Projektant karuzeli „Adlerflug” w parku rozrywki Tatzmania w Löffingen (okręg Breisgau-Hochschwarzwald) miał chyba dziadka w Wehrmachcie, albo może w armii Mussoliniego.
Karuzelę otwarto kilka tygodni temu, a już trzeba było ją zamknąć. Pech, a może celowe działanie sprawiło, że wysuwane ramiona karuzeli do złudzenia przypominały obracające się swastyki, powiedział rzecznik prasowy parku rozrywki w Löffingen. Co ciekawe, zauważono to dopiero po tym, jak ktoś wstawił filmik na portal Reddit, gdzie był on szeroko komentowany. Na park spadła fala krytyki, w związku z czym zdecydowano zamknąć karuzelę w trybie natychmiastowym. Teraz włoski producent ma dokonać zmian. Żeby tylko nie wyszła im falanga.
Park, który odwiedzają głównie rodziny z dziećmi, nie chce drażnić swoich gości. Pozostałe atrakcje, jak i należące do parku zoo będą otwarte. Właściciele nie chcieli zdradzić, ile karuzela kosztowała. Nie wiadomo również, w jakich okolicznościach powstał ten niefortunny projekt.
Mnie to przypomina historię z czasów NRD, gdzie studenci z Warszawy zakwaterowani w hostelu w Gerze pili piwo w hostelowym barze. Prawdopodobnie z nudów i głupoty ustawili z pustych butelek po piwie swastykę na stoliku przy którym siedzieli. Zauważył to jeden z NRD-wskich pionierów i doniósł komu trzeba. Zrobiła się kosmiczna afera, a studentów relegowano z wycieczki i pilnie odesłano do Polski.
Obie te historie wskazują, że wykorzystanie swastyki dla “rozrywki” raczej nie popłaca.
Val B.