W grudniu na popularności zaczynają zyskiwać jarmarki świąteczne. Już nie tylko Urzędy Miast, ale instytucje i firmy prywatne starają się przeszczepić na naszą ziemię ten popularny na zachodzie zwyczaj.
Zdaje się wydawać, że jarmarki świąteczne znajdują w Polsce szersze grono odbiorców niż inna przyciągnięta z zachodu tradycja – Halloween. Przynajmniej dla parków rozrywki i obwoźnych karuzelników.
Jeśli tylko pogoda będzie sprzyjać, to zarówno jedni jak i drudzy, którzy zdecydują się pracować w tym okresie, nie powinni narzekać na brak zainteresowania. Radosny klimat świąt zdaje się sprzyjać rodzinnemu spędzaniu czasu wolnego.
Nam udało się odwiedzić Jarmark Świąteczny na poznańskim rynku. I choć nie znaleźliśmy tam niczego interesującego, poza kilkoma budkami z typowo świąteczną gastronomią, to kilkaset metrów dalej udało nam się natrafić na prawdziwe świąteczne perełki.
Na placu przez Teatrem Polskim, w sąsiedztwie słynnego poznańskiego okrąglaka, 5 i 6 grudnia stanęły unikatowa Karuzela Wenecka, własności rabczańskiego Rabkolandu i katarynka, która na Jarmark przyjechała aż z Holandii.
Jak prezentowały się obydwa cuda, można zobaczyć na zdjęciach i filmach poniżej.
Rabkolandowa karuzela wenecka jest jedną z dwóch takich w Polsce, a że druga własności lunaparku Krasnal, stoi w tym roku cały grudzień gdzieś w trójmieście to siłą rzeczy ktoś kto chciał sprowadzić do siebie oryginalną karuzelę podłogową jaką jest wenecka, miał do wyboru tylko Rabkoland.
Jeszcze bardziej unikatowa była katarynka własności Stepje Krula z Amsterdamu. Holender jest producentem i operatorem katarynek już drugie pokolenie. Model, który przywiózł ze sobą do Polski, to średniej wielkości urządzenie, które może być ciągnięte na przyczepce za samochodem osobowym. Katarynka nie tylko oryginalnie wygląda. Dźwięk wydobywający się z niej słychać było trzy ulice dalej, a melodia z niej puszczana to nie mp3 czy płyty CD. To oryginalne płyty czyli automatycznie przewracające się drewniane kartki, na których wybita jest melodia. Nie tylko dzieci były zafascynowane wydobywającym się z nich dźwiękiem i sposobem jego odtwarzania. Werble na bębnach, stuknięcia w cymbałki, poruszające się organy były nader oryginalne. Satysfakcję mogły też poczuć osoby na co dzień zajmujące się pracą techniczną przy rozkładaniu urządzeń. Holender na dyszlu swojej małej przyczepki umieścił bowiem hondowski silnik, znany ze swojej wszechstronności i niezawodności. Do silnika przymocował koło, kierownicę, manetkę gazu i hamulec. Dzięki temu operowanie lekką jak piórko przyczepką stało się jeszcze łatwiejsze!
Stepje może zbudować katarynkę praktycznie na każdy wymiar, a największy model jaki widzieliśmy u niego na zdjęciach musiał być transportowany naczepą z ciężarówki.
Jedyne czego nam brakowało przy Katarynce to oświetlenie, szczególnie w zestawieniu z bijącą 500 jasnymi żarówkami wenecką. Od czego jednak jest słynna Polska pomysłowość. Rabkoland postanowił pomóc holendrowi i po zmroku, który w grudniu przychodzi wyjątkowo wcześnie, użyczył halogenowej lampy do oświetlenia konstrukcji.
Zachęamy do nadsyłania informacji o jarmarkach świątecznych, które odbyły się w Waszych miastach. Może u Was też stanęła gdzieś karuzela wenecka i katarynka prosto z Holandii?