Parki miniatur stają się coraz bardziej popularne, także w Polsce, gdzie jest ich obecnie około 14. Żaden z nich nie może się jednak równać z Miniatur Wunderland w Hamburgu, o którym jest ten artykuł. 15 lat temu, zmęczeni blichtrem i libacjami, których świadkami byli jako właściciele klubu nocnego w Hamburgu, Bracia Frederik i Gerrit postanowili uczynić zwrot w karierze i zająć się czymś spokojniejszym. Zaczęli budowę miniaturowej kolei, która – ku zaskoczeniu – stała się jedną z większych hamburskich atrakcji. Każdego roku przyjeżdża ją oglądać ponad 1.2 mln zwiedzających, bijąc tym samym na głowę Hagenbeck zoo i Merlin Entertainments, mimo tego, że Hamburg Dungeon jest dosłownie o rzut beretem.
Frederick zgodził się podzielić historią Miniatur Wunderland z dziennikarzami blooloop.com, którzy udostępnili nam tę wartościową rozmowę. Opowiedział o tym, jak nakłonił brata do współuczestnictwa w tak „frajerskim” projekcie, jak sprawił, że i kobiety zaczęły interesować się miniświatem i dlaczego nie chce mieszkać w pałacu, mimo że cieszy go zarabianie dużych pieniędzy na swoim hobby.
Frederik Braun: Pomysł narodził się w roku 2000. Przez osiem lat prowadziliśmy klub – przez cztery pierwsze było fajnie, ale potem zdałem sobie sprawę, że to nie moja bajka. Wiecznie upijający się ludzie, którzy tulili się do każdego i tak dalej… Mojemu bratu wszystko odpowiadało aż do końca i nie chciał rezygnować z interesu. Podsuwałem mu różne propozycje, zawsze był na nie.
Najlepsze pomysły przychodzą do głowy wtedy, kiedy przestajesz naciskać. Na wakacjach w Zurychu, koło dworca, zobaczyłem sklep modelarski. Coś mnie tknęło, wróciły wspomnienia z dzieciństwa – pięć minut później zadzwoniłem do Gerrita i powiedziałem mu, że zbudujemy największą kolejkę na świecie. Brat milczał przez chwilę, po czym zapytał, czy nie stałem za długo na słońcu. Wszyscy w klubie: DJ-e, dziewczyny z baru, wszyscy mówili, że to beznadziejny pomysł, ale ja byłem pewien, że powinniśmy w to wejść.
Potem zacząłem liczyć, ile pieniędzy będziemy potrzebować. Wyszło mi około 2 000 000 marek (to był ostatni rok przed wprowadzeniem euro). Dyrektor mojego banku był zdecydowanie rozbawiony moim pomysłem, jednak ja wróciłem do niego tydzień później z rozpisanym biznesplanem i badaniami rynku.
Wtedy można było wysyłać maile do tysięcy użytkowników AOL i nie były one traktowane jak spam. To niewyobrażalne dzisiaj, ale naprawdę 3 000 osób odpowiedziało mi na pytania dotyczące tego, jakich atrakcji brakuje im w Hamburgu. U mężczyzn model miniaturowej kolei był na trzecim miejscu, za to u kobiet …daleko w tyle, na czterdziestym! Wtedy dotarło do mnie, że sama kolejka to za mało, że muszę stworzyć maleńki świat, którego jedynie elementem będzie pociąg. To jest chyba najlepsze w Miniatur Wunderland: to nie jest zwykła wystawa kolejek. Chciałem zrobić coś nowego, zabawnego, trochę szalonego. Dlatego na naszych makietach ukryliśmy wiele „smaczków”, a co 15 minut sala jest przyciemniana i w małym świecie następuje mała noc.
Znaleźć dobre miejsce
Co do budynku – mieliśmy dużo szczęścia. W Hamburgu budowała się dzielnica HafenCity (Harbour City), która w ramach przyciągania ludzi przez jakiś czas funkcjonowała jako strefa nieopodatkowana. Nie mieliśmy wystarczająco funduszy na to, by opłacać wysoki czynsz, więc tak duże miejsce za tak małe pieniądze spadło nam jak z nieba. Ryzyko oczywiście było duże, ale jak widać, udało się – mało tego, jesteśmy jedną z większych atrakcji miasta.
Wystartowaliśmy 16 sierpnia 2001 r., niecały miesiąc przed zamachami 11 września. Wtorek po południu, 1 500 odwiedzających na sali. W środę przyszło już tylko 100, ludzie nie myśleli o rozrywce. Minęło wiele tygodni, zanim przyszli do nas kolejni odwiedzający, jednak przez cały rok przyszło do nas 300 000 osób, choć w optymistycznych prognozach zakładaliśmy 100 000. Dalej, w drugim roku przyszło 500 000, w trzecim – 800 000… liczby ciągle rosły. Cudownie było spojrzeć na statystyki z pierwszym milionem gości. Nasz mały światek się rozrastał, a Hamburg rósł na atrakcję turystyczną; niestety ma ten minus, że jeśli pada, ciężko znaleźć zajęcie dla dzieci. A nam tylko w to graj.
W Niemczech dobrze jest mieć bliźniaka.
Niemcy kochają bliźniaków, szczególnie prasa, nie wiedzieć czemu. Gerrit ma smykałkę do majsterkowania, mechanizm poruszający samochody na makiecie to jego dzieło. Ja nawet próbowałem wykonać jakieś modele, ale nikt nie powinien ich oglądać. Od początku naszym modelarzem numer jeden jest Gerhard Dauscher – geniusz w swoim fachu, jest u nas odpowiedzialny z wygląd, świetnie wyczuwa, jak projekty będą wyglądać jako krajobrazy 3D. Jest też nasz partner biznesowy Stephen Hertz, ale on nie lubi się pokazywać. Jako pierwsze części makiety powstały Harz i wymyślone miasteczko Knuffingen, a także miniaturowy Hamburg and i Alpy. Potem zabraliśmy się za sekcję amerykańską, która, choć niewielka, cieszy się dużą sympatią odwiedzających. Dalej: Skandynawia, Szwajcaria, lotnisko w Knuffingen Airport, które ukończyliśmy w 2011 roku, ale – jak się okazuje – było warto.
Włoska robota
Dotychczas opieraliśmy się na doświadczeniu, nie na danych z internetu. Większość z nas była w Skandynawii, USA, Szwajcarii itd. W ubiegłym roku wybraliśmy się większą grupą pozwiedzać Włochy, które w 2016 roku dołączą do modelu. To będzie wyzwanie! Architektura włoska to nie betka. Kiedy pada hasło „Szwajcaria”, przed oczyma stają krajobrazy: góry, jeziora …podobnie w Skandynawii. Ale Włochy? Włochy to Rzym, Wenecja i słynne budowle. Musimy się postarać. To samo dotyczy Francji, która jest w planach zaraz po Włoszech. Ale nie chcemy budować Paryża. Co potem? Jeśli dopisze nam szczęście, wybudujemy most dzięki któremu dołączymy kolejną salę. A w niej będzie Anglia, za przestrzenią dzielącą nas niczym kanał La Manche. A dalej? Może Azja, ale to za jakieś 10 lat.
Tysiące razy słyszeliśmy pytanie, dlaczego nie postawimy drugiej makiety w innej lokalizacji. I ja, i mój brat jesteśmy pracoholikami. Pracujemy 60-70 godzin tygodniowo i kochamy to, ale nie wiemy, jak być w dwóch miejscach w tym samym czasie. Franczyza? Miniatur Wunderland jest jedyny w swoim rodzaju i żeby go zobaczyć trzeba przyjechać do Hamburga. Brałem pod uwagę co prawda Times Square w Nowym Jorku. Nakarmiłbym dumę i ego, ale jednak odmówiłem.
Są ludzie, którzy chcą nas kopiować, ale im nie wychodzi, nie wiem dlaczego. W samym środku Berlina, vis-a-vis Alexanderplatz stała kopia naszego modelu, całkiem udana, ale odwiedzało ją tylko 80 000 osób rocznie; podobnie w Rotterdamie i na południu. Musimy robić coś inaczej, mieć coś, czego oni nie mają.
Kolejki i konkurencja
Kiedy pół roku przed nami otwierał się Hamburg Dungeon cieszyliśmy się, że ustawiają się do nich kolejki. Myśleliśmy: „Świetnie! Może komuś znudzi się czekanie i wtedy przyjdzie do nas”. A teraz role się odwróciły! Ale współpracujemy, działamy razem i naprawdę się lubimy. W zeszłym roku otworzyliśmy poczekalnię, gdzie można usiąść, pooglądać film, poczytać książkę, skorzystać z darmowych napojów – dla dzieci mamy też lody. Ale jeżeli ktoś nie lubi czekać, może zarezerwować bilet wcześniej, jak robi około 60% naszych gości. Mamy też specjalne bilety dzięki którym ci, którzy chcą wrócić tego samego dnia po południu nie ponoszą dodatkowych kosztów. Wiecie, ile trzeba dopłacić, żeby szybciej dostać się do Madame Tussauds? To bardzo brzydka praktyka, dzieląca ludzi na lepszych i gorszych.
Kiedy wiesz, co denerwuje u innych, łatwiej jest być dobrym gospodarzem. Kiedyś na wakacjach w Szkocji rozładował mi się telefon i nie było nigdzie ładowarki. Ani w restauracji, ani w muzeum, nigdzie. Więc kiedy wróciłem do Hamburga, zdecydowałem, że musimy postawić stację ładującą z końcówkami dla wszystkich modeli telefonów i aparatów (jeśli nasi mili goście chcieliby robić zdjęcia).
Za wejście do Miniatur Wunderland nie płaci się dużo, bo tylko €13. Ostatnio podnieśliśmy cenę biletu w 2011 roku, kiedy skończyliśmy lotnisko. Może podniesiemy ją też o €1, kiedy dojdą Włochy. Gdybyśmy zatrudniali 500 osób, to żądalibyśmy €20, ale teraz nie. Gerrit i ja jesteśmy bardzo zadowoleni z zarabianych pieniędzy, to spore sumy, a mi nie jest potrzebne porsche ani dom z dziesięcioma sypialniami.
Wolontariuszom mówimy “nie”!
Zatrudniamy około 300 osób. Bardzo szybko zdaliśmy sobie sprawę, że nie możemy polegać na wolontariuszach, mimo że wiele osób pyta, czy może dla nas pracować nieodpłatnie. Z wolontariatem jest taki problem, że zgłaszający się chcą robić tylko to, co im się podoba. Część naszej pracy jest świetna, ale pozostała – bardzo nudna. Na jednej z makiet mamy pole ponad 20 000 słoneczników. Można sobie wyobrazić, ile zajmuje wykonanie. Każdy ochotnik ucieknie ile sił w nogach, jeśli każe mu się robić maleńkie słoneczniki po osiem godzin dziennie. Jeśli ludziom się płaci, to się cieszą, a jeśli się cieszą, to dobrze pracują. Tak wychodzi drożej, ale to jedyna słuszna droga.
Co wieczór na nocną zmianę przychodzą trzy osoby odpowiedzialne za wyczyszczenie wystawy. Oczywiście, skład załogi się zmienia – tak czasem trzeba. Żeby wyczyścić cała makietę potrzeba miesiąca. Jak się dokładnie przyjrzeć, widać, gdzie poprzedniej nocy skończyła ekipa. Kurz to nasz najgorszy wróg!
Nie martwimy się za to zbytnio o kradzieże. OK, może ktoś kiedyś „zakosił” kilka figurek, ale to wyjątek potwierdzający regułę. Myślę, że wysoka jakość naszej makiety budzi w ludziach szacunek i po prostu nie chcą tego robić. Zanim otworzyliśmy ktoś spytał mnie, czy nie chcę postawić szyby albo gabloty. Odparłem, że jeśli będę musiał to zrobić, to dziękuję, wypisuję się. Uwielbiam oglądać, jak goście pochylają się nad modelami, by zobaczyć je bliżej, wciskają guziki i patrzą z różnych perspektyw. Tak, kocham moją pracę i kiedy jednego dnia kończę, nie mogę się doczekać następnego poranka. Moja żona jest skrzypaczką i co weekend wyjeżdża na koncerty. Dla mnie to fantastyczna wiadomość – cały weekend w Wunderland! Tak jak wcześniej klub, moja makieta stała się urzeczywistnionym marzeniem, które w dodatku przynosi mi zyski.
Rozmowę z Frederikiem Braunem przeprowadził Owen Ralph.
Artykuł udostępniony dzięki uprzejmości redakcji portalu blooloop.com.
Link do artykułu: https://www.blooloop.com/features/the-wonder-of-miniatur-wunderland/32637#.VRMwyhCG_y9
Aby zobaczyć postępy w budowie małych Włoch, kliknij tutaj.
Małe wielkie liczby
Powierzchnia: 6,400m2
Powierzchnia modelu (bez Włoch): 1,300m2
Czas budowy: ok. 580,000 godzin
Koszt: €12 500 000
Liczba sekcji: 8
Liczba pociągów: 930
Długość torów: 13km
Liczba systemów: 1 270
Liczba samochodów: 8 850
Liczba ruchomych samolotów: 40
Budynki i mosty: 3 660
Liczba drzew: 228 000
Liczba świateł: ok. 335 000
Liczba figur: 215 000