdarzeń to podstawa prewencyjna, o której warto pamiętać, ale liczy się także zdrowy rozsądek po stronie dorosłych. Trzeba uświadamiać rodziców, że to oni mają pełną kontrolę nad dzieckiem i to oni powinni pilnować swoich pociech.

Posiadają Państwo w obiekcie jakieś nowinki technologiczne?

-Tak. Posiadamy własnego robota sprzątającego. Dokładnie jest to robot mopująco-odkurzający, który nie dość, że dba o porządek, to jeszcze dzieci mają frajdę i biegają za nim. (śmiech). Dysponujemy olbrzymią powierzchnią, więc codziennego mycia podłóg mamy sporo. Jeden robot realizuje zadanie w trakcie 2-3 godzin. Technologia to przyszłość, a ten zakup podyktowany był m.in. brakiem pracowników na rynku! Co ciekawe, utrzymanie urządzenia kosztuje firmę mniej niż płaca pracownika. Szczerze to polecam rozwiązanie wszystkim biznesom, które posiadają duże powierzchnie do sprzątania. Dodam jeszcze, że kiedyś zrobiliśmy robotowi test białej rękawiczki i efekty były naprawdę dobre. (śmiech)

Fot. Facebook/Chubi-Boom

Ilu pracowników potrzebnych jest do obsługi takiego miejsca?

Generalnie cały mój zespół liczy około 38 osób. Natomiast jeśli chodzi o rzeczywiste zapotrzebowanie, to każdego dnia mamy na miejscu 7-10 osób. W weekendy ta liczba zwiększa się dwukrotnie. Wiele też zależy do tego, jaki jest moment w sezonie. Czy np. zaplanowano urodziny lub inne wydarzenie. Dlatego, jeśli chodzi o personel, to te wartości wahają się i są uzależnione od okoliczności.

– Pracownicy zawsze są uśmiechnięci?

– Nie można wymusić na pracownikach uśmiechu, ale edukujemy ich i uczulamy, aby np. w ciepły sposób witali gości. Prosimy, aby odpowiadali na pytania i opiekowali się dziećmi. Generalnie zasada jest prosta – wychodząc na salę zabaw, wychodzimy z uśmiechem. W końcu wiadomo, że dzieci szybko odczytują emocje. Jeśli pracownik nie jest szczęśliwy, to najmłodsi to czują. Na szczęście mam dość młody zespół, który cechuje dobre podejście do klienta. To studenci różnych kierunków np. Pedagogiki, Wychowania-Fizycznego, Socjologii, a nawet Ratownictwa Medycznego. Nasz jeden pracownik jest adeptem-ratownikiem, dzięki czemu możemy prowadzić warsztaty z zakresu pierwszej pomocy, które są dla gości całkowicie bezpłatne. Odpowiednie podejście człowieka zabiegającego o pracę staramy się wyłapać już podczas procesu rekrutacji. Często to właśnie wtedy widać, czy dana osoba jest optymistą lub pesymistą i czy lubi pracować z ludźmi, czy też niekoniecznie.

Fot. Facebook/Chubi-Boom

– Dużo osób odpada podczas takiej rekrutacji?

– Niestety tak. Jest wiele osób, którym wydaje się, że posiadają odpowiednie umiejętności, a jest zgoła inaczej. Niektórzy też nie wykazują inicjatywy, nie sprawiają wrażenia osób zmobilizowanych. Inni nie do końca pasują do profilu zespołu. Wszystkich kandydatów trzeba zweryfikować już podczas rekrutacji, aby później nie było niespodzianek. Podczas rozmów z pracownikami liczą się także inne cechy, związane bardziej ze stroną twórczą, artystyczną czy interpersonalną. Sprawdzamy zdolności wysławiania się, sprawność fizyczną, kreatywność, umiejętność tańca, zainteresowania, podejście do kontaktu z rodzicami itp. W efekcie selekcja jest całkiem spora, ale to temat złożony. Pokolenie Z jest skomplikowane, ale trzeba też potrafić z nim rozmawiać. Mam 47 lat i byłem inaczej wychowany. Mimo tego mam dobry kontakt z 20-latkami. Trzeba do nich wyjść z otwartością, traktować młodych ludzi po partnersku. Każde pokolenie ma wady i zalety. Moi pracownicy nie są wyrobnikami, a kolegami i koleżankami. Zawsze powtarzam, że jestem kapitanem statku, a naszym wspólnym celem jest dopłynięcie do brzegu. Pracownicy śmieją się czasami ze mnie, że sam zachowuje się jak „zetka”.

– Przechodząc do finansów, czy stworzenie takiej atrakcji we Wrocławiu to duży koszt?

– Muszę przyznać, że niestety tak. Wiadomo, że wiele zależy od wstępnych założeń – lokalizacji, wielkości obiektu, rodzaju i szerokości usług, ale co do zasady, jest dość drogo. Same koszty inwestycyjne, które ponieśliśmy przy budowie Chubi-Boom, trzeba liczyć jako kilka milionów złotych. Do tego dochodzi roczne utrzymanie lokalu z całym jego wyposażeniem, w tym kuchnią. To około 2-3 miliony złotych. Te kwoty oczywiście wahają się, a sytuacje definiują okoliczności. Jak we wszystkim.

Fot. Facebook/Chubi-Boom

– W jaki marketingowy sposób docieracie Państwo do klientów?

– Pierwsza sprawa to social media, czyli TikTok, Facebook, Instagram. Do tego dochodzą kampanie płatne w Google. Jako że całe życie pracowałem w marketingu, to działam też w tradycyjnych kanałach. Wykupuję czas antenowy w radio, miejsce na artykuły prasowe w gazetach czy reklamy na billboardach. Mamy też kontakt z kinem, w którym wyświetlamy reklamy. Oprócz tego staramy się zaistnieć w broszurach i folderach turystycznych, np. jesteśmy oznaczani w mapach turystycznych Wrocławia. Wychodzimy też na zewnątrz np. na eventy, wystawiamy stoiska z atrakcjami. Animujemy, malujemy buźki dzieciom, aby jak najbardziej utrwalić naszą markę w głowach odbiorców.

– We Wrocławiu istnieje wiele podobnych obiektów i czy obawiają się Państwo konkurencji?

– Naszym atutem i wyróżnikiem jest bycie jedyną salą zabaw we Wrocławiu organizującą bezpłatne animacje dla dzieci. Mali goście wykonują różne projekty – tworzą rysunki, malują laurki, ale też pieką pizze czy uczą się o środowisku. Inne sale nie posiadają takiej bezpłatnej oferty. To nas wyróżnia i dokłada cegiełkę do wysokiej jakości świadczonych usług. Za to klienci doceniają Chubi-Boom, a my nie musimy oglądać się na konkurencję. Ona istnieje i będzie istnieć, to normalne.

Fot. Facebook/Chubi-Boom

– Jakie mają Państwo plany na rozwój tego miejsca?

– W tym roku chcemy sprowadzić do Chubi-Boom podłogę ledową. Chodzi o matę z 8 grami, na których dzieci będą mogły nieco się wyszaleć, ale również poćwiczyć umysł, spryt i sprawność fizyczną. Ponadto rodzice namawiają nas, aby zakupić dmuchańce. To klasyczne rozwiązanie, którego nam brakuje, chociaż jeden egzemplarz już u nas zagościł. Planujemy również rozbudowę labiryntu. Musimy uatrakcyjnić to miejsce. Natomiast patrząc szerzej, to w perspektywie długoterminowej chcielibyśmy pojawić się poza Wrocławiem. Zamierzamy zbudować drugi obiekt w Polsce pod marką Chubi-Boom. Zastanawiamy się obecnie nad lokalizacją. Celujemy w okolice Trójmiasta lub Szczecina albo Poznania. Więcej nie mogę zdradzić, ale chcielibyśmy ruszyć z nowym projektem już za 3-4 lata. To nasz kierunek rozwoju.

Rozmawiał Kamil Lech

CZYTAJ TAKŻE: „Chcemy pokazać, że niepełnosprawność nie definiuje człowieka”. Rozmowa z Małgorzatą Szumowską, Dyrektor Generalną Niewidzialnej Wystawy w Warszawie

Newsletter Parkmag

Parki rozrywki podczas żałoby narodowej. Prawniczka wyjaśnia wątpliwości
Nową Animal Treasure Island otwarto na 50-lecie włoskiego parku Gardaland

MAPY POLSKICH PARKÓW

KATALOG FIRM

Tylko sprawdzone firmy

OGŁOSZENIA

Kup i sprzedaj atrakcje

Czytaj też…

Menu