„Chcemy pokazać, że niepełnosprawność nie definiuje człowieka”. Rozmowa z Małgorzatą Szumowską, Dyrektor Generalną Niewidzialnej Wystawy w Warszawie

„Chcemy pokazać, że niepełnosprawność nie definiuje człowieka”

Fot. Materiały nadesłane (Małgorzata Szumowska)

– Jakim miejscem jest Niewidzialna Wystawa i czego mogą na niej doświadczyć odwiedzający?

– Mówimy o wyjątkowym projekcie edukacyjno-kulturalno-społecznym, który w założeniu ma łączyć dwie różne perspektywy doświadczania świata. Można powiedzieć, że polega on na interaktywnej podróży w przestrzeń ciemności, gdzie odwiedzający próbują radzić sobie w codziennych sytuacjach bez pomocy wzroku. To sześć całkowicie wyciemnionych pomieszczeń, które wiernie (i bezpiecznie!) odwzorowują scenerie doskonale znane nam z życia codziennego. Przemierzający tę niezwykłą ciemność bazują jedynie na zmysłach słuchu, dotyku, węchu… a nawet smaku! Przewodnikami po wystawie są osoby niewidome lub ociemniałe. Tu wplotę wątek edukacyjny – osoby niewidome to takie, które urodziły się bez wzroku lub straciły go do 5-tego roku życia, ociemniałe zaś, to te, które wzrok straciły. Tacy właśnie przewodnicy oprowadzają gości, pragnących poznać perspektywę drugiej strony – to zaproszenie do zanurzenia się w niej, ale także do rozmowy o życiu. Nasza wystawa to narzędzie pomagające w dyskusji na temat różnorodności i niepełnosprawności. Chcemy pokazać, że osoby borykające się z problemami mają swoje normalne życie, posiadają pasje, marzenia i plany na przyszłość.

– Skąd pomysł na taki projekt, od kiedy on istnieje i czy posiadają Państwo wystawy w innych krajach?

– Niewidzialna Wystawa istnieje w Warszawie od 13 lat. W tej chwili trwa reaktywacja wystawy budapesztańskiej i co ważne, to właśnie z Węgier przyszedł pomysł. Mamy także siostrzaną instalację w czeskiej Pradze. Sama idea projektu narodziła się z doświadczeń i chęci zrozumienia drugiego człowieka, włączania społecznego. Gdy przyjęłam rolę dyrektora warszawskiego muzeum, to od samego początku chciałam stworzyć coś więcej niż wystawę. Mimo że sprzedajemy bilety, czyli mamy charakter miejsca komercyjnego, to tak naprawdę gwarantujemy podróż po wspomnianej różnorodności, odkrywając przed gośćmi nieznane perspektywy o nieocenionej wartości społecznej. Naprawdę w tej ciemności otwieramy ludziom oczy! Ale robimy dużo więcej – wychodzimy do środowisk wykluczonych, edukujemy też w sieci…

Fot. Facebook/Niewidzialna Wystawa

– Jak przebiega standardowe zwiedzanie Niewidzialnej Wystawy?

– W tym przypadku bardzo dużo zależy od konkretnej grupy, liczby osób biorących udział w spotkaniu, wieku oraz ich aktywności. Zwiedzanie trwa około godziny w ciemności (lub godziny lekcyjnej dla dzieci i młodzieży) oraz krótkiej rozmowy o narzędziach wsparcia osób z niepełnosprawnością wzroku na części widzialnej. Tak naprawdę to część „niewidzialna” przysparza największej frajdy. Nasze sesje staramy się realizować w pogodnym duchu, dalekim od „pochylania” się nad niepełnosprawnością i cierpiętniczą narracją. Mam świetny zespół! Chodzi nam m.in. o to, aby odwiedzający zdali sobie sprawę z tego, że osoba niewidoma może być fajnym, wartościowym człowiekiem z potencjałem. Człowiekiem, którego nie definiuje niepełnosprawność, ale z którym na przykład można pracować i to nie dlatego, że jest niewidomy, ale dlatego, że np. posiada zdolności interpersonalne, wykształcenie, wiedzę w danej dziedzinie.

Poruszanie się w ciemności oraz orientacja w terenie to dla gości duże wyzwanie?

– Na pewno. Każdy z nas miał do czynienia z ciemnością np. gdy zgasło światło i po omacku szukaliśmy włącznika w naszym mieszkaniu. Na wystawie jest jeszcze trudniej, ponieważ nie ma tam żadnych prześwitów, cieni, półmroków. Panuje całkowita ciemność. Dla osób niewidomych nie są to sytuacje ekstremalne, a raczej zwyczajne. Dla gości odwrotnie. Odwiedzający poznają całkowicie nowe środowisko z zachowaniem maksymalnego bezpieczeństwa. Jest regulamin, informacja o ścianach, strefie zero itp. Jedna na końcu liczy się samo doświadczenie. Dlatego naszym gościom zadajemy pytanie: czy godzina „bycia” osobą niewidomą może otworzyć oczy?

– Z jakimi reakcjami spotykacie się Państwo po wyjściu gości z wystawy?

– Najróżniejszymi. Niektórzy mówią, że kamień spadł im z serca, że nie muszą funkcjonować na co dzień w tak trudnych warunkach. Doceniają swoje zdrowie i komfort codzienności. Inni przez dłuższą chwilę są zaskoczeni, a jeszcze inni pełni podziwu. Naszym zadaniem jest walka ze stereotypami, które niestety w Polsce wciąż mają się dobrze. Ludzie często inaczej wyobrażają sobie osobę niewidomą, a gdy już ją poznają, to widzą, że to normalny człowiek m.in. z pasjami, pracą, problemami. Zatrudniamy osoby żyjące pełnią życia – mające rodziny, dzieci, pełne rozmaitych pasji. Wszyscy jesteśmy równi, choć przecież różni.

Dla kogo przeznaczona jest wystawa?

– Dla osób od 9. roku życia. To więc dzieci, dorośli, seniorzy. Główną granicę wieku określa sprawność komunikacyjna i ruchowa. Przyjmujemy też grupy zorganizowane i organizujemy spotkania w języku angielskim. Jesteśmy lekcją i doświadczeniem dla gości, którzy z niepełnosprawnościami nie mają nic wspólnego. Zapraszamy wszystkich zainteresowanych chcących poszerzyć swoją perspektywę.

Fot. Facebook/Niewidzialna Wystawa

– Jak dużo gości Państwa odwiedza?

– W każdym roku jest nieco inaczej. Mówiąc ogólnie, to po 13 latach funkcjonowania, wystawę odwiedziło ponad milion osób. Najtrudniejszym okresem jest grudzień i początek stycznia. To czas mniejszego ruchu. Rożnie bywa także podczas ferii zimowych i na wakacjach. W trakcie weekendów gościmy głównie rodziny z dziećmi oraz znajomych, czyli klientów indywidualnych, a podczas dni powszednich grupy zorganizowane np. szkoły. Polecamy zdecydowanie rezerwowanie biletów poprzez maila: info@niewidzialna.pl, gdzie odpowiadamy też na wiele pytań.

Uczniowie ze szkół podchodzą do wystawy w empatyczny sposób? Jak reaguje młodzież?

– Reakcje są różne, ale ogólnie oceniamy je mocno na plus. Ja jestem wielką fanką edukacji przez doświadczenie i pokładam w dzieciach oraz młodzieży ogromną nadzieję. Oczywiście to praca niełatwa. Widzę dużo zmian na przestrzeni minionych lat, ponad 13 lat. Młodym ludziom coraz trudniej wejść w „tu i teraz” bez towarzystwa ekranów. Ale to się udaje i mam wrażenie, że większość wychodzi z czymś bardzo ważnym. To lekcja także o nas przecież? Dużo zależy też od tego, w jakim momencie dnia grupa nas odwiedza. Jeśli wycieczka przyjeżdża do Warszawy i ma bardzo bogaty, bodźcujący program, to Niewidzialna Wystawa po godz. 17 może być nieco męczącym doświadczeniem dla dzieci i młodzieży. Zachęcamy, by raczej rezerwować u nas wizyty o wcześniejszych porach. Wtedy każdy uczestnik będzie mógł wynieść więcej ze spotkania.

Ile kosztują bilety wstępu?

– W dni powszednie bilet normalny kosztuje 45 zł, bilet ulgowy 40 zł, a bilet grupowy 37 zł. Bilety weekendowe kosztują odpowiednio 50, 45 i 40 zł. Mamy fantastyczne ceny biletów rodzinnych. Osoby niewidome ze znacznym stopniem niepełnosprawności wchodzą na Niewidzialną Wystawę bezpłatnie. W marcu ceny nieco podnieśliśmy, co jest efektem rosnących kosztów życia i funkcjonowania działalności gospodarczej. Korekta cen jest moim zdaniem niewielka, jak na tak niezwykłą przygodę. Najbardziej cieszy nas fakt, że ludzie doceniają jakość i poziom wystawy. Zdarzają się goście, którzy przychodzą do nas wielokrotnie. To bardzo miłe.

Trudno zarządza się takim miejscem? Pod względem finansowym, logistycznym, kadrowym?

– W tym momencie zatrudniamy ponad 30 osób. To nie jest więc mała firma. Naszymi pracownikami są głównie osoby z niepełnosprawnościami, w związku z czym specyfika pracy, ale też jej zorganizowanie jest nieco bardziej wymagające. Czy jest łatwo, czy może trudno? Gdy 13 lat temu przyjmowałam tę pracę, to nie zastanawiałam się nad tym. Wcześniej miałam doświadczenie w innej branży, więc wejście na tego typu grunt, było dla mnie całkowicie nową przygodą. Od zawsze miałam mocno prospołeczne zacięcie, chciałam być pożyteczna. Dlatego pokochałam ten koncept i potrafiłam stworzyć to miejsce w duchu łączenia i włączania. Co do samej pracy – zajmuję się tu właściwie wszystkim – od kwestii pracowniczych przez marketing po planowanie strategii rozwoju firmy. Jeśli chodzi o finanse, to na koniec miesiąca wszystko musi się zgadzać. (śmiech) Dajemy radę, choć dla niektórych jest to zaskakujące. To, że niewielkie, prywatne muzeum (kiedyś usłyszałam, że to „muzeum ciemności”) wychodzi na plus, robi swoje, jest największą satysfakcją! Druga sprawa to dobry zespół, który udało mi się stworzyć. Przez tyle lat bywały wzloty i upadki jak to w dużej grupie. Przetrwaliśmy śmierć dwójki wspaniałych ludzi – przewodników. Są osoby, które pracują od początku, inni pracują od wielu lat. Obserwuję też, jak wiele wnoszą ludzie będący z nami stosunkowo krótko. Staż nie jest kluczem. Liczy się człowiek, wzajemnie się od siebie uczymy, choć czasem to trudna nauka. To, co mnie ogromnie cieszy, to serdeczny kontakt z byłymi pracownikami.

Fot. Facebook/Niewidzialna Wystawa

– W jaki sposób Niewidzialna Wystawa na siebie zarabia?

– Głównym wpływem są środki ze sprzedaży biletów. Nawiasem mówiąc, w czasie pandemii trzeba było stanąć „na rzęsach”, aby wyjść na prostą. Pomogła budowana wokół Niewidzialnej Wystawy społeczność. To jest moc mediów społecznościowych akurat. Udało się, przetrwaliśmy, a było to ekstremalnie trudne, zaręczam. Wracając do źródeł finansowania – poza sprzedażą biletów, a także drobnych pamiątek, otrzymujemy też dofinansowanie z PFRON-u (Państwowy Fundusz Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych – przyp. red.). To również gwarantuje pewne środki finansowe. I tyle!

Czy Niewidzialna Wystawa pojawi się w innych miastach Polski?

– Nasze funkcjonowanie powiązane jest z działalnością społeczną. Na pokładzie mamy kilka osób, które poprzez pracę u podstaw wychodzą poza pewne ramy. Sama osobiście jestem liderką wystawy, ale też działaczką społeczną na rzecz systemowych zmian. Wierzymy, że silna marka Niewidzialnej Wystawy pozwoli nam na promowanie wartościowych idei, jednocześnie stając się motorem napędowym dla ważnym zmian w kraju. Od półtora roku rozwijamy mocno Niewidzialny Teambuilding, czyli działania na rzecz budowania relacji w różnorodnym zespole pracowniczym. Ponadto czasem wyjeżdżaliśmy w Polskę, dzielimy się wiedzą. To nasz pomysł na rozwój. Co do koncepcji wyjścia poza Warszawę, to w kraju istnieje już kilka miejsc, delikatnie mówiąc… mocno inspirowanych naszą pracą. Działają one z różnym efektem. Jednak w tym biznesie oprócz wpływów i liczenia na zysk, liczy się też misja, pasja i budowanie świadomości społecznej, czego jesteśmy gwarantem. Dlatego na ten moment koncentrujemy się na Warszawie, przy jednoczesnym umacnianiu pozycji. Wierzę, że przyszłość należy do nas!

Rozmawiał Kamil Lech

CZYTAJ TAKŻE: Rozmowa z Tomaszem Mikołajczykiem, współzałożycielem Pixel XL

Pyrkon świętuje 25 lat. Bogaty program na ćwierćwiecze festiwalu fantastyki
Dzieła wybitnej artystki na immersyjnej wystawie w Krakowie

MAPY POLSKICH PARKÓW

KATALOG FIRM

Tylko sprawdzone firmy

OGŁOSZENIA

Kup i sprzedaj atrakcje

Czytaj też…

Menu