W żadnym z czterech etapów „odmrażania” gospodarki, premier z ministrem zdrowia nie zająknęli się nawet o przywracaniu działalności zarówno parków rozrywki ale i placów zabaw czy parków wodnych.
Niektóre z Państw Unii podały już konkretne daty otwarcia lub pozostawienia w zamknięciu poszczególnych branż. Strategia Polski, polegająca na nie podawaniu konkretnych dat pozostawia nas wszystkich w bardzo dużej niepewności.
Kiedy będziemy mogli otworzyć nasze parki, na jakich zasadach i czy w ogóle będzie to w tym krótkim przecież sezonie możliwe?
Odmrażanie hoteli nie pomoże, tym które są w Zatorze, jeśli nieczynna pozostaje Energylandia
To pytanie spędza teraz sen z powiek operatorom parków, którzy nie wiedzą czy uda im się zarobić na przetrwanie zimy swojej i pracowników, a w niektórych przypadkach i spłaty kredytów.
Minister Szumowski podczas ostatniego expose, wspomniał o branżach „nieistotnych” dla gospodarki, które nie są warte tego, żeby ryzykować ich otwarcie dla naszego życia. Choć nie wspominał tu o parkach rozrywki, pozostawił nas z dużym niepokojem.
Sprawdźmy więc faktycznie, czy branża rozrywkowa jest dla gospodarki nieistotna i jaki stanowimy jej odsetek oraz czy dysponujemy jakimiś naukowymi dowodami na to, że zewnętrzne spotkania na otwartych powierzchniach, stanowią dla nas największe zagrożenie.
Nieistotna branża
W tej chwili parków rozrywki jest w Polsce około 70. Do tej kategorii zaliczamy zarówno typowe parki rozrywki jak Energylandia czy Rabkoland, ale też wszystkie parki dinozaurów, miniatur czy tematyczne, np. westernu czy stacjonarne lunaparki.
W największych jak np. we wspomnianej Energylandii – w trakcie trwania sezonu zatrudnienie znajduje ponad 1000 osób.
Ale są też parki mniejsze, które utrzymuje kilkuosobowa załoga.
Najwięcej parków to jednak przedsiębiorstwa w sezonie dające bezpośrednio zatrudnienie około 50 osobom.
Obiektami działającymi tylko latem są też parki linowe, a tych jest już kilkaset.
Można szacować, że w tej letniej gałęzi naszej gospodarki, zatrudnienie w sezonie znajduje bezpośrednio w samych obiektach 50.000 tysięcy osób.
Czy to dużo, czy mało, żeby uznać nas za „nieistotnych”?
Zaznaczam, że to moje prywatne szacunki i mogą być bardzo odległe od dokładnych wyników, które mogłyby dać profesjonalne badania. Faktem jest, że za każdym pojedynczym człowiekiem – czy będzie nas w branży 10 tysięcy czy milion, stoi osobisty dramat jednostki i nie jest on gorszy lub lepszy od dramatu osoby w jakiejkolwiek innej branży. Mówimy o dramacie finansowym i utracie środków do życia.
Beneficjenci pośredni
Praca parków rozrywki opiera się w ogromnej mierze na korzystaniu z łańcucha dostaw lokalnych firm tj. hurtownie gastronomiczne, utrzymanie zieleni, agencje reklamowe czy młodzież dorabiająca latem. Są oni beneficjentami – jak to nazywam – pośrednimi.
Tu łańcuszek się jednak nie kończy. Choć nie natknąłem się (w Polsce) do tej pory na badania tego zagadnienia, to jestem pewien, że parki rozrywki bywają też istotną częścią gospodarki całego regionu, na którym się znajdują. Moim zdaniem to nie podważalny fakt, niezbadana pozostaje tylko skala zjawiska.
W Stanach zjednoczonych nie było ognisk zachorowań w parkach rozrywki, chociaż te były czynne do połowy marca
Kilka lat temu badania tego zagadnienia zostały przeprowadzone w Szwecji, a dokładnie w stolicy aut Volvo – Geteborgu. Tam znajduje się jeden z największych parków rozrywki naszych zamorskich sąsiadów – Liseberg. Według przeprowadzonych badań na każdą koronę (tę walutę) zostawioną bezpośrednio w Lisebergu, przypadają trzy korony zostawione w mieście przez przeciętnego turystę. Niestety nie dysponuję źródłem tych badań więc musicie mi uwierzyć na słowo. Były one prezentowane na konferencji prasowej przy okazji targów EAS kilka lat temu, gdzie udało mi się je zasłyszeć i zobaczyć na prezentacji.
Wynika jednak z tego, że gospodarka regionu zyskuje na nim trzy razy więcej niż sam park! Trzy razy więcej pieniędzy, które rozkładają się na ludzi żyjących w Geteborgu.
Wiadomo, zaraz możecie mi zarzucić, że Szwecja to nie Polska i takie porównanie jest błędne. Przypuszczając, że przeciętny polski turysta, ma jednak trochę inne zwyczaje i w pewnych kwestiach pozostaje bardziej powściągliwy od szwedzkiego, przyjmijmy założenie, że po prostu na każdą złotówkę zostawioną w polskim parku, pozostawi on jedną w regionie, gdzie park się znajduje.
Po drodze przecież musi kupić paliwo, spragniony, zatrzyma się w sklepie po napój, zapomni czegoś z domu i będzie musiał kupić to na miejscu, zobaczy inną atrakcję po drodze, w której też zostawi swoje pieniądze, zje obiad po drodze. W wersji przyjazdu z daleka, może zdecyduje się nawet na nocleg w okolicy?
No właśnie i tu dochodzimy do sedna sprawy. Doceniamy fakt, że mamy plany odmrażania gospodarki i w jednej z pierwszych faz będą mogły się otwierać hotele.
Ale czy ktoś pomyślał, kto do tych hoteli pojedzie, jeśli zamknięte będą „powody” dla których się w nich nocowało? Z pewnością, większość bazy noclegowej w Zatorze, powstała tam z powodu klientów podróżujących z całej Polski do wybudowanego tam w 2014 roku parku rozrywki. Tym ludziom, raczej nie pomoże „ odmrażanie hoteli”, jeśli zamknięta pozostanie Energylandia.
Trochę nauki
Absolutnie uważam, że nasze zdrowie jest najważniejsze – to jest bezdyskusyjne. Uważam, też że dobrze robimy poświęcając część z naszych przyzwyczajeń, zachowań, dla ogólnego dobra. Cieszę, się też, że tak duża liczba naukowców na całym świecie bada teraz wirusa na wszystkie możliwe sposoby. Może się okazać, za niedługi czas, że będziemy dysponować zupełnie nową wiedzą (nie mylić z propagandą), która pozwoli nam egzystować bezpiecznie razem z koroną w sąsiedztwie.
Chciałem jednak przytoczyć kilka naukowych opracowań, które może pozwolą nam optymistycznej spojrzeć w przyszłość.
Na ciekawy artykuł natknąłem się w amerykańskiej prasie branżowej poświęconej lunaparkom, dokąd będzie kierować kilka linków źródłowych poniżej.
Pierwsze badania o nowym wirusie zostały przeprowadzone w Chinach ( https://carnivalwarehouse.com/images/site/pageserver/file/covid19_china_study_april2020.pdf )
od 4 stycznia do 11 lutego w 320 miastach poza prowincją Hubei (to ta z Wuhan). Zidentyfikowano kilka ognisk zapalnych i sposobów przenoszeń, które sklasyfikowano metodami przenoszenia jako: dom, transport, jedzenie, rozrywka, sklepy, reszta. Badania wykazały, że 70% osób zaraziło się w domach, w drugiej kolejności w transporcie publicznym, gdzie w każdej z tych kategorii zarażało się od jednego nosiciela 3 do 5 osób. Zaskakująco, na zewnątrz zarażało się mniej niż 3 osoby.
Drugie źródło studiów to profesor Hendrik Streeck z Uniwersytetu w Bonn. Zdaniem naukowca, występuje małe ryzyko zachorowania np. podczas wizyty w sklepie.
Ogniska wybuchają zawsze kiedy mamy do czynienia z dużą liczbą ludzi znajdujących się obok siebie w dłuższym okresie czasu.
Badania tu: https://www.businessinsider.com/death-rate-german-laboratory-city-5x-less-than-national-average-2020-4?IR=T
Jako trzecie źródło, departament bezpieczeństwa narodowego w stanach zjednoczonych opublikował swoje badania 13 kwietnia, z których wynika, że wirus najdłużej żyje w warunkach chłodnych i suchych, natomiast dużo szybciej degraduje się przy wyższej temperaturze i wilgotności oraz przy wystawieniu na promienie słoneczne. Nie oznacza to, że wraz z latem zaniknie, natomiast powinna zmaleć jego siła zarażania.
Źródło: https://carnivalwarehouse.com/images/site/pageserver/file/COVID19-dhs-study-4132020.pdf
Wreszcie w Stanach zjednoczonych na chwilę przed ogłoszeniem lockdownu, odbywały się duże eventy, parki rozrywki były już pootwierane, a pomimo tego nie dochodziło do zarażeń.
W hrabstwie Hillsborough pierwsze przypadki zarażeń datuje się na 1 marca. Uniwersytet Stanforda przeprowadził dość szczegółową analizę rozprzestrzeniania się wirusa w tamtym rejonie.
https://carnivalwarehouse.com/images/site/pageserver/file/covid19_stanford_antibodystudy_4.pdf
Po każdej jeździe składu kolejki, mają być dezynfekowane siedziska i lap bary
Na przełomie lutego i marca, czyli w okresie kiedy wirus krążył juz po stanach zjednoczonych ponad 800 tysięcy osób brało udział w trwających tam prawie miesiąc: Stanowym Festynie i Festiwalu Truskawek. Jak wiadomo, wirus już wtedy krążył w lokalnych społecznościach. Z okresem inkubacji wynoszącym od 5 do 8 dni, można by się spodziewać pandemii wirusa, wśród uczestników wydarzeń, w tygodniach po zakończeniu imprez (koniec imprez nastąpił 8 marca). Nic takiego jednak nie nastąpiło i Hillsborough nie występuje na mapie dużej ilości zarażeń. Przypominamy, to wydarzenie, na którym przewinęło się ponad 800 tysięcy osób.
Drugi zbadany festyn odbywał się w hrabstwie Orange i przyciągnał około 200 tysięcy odwiedzających. Też zakończył się 8 marca. W bezpośrednim sąsiedztwie odbywającego się festynu, znajdują się parki Disneya i Universala, czyli jedne największych parków rozrywki na świecie. Także, wielu uczestników tego festynu odwiedza także przynajmniej jeden z tych parków, po lub przed swoją wizytą na wydarzeniu.
Czy festyn w hrabstwie Orange lub pracownicy zamkniętych w połowie marca parków zostali oznaczeni jako „super rozsiewacze”. Odpowiedź brzmi nie. Do 25 marca w hrabstwie Orange zanotowano jedynie 89 przypadków wirusa.
Dlaczego podajemy Florydę jako przykład? Parki rozrywki czynne są tam cały rok, a liczba imprez jest największa właśnie w okresie wiosennym, kiedy temperatury są tam najbardziej znośne. Odpowiadają też wtedy często temperaturom lata w Polsce.
Odbywające się na początku marca wydarzenia i funkcjonujące do połowy marca parki nie są uznawane za „siedliska”. Tyle z nauki.
Quo Vadis Europo
Wróćmy na chwilę do zachodniej Europy, gdzie branża parków jest dużo bardziej istotna dla gospodarki. W niektórych Państwach parki rozrywki lub stowarzyszenia reprezentujące parki są równorzędnym partnerem do rozmów z rządem.
Przyjrzyjmy się więc, jak wygląda sytuacja w niektórych z krajów Unii.
We wspomnianej już Szwecji, nie zdecydowano się na zamknięcie ogrodów zoologicznych (wspomniany wcześniej Liseberg był i tak zamknięty z powodu zimowej przerwy). Działają one jednak z pewnymi obostrzeniami.
Otwarty jest np. Skanes Djur park ( https://www.skanesdjurpark.se ), jednak wg określonych zasad:
- Zamknięte są wszystkie powierzchnie wewnętrzne tj. papugarnie, małpiarnie, etc.
- Zamknięte są restauracje, a wydawanie jedzenia odbywa się tylko poprzez wyznaczone do tego okna. W kolejkach muszą być zachowane odstępy. Odstępów w kolejkach pilnuje się też przy kasach.
- W parku zamontowano ponad 100 tablic z informacjami od rządu, bardzo dużą ilość dezynfekatorów do rąk,
- Nie odbywają się też żadne pokazy czy karmienia zwierząt, a także nie pracują maskotki.
- Przeprowadzono bardzo wiele szkoleń dla obsługi, a każdy kto chociaż trochę źle się czuję lub wykazuje jakiekolwiek symptomy choroby ma zakaz przychodzenia do pracy.
Na otwarcie przygotowany jest też jeden z największych parków rozrywki we Włoszech Mirabilandia.
Tam jeśli rząd dopuści w końcu do działalności parki, cała obsługa będzie zobowiązana chodzić w maseczkach albo przyłbicach. Będą prowadzone codzienne kontrole temperatury ciała załogi parku, jak również wszystkich wchodzących klientów. Zmniejszone mają być też godziny pracy parku, za to zwiększone odległości zachowania dystansu.
Parki zoologiczne w Szwecji, nie zostały zamknięte
Jak określił to dyrektor parku w wywiadzie dla włoskiej telewizji RAI, park jest gotowy przyjąć klientów na „chińskich warunkach przystosowanych do włoskiej rzeczywistości”. Odnosząc się tu, do sytuacji, kiedy w chinach część parków wznowiła już działalność.
Po każdej jeździe wagonika kolejki górskiej – będzie się tam czyścić siedziska i lap bary, a klienci mają siedzieć naprzemiennie po skosie, jeśli nie stanowią jednego gospodarstwa domowego.
Rząd włoski proponuje też 600 euro zasiłku dla osób, które utraciły pracę w związku z sytuacją.
Dyrektor parku obawia się jednak, że nie obejmie to około 500 osób, które po prostu nie zostały zatrudnione, bo sezon nie wystartował. Dla większości z nich, praca w sezonie też była jedynym źródłem utrzymania i to na cały rok.
Nad otwarciem zastanawiają się też właściciele sieci parków Plopsa, Jeden z ich parków działa od 2018 roku w Polsce – Majaland Kownaty.
Włodarze parku podczas rozmów z rządem przedstawili swój plan otwarcia. Znajduje się w nim mierzenie temperatury każdej wchodzącej do parku osoby. Oczywiście obowiązkowe maseczki dla całej obsługi, ale co ciekawe ograniczenie ilości osób wpuszczanych do parku danego dnia, a właściwie podczas danej zmiany, bo Plopsaland w Depanne, chciałby ograniczyć liczbę wpuszczanych klientów do kilku tysięcy dziennie, ale za to wydłużyć godziny otwarcia parku od 9 do 22. Tak, żeby w ciągu dnia można było wpuścić dwie transze klientów po kilka tysięcy osób.
W podobnym tonie wypowiadają się włodarze innych parków w Beneluksie: Bellewerde czy Toverlandu w Holandii. Musimy wziąć pod uwagę, że parki na tych warunkach miałyby być otwarte już na początku maja i to w krajach, gdzie liczba zarażeń jest drastycznie większa niż w Polsce.
Jak parki w Polsce mają zamiar radzić sobie w nowej/tymczasowej rzeczywistości?
Narazie większość parków jest nadal w fazie zimowego snu. Choć niektóre, już musiały przełożyć swoje otwarcia na nieokreśloną bliżej przyszłość, to większość miała zaczynać sezony w okolicach majówki.
Spoglądając na etapy „odmrażania” gospodarki, nie widzimy tam nigdzie naszych parków, placów zabaw czy lunaparków.
Może więc powinniśmy się traktować jako parki krajobrazowe i działać normalnie?
Dziś działalność wznowił Mini Euroland w Kłodzku, w którym zamknięte pozostają place zabaw, a cała zabawa opiera się na oglądaniu miniatur budowli.
Na koniec jeszcze jedna istotna rzecz. Czy naprawdę musimy zachowywać odległości 2 metrów, jeśli wszyscy jesteśmy w maskach?